Znów kompromitacja?

Dwie polskie drużyny rywalizowały w czwartek w trzeciej rundzie kwalifikacyjnej Ligi Konferencji Europy. Nad jedną słychać same zachwyty, a nad drugą…

Zacznę od tej drugiej, czyli Lecha Poznań. Przegrał w stolicy Islandii Reykjaviku z Vikingurem 0:1. Przegrał zasłużenie, nie mam co do tego wątpliwości. Gospodarze byli lepsi, choć może ich przewaga nie aż tak widoczna w przełożeniu na konkretne sytuacje bramkowe. Stworzyli ich jednak więcej od Lecha, a jedną wykorzystali.

Pokazali, że są silnym fizycznie, wybieganym, twardo walczący rywalem. Od początku narzucili mocne tempo gry, które utrzymywało się do końca meczu, wymagając od gości wyjątkowej intensywności, by dotrzymać im kroku. Postawa Islandczyków nie była dla mnie aż takim zaskoczeniem, bo pamiętam doskonale jakie problemy sprawili we wcześniejszej rundzie pucharów Szwedom z teoretycznie znacznie silniejszego Malmö FF.

Vikingur pokazał wtedy, że jest naprawdę solidną drużyną. Zresztą przed czwartkowym meczem głosy rozsądku pojawiały się też w polskich mediach na bazie wspomnień innej islandzkiej drużyny – Stjarnan, która wyeliminowała Lecha w 2014 roku! Dlatego Piotr Giedyk, specjalista od piłki islandzkiej, przestrzegał (za: interia.pl):

„Kibice Lecha nie mają żadnej gwarancji, że ten islandzki koszmar się nie powtórzy. Powiedziałbym raczej, że istnieją ku powtórce dobre warunki. Oczywiście na korzyść mistrzów Islandii. Szczególnie podczas meczu w Reykjavíku”.

Po meczu można stwierdzić tylko – nic dodać, nic ująć. A tu czytam (za: wp.pl):

„To się wydawało niemożliwe, ale Lech Poznań jest zdolny w pucharach do każdej kompromitacji”.

Znów kompromitacja? Ile to już się nasłuchałem i naczytałem takich komentarzy po meczach polskich drużyn. Gratuluję dobrego samopoczucia i nieustającej wiary w siłę polskiej klubowej piłki. Nie wiem tylko na jakiej podstawie. Zdrowy rozsądek nakazuje, by wierzyć w fakty, a te dla Lecha są w tym sezonie mało korzystne. Od samego początku słabo radzi sobie też w rodzimej lidze, więc jak można oczekiwać, że bez problemu poradzi sobie w wyjazdowym meczu w pucharach z naprawdę trudnym rywalem? Trzeba realistycznie stwierdzić, że Vikingur jest w tym momencie zespołem z tej samem półki co Lech. Jeśli okaże się prawdą, że znacznie gorzej gra na wyjazdach, jest nadzieja na jego wyeliminowanie. Przekonamy się za tydzień w Poznaniu.

Teraz Raków Częstochowa, czyli przyjemniejsza połowa tematu czwartkowych meczów pucharowych. Wygrał na Słowacji ze Spartakiem Trnava 2:0. Wygrał zasłużenie, choć pierwszą bramkę zdobył ze spalonego (na tym etapie rozgrywek nie jest używany system VAR). W moich oczach w niczym nie umniejsza to jednak jego sukcesu w rywalizacji z drużyną o podobnym potencjale. Raków kontrolował mecz nie pozwalając rywalom na zbyt wiele. Ma wielką szansę na awans w następnym tygodniu i oby ją wykorzystał.

Nie przesadzajmy jednak z tymi zachwytami. Raków zagrał tak, jak zagrać powinien w pucharach. Może niezbyt widowiskowo, bo druga połowa była naprawdę nudna, ale pragmatycznie i do bólu skutecznie. I pamiętajmy, że prawdziwe europejskie puchary zaczynają się dopiero od fazy grupowej. Jeśli drużyna z Częstochowy chce w niej wystąpić, musi najpierw wyeliminować Spartaka, a potem ewentualnie rozprawić się ze zwycięzcą rywalizacji Slavia Praga – Panathinaikos Ateny. To może być dopiero prawdziwy sprawdzian jej siły i możliwości.

▬ ▬ ● ▬