Wygrasz dziś, wygrasz jutro

Fot. Trafnie.eu

Dzień bez Roberta Lewandowskiego byłby dniem straconym. W plebiscycie dziennika „The Guardian” na najlepszych piłkarzy świata zajął piąte miejsce.

Gdyby jakimś cudem nie udało się przeczytać nic nowego na jego temat przez dwadzieścia cztery godziny, zawsze można liczyć na żonę. Właśnie się dowiedziałem, że Anna Lewandowska pojawiła się na jakieś imprezie w bardzo „seksownej kreacji”. Nasyciłem się tytułem, w szczegóły relacji już się nie wgłębiałem.

Nie wiem, czy jest sens wgłębiać się w szczegóły dotyczące potencjalnego transferu jej męża? Czy ktokolwiek byłby w stanie zapłacić 120 milionów euro za Polaka, bo na taką kwotę natrafiłem? Pewnie byłby, pytanie tylko, czy ktoś byłby skłonny sfinalizować transakcję z drugiej strony? Na to się raczej nie zanosi. Na pewno jednak markę „Lewandowski” udało się w ostatnich kilku tygodniach fantastycznie wypromować. W tej chwili jest wręcz bezcenna, bo nie ma takiej kwoty, którą Bayern mógłby za niego przyjąć. Nie ma takiej potrzeby, o czym już wspominałem, więc nie będę rozwijał ponownie tematu.

Bliższa realiom wydaje się dyskusja, czy Lewandowski podpisze nowy (jeszcze dłuższy) kontrakt, niż ten obowiązujący do 2019 roku, i w nagrodę będzie zarabiał 15 milionów euro rocznie? To jest prawdopodobne, nawet bardzo. I niech zarabia, jeśli chcą mu tyle płacić.

Lewandowski na pewno na to zasłużył. Nawet nie tymi strzeleckimi wyczynami w kończącym się roku. Raczej charakterem i siłą woli. Bo tym mi najbardziej zaimponował. Miał w swoim piłkarskim życiu kilka płycizn, które pokonał bez szkody dla dalszej kariery. O jednym takim momencie opowiada w telewizyjnej reklamie, zachęcając do korzystania z wyrobów pewnej firmy. Powołuje się na słowa porady swego ojca, gdy ktoś go chciał już skreślić jako piłkarza, że jeśli zwycięży dziś, zwycięży też jutro!

Można pokazywać dzieciakom Lewandowskiego jako przykład, jak należy wierzyć w siebie, a nie zawsze wierzyć tym, którzy w nas nie wierzą. Jak na piłkarza, za którego chcą teraz płacić ponad sto milionów euro, miał przynajmniej jeden tak ostry zakręt, że mógł z niego wyjść z przetrąconym kręgosłupem. A wyszedł mocniejszy. Bo gdyby nie wyszedł, wątpię, by mógł w kilka minut strzelić pięć bramek, podnosząc się z ławki rezerwowych! Ponieważ ci, którzy na niej siedzą, mają często pretensje do całego świata, że nie wyszli w podstawowym składzie. On zamiast kwękania pod nosem, pokazał co potrafi, dlatego cały świat mówił tylko o nim.

Może więc zamiast liczenia Lewandowskiemu zarobków, ktoś się habilituje na jego przypadku? Jak wygrać dziś, by także wygrać jutro.

▬ ▬ ● ▬