Wniosek po „przyjętym ciosie”

Fot. Trafnie.eu

Od kilku dni w rodzimych mediach szeroko komentowana jest wymiana zdań pomiędzy Zbigniewem Bońkiem i Markiem Papszunem. Też zabrałem głos, ale...

Ten pierwszy nie daje o sobie zapomnieć. Tak już ma. Pokory raczej nie ma za wiele, więc „lubi zaczepić”. I zaczepia. Ostatnio trenera Rakowa Częstochowa Marka Papszuna. A zaczęło się od wywiadu tego drugiego przed tygodniem, w którym na pytanie - „Porażka ze Slavią w Lidze Konferencji jeszcze siedzi panu w głowie? Mogliście, tak jak Lech, w czwartkowe wieczory rywalizować w fazie grupowej.” - odpowiedział (za: sport.tvp.pl):

„Nie, całkowicie o tym zapomniałem. Nie jest też tak, że jakoś zazdroszczę tego Lechowi, bo wiem, że wiąże się to z kolejnymi, dodatkowymi wyzwaniami. Wiadomo, że awans do fazy grupowej byłby znakomitym osiągnięciem, ale teraz gramy na dwóch frontach i skupiamy się wyłączne na tym”.

To był wystarczający pretekst dla Bońka, by zaczepić Papszuna w programie „Prawda Futbolu”:

„Z taką mentalnością to się nie dziwię, że polskich trenerów nikt później nigdzie nie chce”.

Ten z kolei, nazywając stosunki z Bońkiem „zimną wojną”, tak mu odpowiedział w programie Canal+:

„Jeżeli chodzi o pana Bońka, to nie jest specjalnie autorytetem trenerskim. Osobiście pamiętam jego dokonania w reprezentacji Polski. Akurat byłem na meczu z Łotwą, podczas którego doszło do dużej kompromitacji. Chyba osiągnięć za granicą też nie miał, mimo że tam pracował. Może to jakiś wyznacznik, że nie mamy tej historii przez to, że nikt nie umiał jej stworzyć”.

Po tej wypowiedzi Boniek nabrał trochę pokory, czym mnie mocno zaskoczył (!), odpowiadając na swoim ulubionym Twitterze:

„Przyjmuje cios i życzę powodzenia panie Trenerze. Czekam na pańskie sukcesy w pucharach europejskich”.

Nieskromnie przypomnę, że temat trenerskich umiejętności Bońka podjąłem znacznie wcześniej, analizując go znacznie głębiej. Bo mecz z Łotwą był tylko jednym z elementów jego dokonań w roli selekcjonera reprezentacji Polski, sprawowanej na szczęście wyjątkowo krótko. W styczniu jeden z moich znajomych zapytał…:

„...czy wiem dlaczego Zbigniew Boniek wybrał na trenera Paulo Sousę? Gdy zacząłem składać do kupy jakąś sensowną odpowiedź, przerwał mi, mówiąc:

»Dlatego, żeby sam przestał być najgorszym trenerem w historii polskiej reprezentacji«.

Przypomniał mi się 2002 rok, gdy już podczas finałów mistrzostw świata w Korei, Boniek dawał wyraźne sygnały, że ma ochotę przejąć drużynę po Jerzym Engelu. I przejął z tragicznym efektem.

Gdy usłyszałem ten dowcip znajomego, na poczekaniu spłodziłem kolejny:

»Wybrał Sousę, żeby mógł założyć klub trenerów, którzy porzucili reprezentację! Samemu byłoby ciężko, z nim już raźniej«.

Bo przecież zostawił drużynę po meczu towarzyskim z Danią w Kopenhadze”.

Może więc lepiej, żeby „przyjmując cios”, na tematy trenerskie się już nie wypowiadał.

▬ ▬ ● ▬