2019-04-19
Zawstydzający sąsiedzi
Spółka Ekstraklasa S.A. pochwaliła się kolejnym sukcesem. I zamiast się nim rozkoszować, wręcz odruchowo skojarzyłem przekazaną informację z inną.
Sukcesem jest podzielenie, na razie w teorii, rekordowych środków, jakie kluby mają dostać za udział w rozgrywkach w przyszłym sezonie (za: ekstraklasa.org):
„17 kwietnia odbyło się spotkanie wszystkich klubów Ekstraklasy, w którym wziął udział także Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek. Po wysłuchaniu opinii przedstawicieli klubów Rada Nadzorcza Ekstraklasy S.A. przyjęła ostateczny model podziału środków finansowych, jaki ma obowiązywać od sezonu 2019/20”.
Chodzi o co najmniej 225 milionów złotych z kontraktów mediowych i marketingowych. I wcale nie byłem pewny, czy uda się dogadać, jak je podzielić, już na pierwszym spotkaniu. Najważniejsze wytyczne są następujące:
„Kwota dla czołowych czterech klubów występujących w europejskich pucharach wzrośnie do 14% z całkowitej kwoty. W ramach podziału uwzględniono także zwiększone środki na szkolenie młodzieży w wysokości ponad 17 milionów złotych. Składa się na to 12 milionów dzielonych po równo dla wszystkich Klubów oraz dodatkowo ok 5,6 mln dofinansowania do systemu Pro-Junior System”.
No, pięknie. Kupa szmalu. Żyć, nie umierać! Już miałem ochotę odwzajemnić uśmiech bijący z dumnej twarzy szefa spółki Marcina Animuckiego, gdy na swoje nieszczęście zobaczyłem w internecie pewien filmik.
Po meczu ćwierćfinałowym Ligi Europejskiej Chelsea ze Slavią Praga, piłkarze gości podeszli pod sektory zajmowane przez swoich kibiców. A ci urządzili im królewskie pożegnanie. Podziękowali owacją za długi udział w rozgrywkach, który zakończył się meczem w Londynie.
Choć Slavia przegrała pierwszy u siebie 0:1, a w rewanżu przegrywała już 1:4, zdołała strzelić jeszcze dwie bramki. Ostatecznie porażka 3:4 nic jej nie dała, ale pokazała, że potrafi walczyć bez obaw z rywalem z najwyższej półki. Tak samo, jak w poprzedniej rundzie, gdy wyeliminowała hiszpańską Sevillę.
Trudno się więc dziwić kibicom, że tak entuzjastycznie pożegnali swoich graczy po odpadnięciu z rozgrywek. Bo teoretycznie, biorąc pod uwagę potencjał obu klubów, Slavia nie miała prawa rywalizować z Chelsea. A jednak rywalizowała i na pewno swych występów nie musi się wstydzić.
Po raz kolejny wraca więc wątek czeski w rozważaniach i porównaniach z polską ligą. Sąsiedzi z południa, czyli dziesięciomilionowy naród, są dla nas piłkarskim KOSMOSEM jeśli chodzi o klubową piłkę. Cały czas zastanawiam się dlaczego? Drużyny z ligi, których piłkarze zarabiają znacznie mniej niż w Ekstraklasie, grają regularnie w fazie grupowej europejskich pucharów. Przecież to aż trudne do zrozumienia. Tym bardziej, gdy jednocześnie słyszy się przechwałki o podziale wielkiej kasy za totalnie przepłacane rozgrywki.
Bo czy ktoś wyobraża sobie polską drużynę występującą w ćwierćfinale Ligi Europejskiej? Nawet nie będę próbował, bo NIE POTRAFIĘ! Bez żadnego pastwienia się nad tematem wydaje mi się to czymś abstrakcyjnym.
Zamiast europejskich pucharów będziemy mieli za chwilę maraton ligowy w systemie ESA 37. Mecze po dwa w tygodniu, bo kiedyś siedem dodatkowych kolejek trzeba rozegrać. A w przyszłym roku ten sam system, tylko za jeszcze większą kasę. I, z całą pewnością, jeszcze większe narzekania na czystą paranoję.
Jak niedawno usłyszałem, ESA 37 została już zaklepana na dwa kolejne sezony. Czyli jest szansa, że w dużej mierze dzięki temu systemowi, niedługo już nikt nie będzie w stanie wyobrazić sobie polskiej drużyny w ćwierćfinale Ligi Europejskiej, ale nawet w fazie grupowej tych rozgrywek.
▬ ▬ ● ▬