Za słaby dla kogo?

Legia Warszawa oficjalnie ogłosiła, że ma nowego bramkarza. Bramkarz w klubie jest nowy, ale w polskiej lidze już nie. A to prowadzi do ciekawych wniosków.

Tym bramkarzem jest Bośniak Vladan Kovacević wypożyczony do końca sezonu z portugalskiego Sportingu Lizbona. Nazwisko powinno być znajome, skoro Legia tak go przedstawiła:

„To mistrz Polski, zdobywca Pucharu Polski i dwukrotnie Superpucharu. W Polsce spędził trzy lata występując w barwach Rakowa Częstochowa. W tym czasie rozgrywając 84 spotkania aż 37 razy zachował czyste konto (44 proc.), notując bardzo niską średnią 0,89 straconej bramki na mecz”.

Kovacević przywitał się z nowym klubem takim tekstem:

„Jestem naprawdę szczęśliwy, że trafiłem do takiego klubu jak Legia. Od pierwszego kontaktu z trenerem Goncalo Feio wiedziałem, że chcę tutaj grać i decyzję podjąłem od razu. Dla mnie to przyjemność. Jak każdy kibic i człowiek, który tutaj pracuje, chcę, żeby Legia zdobyła mistrzostwo, ale idziemy krok po kroku. Gramy na trzech frontach. Jutro jest mój pierwszy dzień i przede mną pierwsze odczucia. Nie mogę się doczekać, aż wyjdę na boisko i będę mógł pomóc drużynie”.

Nawiązując do „pierwszego kontaktu” z trenerem Feio przyszła mi do głowy przekorna puenta. Zacząłem się zastanawiać, czy nie doszło do niego w… Częstochowie. I rzeczywiście musiało dojść. Portugalczyk był tam przecież zatrudniony w sztabie Marka Papszuna od stycznia 2020 roku do lipca 2022 roku. Bośniak bronił bramki Rakowa w sezonie 2021/22 i dwóch następnych. Pół roku musieli więc pracować razem, ale chyba już wtedy jeden drugiego nie namawiał do pracy w Legii?

Co ciekawe, Kovacević oficjalnie zadebiutował w barwach Rakowa w meczu o Superpuchar Polski właśnie z… Legią w Warszawie, wygranym przez jego drużynę w rzutach karnych 4:3 po remisowym (1:1) meczu.

Nie to jest jednak dla mnie najciekawsze. Po zakończeniu poprzedniego sezonu Kovacević za prawie 5 milionów euro odszedł do Sportingu, czyli nie byle jakiego klubu, tylko mistrza Portugalii, który miał zapewniony awans do Ligi Mistrzów. Niestety, tak jak większość piłkarzy z Ekstraklasy, lepszego piłkarsko świata nie podbił. W ten sposób dopisał kolejny rozdział do serii moich tekstów pod tytułem „Gdzie im będzie lepiej?” Dodaje tylko kolejny numer gdy opisuję następnego zagranicznego zawodnika, powracającego do Polski po rozczarowującej próbie zrobienia kariery w lepszym klubie poza jej granicami.

Ale angaż Kovacevicia do Legii ma jeszcze ciekawe tło. W tym samym momencie w rodzimych mediach poświęca się sporo uwagi byłemu bramkarzowi warszawskiego klubu Cezaremu Miszcie. Ten odbył podróż w przeciwnym kierunku, gdy na początku ubiegłego roku został wypożyczony do portugalskiego Rio Ave, by pół roku później zostać przez ten klub wykupiony. W Warszawie wyżej oceniano wtedy bramkarskie umiejętności Kacpra Tobiasza i Dominika Hładuna.

Ponieważ Miszta radzi sobie w tym sezonie bardzo dobrze w bramce Rio Ave, w portugalskich mediach pojawiły się spekulacje, że zainteresowany jest nim… Sporting. Ten sam, z którego do Legii wypożyczono Kovacevicia. I ta sama Legia, dla której przed rokiem Miszta był za słaby. Oto jakie scenariusze potrafi pisać piłka.

▬ ▬ ● ▬