2015-03-18
Życzmy sobie więcej Cracovii
Trudno nie pochylić się nad ostatnim wynikiem Błękitnych w Pucharze Polski. Mają swoje pięć minut, a nawet kilka tygodni sławy. Aż do meczów półfinałowych.
Jedni chwalą Błękitnych, drudzy naśmiewają się z Cracovii. Rzeczywiście zabawnie brzmi wypowiedź Bartosza Kapustki, że "dzisiaj nie zasłużyliśmy na jakieś wielkie owacje". Tragikomicznego wymiaru nabrała zuchwała odzywka Damiana Dąbrowskiego, który schodząc do szatni po pierwszym meczu w Stargardzie Szczecińskim odgrażał się miejscowym kibicom, że w Krakowie dostaną „trójkę” (epitety już pominę).
To jednak Cracovia dostała czwórkę, choć w sumie w obu meczach. Trochę cienki dorobek jak na drużynę Ekstraklasy, której teoretycznie niczego nie brakuje do szczęścia oprócz wyników. Ma przecież i pieniądze (jak na Polskę całkiem przyzwoite), i piękny stadion, i kibiców, i bardzo zdolnego (podobno) młodego jeszcze trenera. Ponieważ sytuacja nie zmienia się od wielu lat, jakiś ambitny magister powinien się porwać na pracę doktorską w tym temacie. Bo temat doprawdy pasjonujący, warto by się nad nim pochylić znacznie dłużej, niż nad wynikami Cracovii w ćwierćfinale Pucharu Polski.
Co do piłkarzy Błękitnych, powinni zakupić solidne albumy i wklejać wycinki prasowe. Bo te po latach mają przewagę nad internetem, wyglądają bardziej dostojnie. Zawsze przyjemniej się czymś takim pochwalić przed wnukami, niż plikiem z przyklejonymi linkami.
Błękitni to typowa pucharowa rewelacja – drużyna z niższej ligi porywa się na faworyta z wyższej i sprawia mu lanie. Idealny bohater dla mediów i kibiców, bo takie historie się dobrze czyta i dobrze sprzedaje. Najczęściej są to jednak bohaterowie jednego sezonu. Warto więc, by pilnie gromadzili pamiątki swego męstwa, bo kolejnej okazji może prędko nie być.
Zawsze w takich przypadkach zaczyna się dyskusja o tragicznym poziomie polskiej piłki. No, bo skoro trzecioligowiec (drugoligowiec tylko z nazwy) może zlać drużynę z najwyższej ligi – o czym to świadczy? Nie wyciągałbym jednak zbyt pochopnych wniosków kierując się logiką wynikającą z obserwowania od lat angielskiego futbolu. Tam sensacja w krajowych pucharach jest... normą. Nie ma bowiem sezonu, by cały kraj nie podziwiał lokalnych Błękitnych. W tym roku jest to Bradford City z League One (trzecia liga), który w styczniu w Pucharze Anglii ograł Chelsea na Stamford Bridge 4:2!
Przy okazji media przypomniały kilka podobnych szokujących rezultatów: Hereford United - Newcastle United 2:1 (luty 1972), Bournemouth - Manchester United 2:0 (styczeń 1984), Sutton United - Coventry City 2:1 (styczeń 1989), Wrexham - Arsenal 2:1 (styczeń 1992)...
Skoro angielskiej piłce nie zaszkodziły, życzmy sobie więcej Cracovii. Bo wtedy i rozgrywki będą ciekawsze, i ich poziom (miejmy nadzieję) zbliży się do tego w Premier League.
▬ ▬ ● ▬