2025-03-23
Zaczął się intensywny proces...
Zwycięstwo 1:0 nad Litwą w eliminacjach do mistrzostw świata jest wciąż namiętnie komentowane. Kilka moich ulubionych słów wręcz hula po internecie.
Reprezentacja została skopana, zmiażdżona i wyszydzona na wszystkie sposoby. Gdy przejrzy się komentarze, w konkursie na najpopularniejsze słowa bezkonkurencyjne są „wstyd” i „kompromitacja”. I jeszcze muszę wspomnieć o „żenadzie”, odnotowując jej użycie w nieznanym mi uprzednio zastawieniu – „zwycięska żenada”! Postaram się zapamiętać. Każdy, kto ma ochotę, może się wyżyć na reprezentacji, bo nikt z krytykowanych raczej nie zdobędzie się na mocną ripostę.
Zastanawiam się, czego ci wszyscy krytycy się spodziewali i na jakiej podstawie? Od ostatniego meczu reprezentacji minęły cztery miesiące. Okres dla niej martwy, bo w tym czasie zawodnicy się nie spotykali i razem nie zagrali. W ostatnim spotkaniu, za które byli przecież mocno krytykowani, dali się ograć na tym samym stadionie Szkotom, co skutkowało spadkiem z dywizji A Ligi Narodów.
W tym czasie nie zaistniał żaden czynnik, który pozwoliłby patrzeć na drużynę bardziej optymistycznie. Raczej pojawiły się kolejne stanowiące podstawę do jeszcze większego niepokoju. Bo choć trener Michał Probierz apelował do zawodników, by każdy starał się grać jak najwięcej w klubie, różnie z tym bywało. Choćby z Kacprem Urbańskim, który stracił miejsce w składzie i to już niestety tej słabszej drużyny (Monza), do której przeniósł się z silniejszej (Bologna).
Zastanawiam się, dlaczego nikt nie zauważył, że w meczu z Litwą zabrakło dwóch kluczowych zawodników reprezentacji, której potencjał jest od lat i tak więcej niż skromny. Z powodu kontuzji nie mogli przecież zagrać – Piotr Zieliński i Nicola Zalewski. Na pewno zaraz ktoś powie, że i bez nich wygrana z Litwą była obowiązkiem. Mimo wszystko dodam, że szczególnie ten pierwszy, dysponujący świetnym przeglądem pola i potrafiący niekonwencjonalnym podaniem napędzać ofensywne akcje, z pewnością bardzo by się przydał w meczu, w którym rywale głównie się bronili.
Zauważyłem, że w internecie zaczął się już intensywny proces, nie pierwszy raz zresztą, zwalniania trenera Probierza. W związku z tym chciałbym nieśmiało zauważyć, że przeganianie selekcjonerów, poza jednym, który zwiał sam, jest jedyną rzeczą, która w ostatnich latach wychodziła polskiej piłce wręcz perfekcyjnie! Szkoda tylko, że nie wychodzi jej na zdrowie.
Nie twierdzę, że Probierz jest moim wymarzonym kandydatem na to stanowisko, ale czy naprawdę ktoś wierzy w trenerskiego cudotwórcę, który obejmie kadrę i tak nagle zacznie lać wszystkich jak popadnie? Jeśli tak, gratuluję wyobraźni i dobrego samopoczucia.
Zastanawiam się, gdzie są dziś ci wszyscy, którzy rozpętali histerię po mistrzostwach świata w Katarze? Podobno na polską reprezentację nie dało się wtedy patrzeć, ze względu na fatalny styl wyjścia z grupy. Żądano, by grała bardziej ofensywnie. No to chyba teraz ówcześni krytycy powinni być zadowoleni. Przecież w meczu z Litwą nasi nie wychodzili z połowy rywali, więc przynajmniej defensywnych skłonności nikt im nie może zarzucić. A i tak stwierdzili, że była to „zwycięska żenada”.
▬ ▬ ● ▬