2015-11-24
Z życzeniami zdrowego rozsądku
Rozpoczął się proces wytransferowania z Polski Bartosza Kapustki. W porównaniu z poprzednimi przypadkami tego typu widać pewien postęp.
Fakt, że młodziakiem z Cracovii interesują się zachodnie kluby (Roma, Udinese, Juventus Turyn, Borussia Dortmund), został w jego ojczyźnie odebrany z tradycyjnym już wielkim podnieceniem. Widać jednak postęp. Reprezentacyjny pomocnik nie jest już bowiem sprzedawany za wszelką cenę, jak to z wieloma jego poprzednikami bywało. W mediach zaczęła się dyskusja, czy powinien teraz odchodzić? Wcześniejsze transfery młodych grajków do znanych klubów traktowano jak wygranie losu na loterii. A była to najczęściej zapowiedź ich marnego losu.
Choć z drugiej strony dyskusja na temat Kapustki wydaje mi się trochę bezsensowna, skoro jedyny rozsądny w niej wniosek jest oczywisty. Zawodnik, który w grudniu skończy dopiero dziewiętnaście lat, powinien oczywiście grać dalej w Ekstraklasie. Przynajmniej do EURO 2016. Nie tylko dlatego, że tak doradza mu trener Nawałka. Niech porozmawia z Milikiem, który przechodził do Bundesligi w zimowym okienku transferowym. Dobrych rad dotyczących właściwego wyboru klubu mogą też udzielić inni.
W poniedziałkowy wieczór swój mecz w drugiej lidze włoskiej w barwach Cagliari rozgrywał Bartosz Salamon (wszedł z ławki na kilka końcowych minut). I bardzo dobrze, bo czytając zapowiedź jego występu, przypomniałem sobie, że ktoś taki jeszcze istnieje. Przypomniałem sobie też, co pisano w polskich mediach na początku 2013 roku, gdy triumfalnie obwieszczano jego przejście do wielkiego Milanu. Niestety przewidziałem wtedy jego los, co akurat nie jest powodem do dumy. Raczej do przykrej refleksji, że coś tak oczywistego, było mało oczywiste dla innych.
Było też dla mnie oczywiste, co się będzie działo z Kapustką po jego debiucie w reprezentacji. Wszedł na boisko w drugiej połowie meczu z Gibraltarem i strzelił bramkę. Piękna sprawa, nawet z tak słabym rywalem. Obserwowałem go dokładnie od pojawienia się na murawie, pamiętając, że ma dopiero osiemnaście lat. Widać było tremę w jego pierwszych zagraniach. Zepsuł kilka prostych piłek. I trudno mu się dziwić. Gdybym był w jego wieku i na jego miejscu, nie wiem czy podczas debiutu na Stadionie Narodowym w ogóle widziałbym... piłkę.
Kapustka jednak zaliczył trafienie, co niewątpliwie cieszy. I od razu zrobiono z niego bohatera, koncentrując się wyłącznie na tym ostatnim zagraniu. Musi mieć mocną głowę, by wytrzymać to, co zaczęło się dziać wokół niego. A działo się jeszcze więcej, gdy kolejny występ w reprezentacji przypieczętował kolejnym golem.
Najbardziej mnie martwi, że walkę o Kapustkę rozpoczęli piłkarscy agenci. Jego umowa z Cezarym Kucharskim kończy się w przyszłym roku, więc już sformował się peleton, którego przedstawiciele na wyścigi starają się przekonać zawodnika, by nie podpisywał z nim nowej.
Wyobrażam sobie, że zamiast skupić się na grze w piłkę, codziennie odbiera po kilka telefonów. Wszyscy oczywiście dzwonią w dobrej wierze, bo wszyscy oczywiście zapewnią mu przyszłość najlepszą z możliwych.
Życzę Kapustce, by kierował się przede wszystkim zdrowym rozsądkiem. Oczywiście własnym, a nie tym prezentowanym przez agentów.
▬ ▬ ● ▬