Wszyscy jesteśmy szczęśliwi

Fot. Trafnie.eu

Polska pokonała Arabię Saudyjską 2:0 na mistrzostwach świata w Katarze. I po zwycięstwie Argentyny z Meksykiem także 2:0 została liderem grupy. 

Arabia Saudyjska miała być teoretycznie najłatwiejszym rywalem. Takie przynajmniej pojawiały się opinie zaraz po losowaniu grup w katarskich finałach. Tylko nieliczni, mający szerszą wiedzę o umiejętnościach jej piłkarzy, starali się je tonować, ale chyba bez wielkiego skutku. Dopiero po pierwszych meczach na mistrzostwach nawet najwięksi optymiści musieli nieco zmienić oczekiwania. 

Gdy Japonia wygrała z Niemcami zawodnicy zwycięskiej drużyny byli pytani w pomeczowej Mixed Zonie o… Arabię Saudyjską. Stali się, po jej triumfie nad Argentyną  dzień wcześniej, kolejną rewelacją turnieju, więc porównania nasuwały się same. Obrońca Maya Yoshida tak ją scharakteryzował dziennikarzom:

„To bardzo silna drużyna. Saudyjczycy wcześniej zakończyli ligę, by się lepiej przygotować do turnieju. Są szczególnie groźni u siebie. Co prawda na mistrzostwach nie grają u siebie, ale prawie, bo po sąsiedzku…”

Gdy dwie godziny przed meczem patrzyłem na drogi prowadzące do stadionu Education City, na którym miał się odbyć mecz Polaków, pomyślałem, że ich rywale rzeczywiście zagrają jak u siebie. Wlewała się nimi zielona rzeka kibiców, a na tym tle pojawiały się jedynie czerwone plamy. Saudyjczyków było nieporównywalnie więcej niż Polaków. Usłyszałem rozmowę między naszymi kibicami. Jeden zauważył:

„Na trybunach będzie zielono”.

Drugi bez entuzjazmu odpowiedział:

„Nasz trzy, ich trzydzieści tysięcy”.

A jeszcze inny dorzucił przekornie, rozmarzając się:

„Ale za to jak zamilkną po meczu!”

Miałem ochotę podpowiedzieć, że na pewno będzie zielono także z innego powodu. Dwa dni wcześniej byłem na Education City na meczu Urugwaj – Korea Południowa i gdy dość wcześnie wszedłem na trybuny miejsca nie były jeszcze pozajmowane. Dlatego mogłem zauważyć, że krzesełka są w zielonym i białym kolorze. Idealnie dopasowane do barw Arabii Saudyjskiej. 

Nawet gdy w sobotę były zajęte mniej niż w połowie, a polscy piłkarze wychodzili na rozgrzewkę, przywitało ich ogłuszające buczenie. Nie miałem wątpliwości, że przy tak nierównych siłach, nawet w gorszych proporcjach niż podczas meczu z Meksykiem, nasi kibice są niestety bez szans w rywalizacji z przybyszami z Arabii Saudyjskiej. 

Pierwszy raz usłyszałem ich po około dwudziestu minutach. Przebili się przez wrzawę na trybunach zgotowaną, gdy Saudyjczycy mieli piłkę, ewentualnie straszne buczenie, gdy mieli ją nasi. Mecz nie wyglądał za ciekawie z polskiej perspektywy. Rywale zdominowali zawodników Czesława Michniewicza, którzy sprawiali wrażenie, że z trudem wytrzymują wysokie ciśnienie pojedynku, wybierając najłatwiejsze rozwiązania – zagrywanie piłki na alibi, do tyłu i do boku, by za dużo nie ryzykować. 

Jednak pod koniec pierwszej połowy Polacy przeprowadzili wzorowa akcję, w której uczestniczył Przemysław Frankowski, Matty Cash i Robert Lewandowski. Ten ostatni zdołał opanować piłkę i podać spod końcowej linii do Piotra Zielińskiego, który wręcz idealnie uderzył ją prostym podbiciem pod poprzeczkę. Strzał nie do obrony i Polska prowadziła 1:0. I gdy już ta połowa miała się skończyć, doszło do nieszczęścia. 

Krystian Bielik  przy końcowej linii w polu karnym dosłownie dotknął jednego z rywali, leciutko trącając jego stopę. Brazylijski sędzia Wilton Sampaio podyktował karnego. Podobno był to „miękki karny”. Bzdura! Żaden karny, tylko skandal. Równie skandaliczny został podyktowany w meczu Portugalia – Ghana za rzekomy faul na Cristiano Ronaldo. Jeśli w dobie VAR-u będą dyktowane takie karne, za chwilę pozostanie nam piłka bezkontaktowa. 

Jak to się mówiło na podwórku w czasach mojej młodości – oliwa sprawiedliwa, zawsze na wierzch wypływa, bo Wojciech Szczęsny obronił strzał z rzutu karnego Salema Aldawsariego, a po chwili także dobitkę Mohammeda Alburayka! Jak przyznał na pomeczowej konferencji prasowej trener Saudyjczyków Herve Renard, oceniając także inne udane interwencje polskiego bramkarza:

„Szczęsny wygrał ten mecz”. 

Po przerwie drugą bramkę dołożył Lewandowski wykorzystując błąd saudyjskiego obrońcy Abdulelaha Almalkiego. Reakcja po jej zdobyciu pokazała jak bardzo przeżywał poprzedni występ i niestrzelonego karnego z Meksykiem. Długo nie podnosił się z murawy po celebrowaniu gola, a gdy wreszcie wstał, widać było, że ma łzy w oczach, co Cash podsumował tak:

„Pokazał swój charakter. To był dla niego bardzo emocjonalny występ. 

Lewandowski mógł zdobyć i kolejnego gola, gdy piłka po jego strzale trafiła w słupek, a miał i drugą sytuację bramkową, gdy piłkę po próbie „podcinki” w sytuacji sam na sam wybronił bramkarz. Z kolei po uderzeniu głową Arkadiusza Milika trafiła w poprzeczkę. Na pewno więc Polska wygrała w pełni zasłużenie. 

Pod stadionem spotkałem mamę Lewandowskiego, panią Iwonę, w reprezentacyjnej koszulce i nazwiskiem syna na plecach. Chciałem o niego zapytać. Uśmiechnęła się i grzecznie odmówiła, dodając:

„Wszyscy jesteśmy szczęśliwi. Proszę tak napisać”.

Napisałem...  

PS: Po meczu Polaków pojechałem na mecz Argentyna – Meksyk na stadion Lusail i miałem tę samą przygodę co przed kilkoma dniami. Kierowca znów nie potrafił dojechać do celu. Nie znał drogi. W końcu zatrzymał autobus i wypuścił dziennikarzy. I znów przymusowy spacerek ze trzy, cztery kilometry.  

▬ ▬ ● ▬

Galeria