Znów się nie udało

Dariusz Żuraw nie jest już trenerem Lecha Poznań. Decyzję władz klubu trudno nazwać niespodzianką. Przy okazji jego dymisji jedno musi mocno zastanawiać.

Dla byłego już trenera Lecha sezon zaczął się od trzęsienia ziemi, a potem emocje miały tylko narastać. Alfred Hitchcock byłby z pewnością zadowolony z takiego scenariusza, ale ten niestety zweryfikowało życie.

Przysłowiowe trzęsienie ziemi stanowił oczywiście awans Lecha do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Awans zasłużony, po dobrej, a fragmentami nawet bardzo dobrej grze w kilku meczach. Na drużynę Żurawia naprawdę chciało się patrzeć. Pamiętam filmik obejrzany w internecie, gdy na piłkarzy wracających w środku nocy z Charleroi, pod poznańskim stadionem czekał tłum kibiców, który zgotował im królewskie powitanie. Skandowano nazwiska ulubionych piłkarzy, a także trenera!

Kibice zaczęli wierzyć, że ich ukochany klub znów zacznie rządzić w polskiej piłce. Emocje miały narastać, nie tylko w europejskich pucharach, ale także w rodzimej lidze. Niestety to, co dobre szybko się skończyło. Lech w Lidze Europejskiej spisywał się nie za mocno, a w Ekstraklasie i Pucharze Polski wręcz zaczął dołować. Obwiniany za to był jeszcze niedawny bohater, czyli trener.

Przeczytałem w internecie, że w grudniu „stracił szatnię”, jak to się mówi po piłkarsku. Według moich informacji stracił ją już wcześniej. Współpraca z zawodnikami była wyłącznie teoretyczna, bo niektórzy czekali tylko na zmianę na trenerskim stołku. Oficjalnie nikt tego głośno nie mówił, choć od czasu do czasu jakiś niekontrolowany przeciek trafił do mediów, od razu jednak dementowany.

Jak to zawsze bywa po przesileniach, pewnie stopniowo zaczniemy się dowiadywać co działo się w szatni Lecha w ostatnich miesiącach, gdy pierwszy odważy się o tym głośno powiedzieć, a potem pójdą następni. Będzie też pewnie wywiad z trenerem, który przedstawi sytuację widzianą ze swojej strony.

Żuraw stanowi kolejną bolesną porażkę szkoleniową Lecha. Adam Nawałka to oddzielny problem, którego nie mam zamiaru poruszać, bo chodzi mi coś innego. Otóż klubowe władze kolejny raz w ostatnich latach namaściły na nowego trenera człowieka starannie do tego przygotowanego. Przynajmniej w ich mniemaniu. Przecież Żuraw pracował w Lechu pełniąc najpierw inne funkcje. Miał nabierać doświadczenia, by w końcu objąć tą najważniejszą. I objął.

Tak samo było wcześniej z Ivanem Djurdjevicem, wcześniej przez lata piłkarzem tego klubu. Pamiętam jego nominację i emocjonalne wystąpienie wiceprezesa Piotra Rutkowskiego, który przekonywał, że to idealny kandydat. Polityka wydawała się logiczna – władze klubu nie szukały przypadkowych trenerów, których agenci zasypywali ich ładnie wyglądającymi CV, ale ludzi z „DNA Lecha”. Takim miał być Djurdjević, takim wydawał się Żuraw.

Mocno zastanawiające więc, dlaczego znów się nie udało, skoro w teorii plan wydawał się jak najbardziej racjonalny? Na pocieszenie Lechowi można powiedzieć, że tak samo było w Legii z Aleksandarem Vukoviciem. Nie sądzę jednak, by to kogoś w Poznaniu pocieszyło.

▬ ▬ ● ▬