2016-03-22
Trudne pytanie
Adam Nawałka powołał kadrę na mecze towarzyskie z Serbią i Finlandią. Kto się w niej znalazł wiadomo od kilku dni. Nie wiadomo tylko jednego.
Selekcjoner najpierw powołuje zawodników z klubów zagranicznych. Taka jest procedura, która nikogo nie dziwi. Następnie dowołuje resztę z klubów Ekstraklasy. Dzięki temu łatwiej można było zauważyć, że ta druga grupa była całkiem liczna, choćby w porównaniu z wieloma poprzednimi meczami – aż dziewięciu graczy!
O czym to świadczy? Bardzo dobre pytanie, na które niestety brak odpowiedzi. Przynajmniej ja jakieś sensownej nie znajduję. Oczywiście najprostsza odpowiedź brzmi – trener zawsze powołuje zawodników, którzy na to zasługują. Oglądałem ich w akcji i trudno się z tym nie zgodzić.
Weźmy takiego Igora Lewczuka. Po przejściu do Legii z Zawiszy miał mocno pod górkę. Nie kwękał jednak, jak wielu robiłoby na jego miejscu. Słyszałem wypowiedź obrońcy Legii po jednym z meczów gdy dostał szansę gry, wcześniej przesiadując głównie na ławie. Mówił z pokorą, że walczy o miejsce w składzie.
To inteligentny chłopak, więc inteligentnie potrafił ocenić swoje możliwości i sytuację w jakiej się znalazł. Nie tylko przebił się do podstawowej jedenastki, ale dziś jest jednym z najrówniej grających zawodników lidera Ekstraklasy. Czy jego powołanie do kadry mnie zaskoczyło? Nie zaskoczyło zupełnie...
Skoro tak liczne grono zasłużyło na powołanie, już tylko krok do wyciągnięcia wniosku, że widocznie Ekstraklasa jest coraz silniejsza, dlatego występujący w niej zawodnicy coraz śmielej konkurują w kadrze z tymi z klubów zagranicznych. I to jest moment, gdy teoria zaczyna się zapętlać. Nic bowiem na to nie wskazuje.
Nawałka powołał między innymi Filipa Starzyńskiego z Zagłębia Lubin. To nic, że otrzymał nominację w zastępstwie kontuzjowanego Damiana Dąbrowskiego z Cracovii. Skoro otrzymał, czymś się musiał wyróżniać. Niedawno usłyszałem komentarz do jego gry, że „robi różnicę w Zagłębiu”. A kto ją robi? Zawodnik, który w czerwcu ubiegłego roku przeszedł z Ruchu Chorzów do Lokeren. Podpisał tam trzyletnią umowę, czyli obie strony traktowały to przejście poważnie. Wcześniej zdążył jeszcze zadebiutować w reprezentacji Polski.
Lokeren do belgijski średniak, jak liga belgijska jest europejskim średniakiem. Starzyński jednak tam sobie nie poradził. Wrócił na wiosnę do Ekstraklasy i od razu stał się jedną z jej gwiazd. Gdyby się nie stał, Nawałka by go nie powołał.
Ta sama uwaga dotyczy Rafała Wolskiego. Po nieudanym okresie spędzonym we Włoszech miał się odbudować w Belgii. Jednak w KV Mechelen raczej za nim nie płaczą, skoro oddali do Wisły. A tu od razu błyszczy. Już czytam, że Nawałka z nim rozmawiał i choć powołania jeszcze nie wysłał, może nawet zabrać go na EURO 2016.
Trzeba więc postawić pytanie – skoro w Ekstraklasie tak łatwo zaistnieć, dosłownie z marszu, o czym to świadczy? No niestety nie najlepiej o poziomie tejże Ekstraklasy. Gdyby ktoś miał inną sensowną odpowiedź, chętnie posłucham. Proszę tylko najpierw przeanalizować wyniki polskich drużyn w europejskich pucharach w ostatnich latach.
Już kiedyś pisałem, że wielu piłkarzom nigdzie nie będzie tak dobrze, jak na Wisłą. I kilka kolejnych przykładów to potwierdza. Tylko że reprezentanci z Ekstraklasy mają się konfrontować na EURO głównie z zawodnikami z trochę lepszych lig. Cała nadzieja w teorii Nawałki. Gdy został selekcjonerem, przekonywał:
„Suma umiejętności drużyny nie musi być duża, ale jeśli funkcjonuje jako całość, jest w stanie osiągać wyniki lepsze niż możliwości”.
I oby ta teoria potwierdziła się w czerwcu we Francji.
▬ ▬ ● ▬