2018-07-25
Wirus? Być może. Tylko jaki?
Legia poległa na własnym stadionie w meczu drugiej rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Jej trener wytłumaczył dlaczego. Czy wszystkich przekonał?
Odnosiłem wrażenie, że słowacki Spartak Trnava nie był traktowany przed wtorkowym meczem jako poważny rywal, który może wyeliminować Legię. Co prawda nikt tego wprost nie powiedział (napisał), ale to, czego się nie mówi (pisze), też o czymś świadczy.
Już sam fakt, że Spartak prowadzi Radoslav Látal, który przed kilkoma laty zrobił w Polsce furorę na trenerskim stołku w Piaście Gliwice, powinien dawać do myślenia. Jak również to, że przywiózł do Warszawy połowę kadry mającej za sobą występy w Ekstraklasie. To mogło stanowić dodatkowy czynnik motywujący dla jego piłkarzy.
I chyba stanowiło, bo Spartak wygrał 2:0, a obie bramki zdobyli zawodnicy, którzy znali już polską ligę: Erik Grendel (wcześniej między innymi Górnik Zabrze) i Ján Vlasko (Zagłębie Lubin). W kadrze było jeszcze trzech „Polaków” (może kogoś pominąłem?): kapitan drużyny Boris Godál (Zagłębie Lubin), Anton Sloboda (Podbeskidzie Bielsko-Biała) i Dobrivoj Rusov (Piast Gliwice).
Ciekawe, że żadne z tych nazwisk nie rzuca na kolana, czyli specjalnie nie zapisali się w pamięci swoimi występami w Ekstraklasie. Jednak na Legię, razem z pozostałymi grajkami z Trnavy, wystarczyli. A może trener Látal potrafił lepiej poskładać ich w wartościową drużynę?
Spartak wygrał zasłużenie. Trudno mówić o jakimś szczęściu Słowaków, czy jego braku w przypadku Legii. Goście zanim zdobyli prowadzenie dali dwa ostrzeżenia. Przynajmniej jedno powinno się zakończyć strzeleniem bramki. Choć staram się rzadko używać słów zdecydowanie w sprawozdaniach piłkarskich nadużywanych, tym razem bez wahania się na takie zdecyduję. Absolutnie fenomenalną interwencją popisał się Arkadiusz Malarz. I to był chyba jedyny przypadek, gdy piłkarz gospodarzy zasłużył na wyróżnienie.
Mając to wszystko na uwadze warto dowiedzieć się, co powiedział trene Legii Dean Klafurić:
„Nie jestem człowiekiem, który szuka wymówek. Dzisiaj jednak muszę wytłumaczyć, dlaczego moi piłkarze wyglądali tak na boisku. Wielu piłkarzy oraz członków sztabu nabawiło się wirusa. Całą noc wymiotowali i mieli gorączkę, przez co mieliśmy problem ze skonstruowaniem składu”.
Należy życzyć Klafuriciowi, by jego teoria dotycząca słabego występu Legii okazała się jedyną słuszną. Od razu rodzą się jednak wątpliwości. Otóż warszawska drużyna dokonała rzadkiej sztuki i zdążyła w lipcu przegrać na własnym stadionie trzy mecze w trzech różnych rozgrywkach! Pole do popisu dla statystyków, by sprawdzili, czy to unikalne osiągnięcie nie tylko na krajową skalę.
Skoro więc ze Spartakiem (kwalifikacje Ligi Mistrzów) dopadł ją wirus, jaką diagnozę postawić po meczu z Arką Gdynia (Superpuchar Polski) i Zagłębie Lubin (Ekstraklasa)?
W tak zwanych kuluarach po meczu ze Słowakami huczało od plotek, że prezes Dariusz Mioduski jest już dogadany z Adamem Nawałką, który ma być nowym lekarze wynajętym do stawiania diagnoz. Obawiam się jednak, że wcale nie okaże się to końcem problemów Legii, wręcz przeciwnie. Ale najpierw przekonajmy się, czy plotka się sprawdzi...
▬ ▬ ● ▬