2012-10-27
Selektywna pamięć Jana T.
Głos po wyborach prezesa PZPN zabrał Jan T. To żadna niespodzianka. Spodziewaną niespodzianką było co innego.
Nie ma tygodnia, żeby pan Jan Tomaszewski nie zafundował nam jakiegoś spektaklu autokreacji. Oczywiście wszystko wie lepiej i wszystko wcześniej przewidział. Chyba na wieczorowych kursach zdobył dyplom geniusza. Chciałem go nawet nazwać „polskim Jasiem Fasolą”, ale niby dlaczego? Choć brytyjski komik Rowan Atkinson zupełnie mnie nie śmieszy, w porównaniu z tym pełnym nienawiści jegomościem jest całkiem sympatycznym kolesiem.
Gdy były bramkarz opowiadał o meczu na Wembley, w którym „zatrzymał Anglię”, aż chciało się go słuchać. Gadał i rozsądnie, i z wielkim dystansem do siebie. Co się z nim później stało?
Jan T. zwany jest przez „Super Express” „sprzedawczykiem” za przehandlowanie meczu. Żeby było śmieszniej, sam się do tego kiedyś przyznał na łamach tabloidu. Ale ostatnio szedł w zaparte w telewizyjnym wywiadzie dla „Sport Klubu”. Tak się miotał, tak zapętlał, że aż mi się go przez chwilę żal zrobiło, bo leżał już na łopatkach. Dlaczego wywiadowca go nie dobił? Może ma pół etatu w Czerwonym Krzyżu…
Czy można ośmieszyć się jeszcze bardziej? W przypadku Jana T. odpowiedź brzmi (i zawsze brzmieć będzie) – TAK!!! Przed wyborami prezesa PZPN wprost zakochał się w Zbigniewie Bońku. To miał być wymarzony kandydat na następcę Grzegorza Laty. Po prostu IDEAŁ. Wcześniej śpiewał inaczej.
We wrześniu 2008 roku nie miał wątpliwości: „Boniek prezesem? Śmiechu warte!” A tak to uzasadniał na swoim blogu: „Czytam, że o prezesurę w PZPN walczyć będą Zbigniew Boniek i Grzegorz Lato. Wydaje mi się, że moi koledzy z boiska stracili poczucie rzeczywistości, nie mają dystansu, a może też honoru. Czy nie zdają sobie sprawy, że to właśnie oni rządzili związkiem przez ostatnie lata? Przecież tam nie działał tylko prezes, ale też zarząd. I to oni doprowadzili do największej korupcji w historii światowej piłki... Piłki? W historii światowego sportu!”
To jeszcze nie koniec. Proszę się przygotować na smakowity deser (o przekrętach w polskiej lidze) z wywiadu z tego samego roku dla „Trybuny”: „(…) ci, którzy rozpoczęli proceder są bezkarni, a prawo jest równe i równiejsze. I to tylko dlatego, że za Zagłębiem stał PiS, a za Widzewem – Boniek”.
Minęło trochę czasu i Tomaszewski zrobił to, co potrafi najlepiej [PERFEKCJONISTA!] – zwrot o 180 stopni. Najpierw wpadł w objęcia PIS-u, a ostatnio Bońka. Nowemu prezesowi zaproponował, że gdyby ten chciał skorzystać z jego usług, jest do dyspozycji. Czy będzie mu dalej zadawał pytania dotyczące Widzewa? A może zechce jeszcze podyskutować o jego karierze trenerskiej w reprezentacji Polski? „Mówiłem, że Boniek g... osiągnie i sprawdziło się” – tak ją ocenił w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” w 2003 roku.
Bardziej prawdopodobne, że nastąpi teraz okres wazeliniarski, przypodobania się największemu kiedyś wrogowi. Jak długo potrwa?
▬ ▬ ● ▬