2013-10-19
Znowu chcą wieszać sędziego, a…
Piłkarski weekend jeszcze na dobre się nie zaczął, a już mamy pasztet, którego nie uda się zjeść przez sobotę i niedzielę bez uniknięcia niestrawności.
W piątkowym meczu Hoffenheim z Bayeren Leverkusen, otwierającym kolejkę Bundesligi, okazało się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Zawodnik oddał strzał na bramkę, piłka przeleciała obok słupka (od jego zewnętrznej strony, żeby nie było wątpliwości) i zatrzepotała w… siatce. Jak do tego doszło? Zobaczcie sami na filmiku. Siatka musiała być dziurawa. Innego wytłumaczenia nie ma. Piłka prześliznęła się po jej zewnętrznej stronie, natrafiła na dziurę i wpadła do środka bramki.
Gdy ogląda się kolejne powtórki sytuacji nie ma co do tego żadnej wątpliwości. Ale piłka trzepocząca w siatce jest na tyle sugestywnym widokiem, że nawet komentatorzy telewizyjni w pierwszej chwili są przekonani – gol! Dopiero analizując sytuację pokazaną przez inne kamery upewniają się, że to jednak bramka-widmo, jak ją ochrzczono w Niemczech.
Działo się to w 70 minucie meczu. Bramkę (nie)zdobył Stefan Kiessling. Dała Bayerowi prowadzenie na wyjeździe 2:0. Dwie minuty przed końcem gospodarze strzelili gola, ustalając końcowy wynik na 1:2. W Hoffenheim nikt nie ma wątpliwości – gdyby nie bramka-widmo, mieliby co najmniej jeden punkt. Czyli oszustwo! Markus Gisdol, trener Hoffenheim, chce powtórzenia meczu.
Oczywiście głównym winowajcą, jak zwykle w takich sytuacjach, został sędzia Felix Brych z Monachium. Zrobiono z niego głupka. Ciekawe, że teraz wszyscy są mądrzy, ale nawet komentatorzy telewizyjni potrzebowali kilku powtórek, by się upewnić, że piłka do siatki jednak (nie) wpadła. Sędzia miał na to sekundę czy dwie. Nie sądzę, żeby nawet wszyscy piłkarze na boisku byli pewni czy bramka padła, czy nie.
Głównym bohaterem tego zamieszania jest jednak ktoś inny. „Przegląd Sportowy” cytuje wypowiedź Kiesslinga zamieszczoną w „Bildzie”:
"Drodzy fani, przyjaciele i wszyscy, którzy piszą do mnie bezpośrednio, mogę w 100 procentach zrozumieć reakcje wielu z was i sam jestem bardzo poruszony. Po obejrzeniu powtórek widzę wyraźnie: nie było gola. W czasie meczu nie widziałem dokładnie, jak leciała piłka po moim strzale i czy wpadła do bramki. W jakiś sposób piłka wylądowała w siatce i właśnie to powiedziałem sędziemu. Przepraszam wszystkich fanów sportu za taki przebieg meczu. Wygrać w taki sposób wcale nie jest miło. Gra fair jest bardzo ważna w sporcie - tak sądzi zarówno cała drużyna, jak i ja osobiście."
Zakładając, że brukowiec nie przekręcił wypowiedzi piłkarza, nie mam wątpliwości - KIESSLING ZWYCZAJNIE ŁŻE! Na filmiku wyraźnie widać, że po oddaniu strzału łapie się za głowę. Widzi, że minimalnie chybił. Później z osłupieniem stwierdza, że jakimś cudem piłka wylądowała w siatce. Jak więc mógł powiedzieć sędziemu „W czasie meczu nie widziałem dokładnie, jak leciała piłka…”? Wręcz przeciwnie – widział bardzo dokładnie, a teraz rżnie głupa. Właśnie taką minę zrobił, gdy koledzy zaczęli mu gratulować (nie)gola.
Płynie z tego prosty wniosek. Na boisku zawsze winni są sędziowie (Brych na pewno powisi). A boiskowi oszuści z uśmiechem na ustach wychodzą na kolejny mecz.
Po raz ostatni pisałem o tym we wrześniu przy okazji wyczynów Ashleya Younga z Manchesteru United i Pepe z Realu Madryt. Obaj nabrali sędziego wymuszając rzut karny. Teraz Kiessling niczego nie widział. Wszyscy są kryci, bo kary są zawsze tylko dla sędziów.
▬ ▬ ● ▬