Zatrudnijcie mnie!

Fot. Biuro prasowe WISŁA KRAKÓW SSA

Polska to wspaniały kraj! Przytuli każdego zagranicznego trenera. Nawet takiego, któremu nikt nie chciał dać roboty w jego własnym kraju.

Nie przypominam sobie, by zatrudnienie nowego szkoleniowca w jakimkolwiek klubie Ekstraklasy wywołało tak wielki sprzeciw. Może to nawet złe słowo. Lepiej zabrzmi – zdziwienie i niedowierzanie. Mam oczywiście na myśli zmianę na trenerskim stołku w Wiśle Kraków. Radosław Sobolewski i Kazimierz Kmiecik wrócili do drugiego szeregu. Zastąpił ich Hiszpan Francisco „Kiko” Ramirez.

Zrobiło mi się wstyd, gdy się o tym dowiedziałem. Choć trochę się piłką interesuję od lat, nie miałem pojęcia kto to taki. Szybko się jednak pozbyłem kompleksów przeglądając informacje na ten temat. Bo nikt Hiszpana w Polsce nie zna!

„Anonim z IV ligi poprowadzi Wisłę Kraków” - to tytuł z wp.pl. Właściwie jego połowa, bo druga część jeszcze bardziej intryguje: „W co gra zarząd Białej Gwiazdy?” Oto początkowy fragment tekstu wręcz miażdżący decyzję owego zarządu:

„W sierpniu wydawało się, że czas niemądrych decyzji w Wiśle Kraków już minął i nic gorszego niż Jakub Meresiński Białej Gwiazdy nie spotka. Tymczasem nie minęło pół roku, a w miejsce legendy klubu zatrudniono anonima bez sukcesów na koncie.

W CV Kiko Ramireza, który we wtorek został ogłoszony nowym trenerem Wisły Kraków, nie ma nic, co na zdrowy rozum pozwalałoby mu skutecznie ubiegać się o pracę w krakowskim klubie. Nic poza tym, że ma licencję UEFA Pro i... jest rodakiem wiceprezesa ds. sportowych, Manuela Junco.

47-letni Hiszpan nigdy nie miał styczności z wielką piłką: i jako zawodnik, i jako trener. Jako piłkarz ledwie otarł się o hiszpańską II ligę, a jako szkoleniowiec nigdy nie wdrapał się nawet na ten szczebel rozgrywkowy, choć funkcjonuje w branży już 15 lat.

Ramirez nigdy nie pracował też poza Hiszpanią, a przecież jego pierwszym zadaniem w Krakowie będzie przygotowanie zespołu do rundy wiosennej - w ojczyźnie nigdy nie spotkał się z dwumiesięczną przerwą w rozgrywkach w trakcie sezonu, a teraz pierwszy raz w życiu ma zaprogramować zimowy okres przygotowawczy. W co gra Wisła, decydując się na taki eksperyment przed najtrudniejszą rundą wiosenną od dwóch dekad?”

Przynajmniej wiem już skąd „anonim z IV ligi” znalazł się w Krakowie. Robotę załatwił mu rodak, który niedawno sam znalazł się w Wiśle. Andrzej Iwan, była gwiazda tego klubu, nazwał decyzję o zatrudnieniu Ramireza „totalnym nieporozumieniem”. Nie mam zamiaru z góry przekreślać Hiszpana, choć nie jestem w stanie znaleźć nawet jednego przemawiającego za nim argumentu. Być może wystarczy, że nie będzie za bardzo przeszkadzał piłkarzom, którzy mają pewien potencjał i mogą go pokazać na wiosnę.

Ale w takim przypadku równie dobrze Wisła mogłaby zatrudnić… mnie. Zupełnie bym zawodnikom nie przeszkadzał, a swoje i tak by ugrali. Poza tym klub zaoszczędziłby na tłumaczu. I wymagania co do pensji na pewno miałbym niższe. Czyli same korzyści!

Przy okazji Ramireza przypomniał mi się Henning Berg. Legia dała mu kiedyś szansę, gdy zarabiał na życie jako skaut Norwich City. To powinna być wskazówka dla wszystkich zagranicznych trenerów. Jeśli macie akurat trochę pod górkę, wyślijcie szybko CV do jednego z polskich klubów. A jeszcze lepiej, gdy wcześniej wyślecie tam swojego rodaka, by odpowiednio przygotował grunt. Efekt gwarantowany.

Bo piłka to gigantyczny biznes. Tylko niestety nie zawsze najlepiej zarabiają w nim ci, co powinni.

▬ ▬ ● ▬