Trzeba tylko przetrzeć szybę

Po dwóch dniach burzy z piorunami związanej z zapowiadanym startem Superligi, trzeciego dnia dało się zauważyć dokładne sprawdzanie rannych i zniszczeń.

Gdy stało się jasne, że pomysł upadł, choć pomysłodawcy w konwulsjach próbują jeszcze udowodnić, że nie wyzionęli ducha, wskazano dwóch największych winowajców. To prezesi – Juventusem Turyn, Andrea Agnelli, i Realu Madryt, Florentino Perez. Przedstawiani są jako czarne charaktery, uosobienie chciwości. Na czela bandy dwunastu złoczyńców chcieli ograbiać biednych.

Ale natychmiast czoła stawił im dzielny szeryf. Powiedział, że poczuł, jakby mu ktoś plunął w twarz i zaczął działać. Na tyle skutecznie, że błyskawicznie pokonał przeciwników, wręcz ich unicestwił. Zbitka charakterologicznie przeciwstawnych postaci jak w jakimś westernie i to zdecydowanie niższej kategorii.

Ciekawy jestem ilu dało się nabrać na ten wizerunek szlachetnego przywódcy na jaki wykreował się prezydent UEFA Aleksander Čeferin. Bo paradoksalnie złoczyńcy są mu bardzo potrzebni. I, paradoks do kwadratu, sam przyłożył rękę do rozwoju tego, czego szybki koniec z triumfem ogłosił!

Największe zło współczesnej piłki, czyli okryta hańbą Superliga, istnieje od lat i ma się świetnie! Może nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Nazywa się Ligą Mistrzów i nie jest żadną… Ligą Mistrzów.

To właśnie superrozgrywki stworzone dla bogatych. Mistrzowie poszczególnych krajów są w niej warunkiem niezbędnym, ale niewystarczającym. Jeśli ktoś ma ochotę, niech przeanalizuje ilu triumfatorów przystąpiło do nich jako mistrzowie. Dla zachęty podam przykład Liverpoolu. Odkąd formułę Pucharu Europy Mistrzów Krajowych zmieniono na Ligę Mistrzów, dwa razy w nich triumfował, dwa razy grał w finale. I w tym czasie ani razu nie był mistrzem Anglii!

Po ogłoszeniu decyzji o powstaniu Superligi kibiców najbardziej oburzyło, że piętnastu klubom zostaną w niej z góry przydzielone miejsca. Pozostała piątka miała być do rozgrywek zaproszona. Zaryzykuję twierdzenie, że choć w znacznie ograniczonej i nieco zawoalowanej formie, zasada obowiązuje od dawna. Przecież do Ligi Mistrzów awansują drużyny nawet z czwartego miejsca, ale tylko z określonych lig. Czyli tylko wybrani zostają do niej „zaproszeni”, gdy spełnią pewne kryteria.

Czy tych pięć zespołów, które miały być dokooptowanych do Superligi, tak bardzo różniłoby się od tych, wspomnianych wcześniej drużyn w Lidze Mistrzów? Przecież też musiałyby spełnić określone kryteria, prezentować odpowiedni poziom, bo inaczej bogacze nie mieliby ochoty z nimi grać.

Prezydent UEFA ogłosił swoje wielkie zwycięstwo, a pokonanym dał na pocieszenie nową, rozszerzoną wersję Ligi Mistrzów i złagodzenie (czysty zbieg okoliczności!) zasad finansowego fair play. Bogaci będą jeszcze bogatsi, Superliga pozostanie wyklęta, a po całym zamieszaniu z nią związanym biednym, w pańskim geście, przetrze się szybę, żeby mogli przez nią lepiej oglądać popisy tych z lepszego piłkarskiego świata.

▬ ▬ ● ▬