2016-12-30
Z kobietami nie ma żartów!
Podsumowań ciąg dalszy. Tym razem wziąłem na warsztat tych związanych z europejską piłką, którzy w kończącym się roku zapadli mi w pamięć.
Chris Coleman - najbardziej niedoceniany trener. Awans do półfinału mistrzostwach Europy z drużyną, która w nich debiutowała, to kosmiczny sukces. Tym większy, gdy popatrzy się na kadrę, jaką dysponował. Oczywiście Gareth Bale prezentuje klasę światową. Można jeszcze wspomnieć o Aaronie Ramseyu. Bo już taki Joe Allen, który znalazł się nawet w jedenastce EURO 2016 wybranej przez „fachowców”, po mistrzostwach został bez żalu oddany do słabego Stoke City z dużo silniejszego Liverpoolu, co powinno wystarczyć za cały komentarz.
A reszta? Najwyżej solidni wyrobnicy. Jednak Coleman zrobił z nich czołową drużynę europejską. Skoro naczytałem się tylu zachwytów nad reprezentacją Polski po powrocie z Francji, co napisać o Walii i jej trenerze? W kadrze Nawałki z pewnością było więcej zawodników europejskiego formatu, ale to ekipa Colemana zaszła dalej. A skoro w ćwierćfinale rozbiła Belgię, udowodniła, że w pełni na swój niebywały sukces zasłużyła. Jej selekcjoner zresztą też.
Gareth Bale – jak Coleman wśród trenerów, najbardziej niedoceniony na EURO wśród piłkarzy! Nie będę znów uzasadniał dlaczego, bo już poświęciłem mu wcześniej dostatecznie dużo miejsca. Żyjemy w czasach, w których jednym z najważniejszych słów jest „marketing”. Być może dlatego wszyscy zachwycają się przede wszystkim Cristiano Ronaldo, czyli gwiazdorem potrafiącym z wiecznym grymasem na twarzy domagać się nieustannego uwielbienia. A grzeczny i uśmiechnięty Bale zawsze przemyka gdzieś w tle i niczego się specjalnie nie domaga. Miałem satysfakcję, że gdy Real grał w Warszawie z Legią, raczej każdy bez problemu zauważył - to właśnie Bale, a nie Ronaldo, był najlepszy na boisku.
Claudio Ranieri – człowiek, który dokonał niemożliwego. Jeśli ktoś mi powie, że bezgranicznie wierzył w mistrzostwo Premier League w wykonaniu Leicester City przed startem sezonu 2015/16, I TAK NIE UWIERZĘ! Bo kto w taką bajkę by uwierzył? Jak drużyna, praktycznie bez gwiazd, która sezon wcześniej niemal cudem wybroniła się przed spadkiem, mogła pokazać plecy wszystkim wielkim angielskiego futbolu? Jak mogła wygrać jedną z najlepszych i najsilniejszych lig świata?
Za stratę czasu uważam próbę logicznego tłumaczenia w szczegółach tego, co się wydarzyło. Chyba paradoksalnie najlogiczniejszy wydaje się banał – to jest piłka nożna. I dobrze, że jest taka, bo szybko się nią nie znudzimy. Też niestety banał, ale nic mądrzejszego mi do głowy nie przychodzi.
Wszystkie dziewuchy ganiające za piłką. W ubiegłym tygodniu dostałem z rozdzielnika maila od UEFA. Znajdowały się w nim informacje na temat kobiecego futbolu. Zrobiły na mnie wrażenie. Uświadomiłem sobie jak ambitne dziewuchy z coraz większą pasją ganiają za piłką. Już w sześciu krajach europejskich (Francja, Anglia, Niemcy, Holandia, Szwecja, Norwegia) liczba zawodniczek przekroczyła sto tysięcy! W ubiegłym sezonie liczba trenerów zwiększyła się w Europie aż o 31 procent, a sędziów o 17 procent. A teraz najważniejsza informacja – liczba drużyn młodzieżowych od sezonu 2012/13 wzrosła aż o 73 procent!!! To jest prawdziwy piłkarski bum. Uważajcie więc panowie – z kobietami nie ma żartów. Szczególnie z tak ambitnymi jak te, ganiające za piłką.
▬ ▬ ● ▬