Złe informacje dla Majewskiego

Fot. trafnie.eu

Trochę mi wstyd, że znowu będzie o pieniądzach. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że zostałem jawnie sprowokowany. Oto szczegóły...     

Zacznę jednak od wiadomości dnia - Jakub Błaszczykowski przeszedł w czwartek operację rekonstrukcji przedniego więzadła krzyżowego kolana. Zabieg przebiegł pomyślnie. Teraz Błaszczykowski musi być cierpliwy. Wiem, że będzie. Jakoś jestem dziwnie o niego spokojny. Szczególnie o jego głowę. Odbuduje się na pewno.

PZPN apeluje na swojej stronie, by go wspierać. To wspieram i mam nadzieję poprawiam humor informując (gdyby ktoś nie wiedział), że Błaszczykowski był czwartym najlepiej zarabiającym polskim sportowcem w 2013 roku.

Bazuję na „Złotej Setce”, czyli liście sporządzonej przez „Super Express”. Sumuje ona zarobki nie tylko na boisku, także poza nim (kontrakty reklamowe itp). Ten temat zawsze ludzi kręci. Czyli czwartek okazał się kolejnym, po ogłoszonym przeze mnie w środę, dniem Matki Boskiej Pieniężnej. Tym razem w krajowym wydaniu i nie tylko piłkarskim.

Najwięcej zarobił Marcin Gortat, koszykarz z NBA. Wiadomo, Ameryka - świat wielkich możliwości, więc zgarnął 23 miliony. Pocieszenie dla zawistnych – po pierwsze brutto, po drugie złotych (nie dolarów).

Mnie najbardziej interesowali piłkarze. Już na drugim miejscu Robert Lewandowski z szacowanymi przychodami tylko 2,5 miliona skromniejszymi od Gortata. W pierwszej dziesiątce piłkarzy najwięcej, aż pięciu. Poza Błaszczykowskim i Lewandowskim także Maciej Szczęsny, Łukasz Piszczek, Łukasz Fabiański.

To chyba najgorsza z możliwych informacji dla dwukrotnego mistrza olimpijskiego Tomasza Majewskiego. Jeden z najbardziej utytułowanych współczesnych polskich sportowców zajął dopiero 99. miejsce z przychodami 0,7 mln zł. A dlaczego najgorsza? Bo Majewski za kopaczami piłki nie przepada. Uważa ich za darmozjadów.

„Obserwując ligę, dochodzę do przekonania, że 90 procent z naszych piłkarzy nie ma po prostu ambicji” – stwierdził w „Przeglądzie Sportowym" w 2012 roku.

Choć deklarował, że nie zazdrości im wysokich zarobków, przy okazji zauważył:  

„Ile jednak karier piłkarskich kończy się właśnie w momencie wyjazdu? Większość naszych zawodników wtedy dowiaduje się, że jest skandalicznie niedotrenowana. Ich wyniki są dobre na tle naszej ligi, ale zagranicą pozwalają im najwyżej siedzieć na ławkach rezerwowych”.

Niestety życie brutalnie obchodzi się z jego poglądami. Kibice też, bo zdecydowanie wolą oglądać mecze skórzanej kuli, niż popisy stalową, którą on pcha na imponujące odległości. Nawet te mecze, które nasze orły oglądają z perspektywy ławki rezerwowych.   

Ale mam dla Majewskiego dużo gorszą informację. Na szóstym miejscu „Złotej Setki” uplasował się Sebastian Janikowski, kopacz Oakland Raiders. Słowo „kopacz” nie ma w sobie bynajmniej żadnych pejoratywnych podtekstów. Jest jak najbardziej prawidłowym określeniem dla pozycji na jakiej Janikowski występuje w drużynie futbolu amerykańskiego. Jak trzeba, pojawia się na chwilę na boisku i kopie z dużej (zazwyczaj) odległości jajowatą piłkę ponad poprzeczką bramki w kształcie litery „U”. Gdyby przeliczyć jego zarobki (10,5 miliona złotych) na efektywny czas spędzony na boisku, bez wątpienia zarabia najwięcej ze wszystkich. To jest dopiero przykład rozrzutności w stosunku do wysiłku…

Każdy może tego chleba posmakować. Wystarczy tylko kopnąć mocno przed siebie owalną piłkę. Naprawdę banalnie proste, dopóki się nie spróbuje. Kto nabierze odpowiedniej wprawy, może liczyć nawet na taki kontrakt jak najnowszy Janikowskiego – 19 milionów dolarów za pięć kolejnych lat!!! Biorąc pod uwagę siłę i posturę, Tomasz Majewski nie byłby bez szans. Może warto, żeby potrenował?             

Powiedziałbym, że PZPN postanowił w symboliczny sposób spuentować „Złotą Setkę”, bowiem tego samego dnia poinformował, że na mocy zawartej umowy:

„Serwis wymiany walut online Cinkciarz.pl uzyskał status Oficjalnego Sponsora Reprezentacji Polski w Piłce Nożnej. Tym samym Cinkciarz.pl będzie wspierał Reprezentację Polski do lipca 2018 roku m.in. w okresie eliminacji Euro 2016 i Mistrzostw Świata 2018”.

„Super Express” pisząc o tym, zaznaczył:

„To nie żart!”

Pewnie że nie. Jaki żart? Radziłbym prześmiewcom wstrzymać się z ironicznymi komentarzami. Ponieważ polscy sportowcy trzepią największą kasę poza granicami ojczyzny, dostali ściągę, jak i gdzie zamieniać swoje dochody w innych walutach na złotówki.

Bardzo praktyczny sponsor. Jak jeszcze piłkarscy kadrowicze dostaną specjalny kurs wymiany, okaże się szybko także najbardziej lubianym. Czego więcej wymagać?         

▬ ▬ ● ▬