Toksyczne doświadczenia

Sandro Wagner nie jest już zmiennikiem Roberta Lewandowskiego w Bayernie Monachium. To żadna niespodzianka, raczej przyczynek do pewnej refleksji.

Obserwowałem go z ciekawością od samego początku, gdy pojawił się ponownie w Monachium. Ponownie, bowiem był już zawodnikiem Bayernu na początku swojej profesjonalnej kariery. Ale w nim kariery nie zrobił, a w Bundeslidze występował w innych drużynach (Werder Brema, 1. FC Kaiserslautern, Hertha Berlin, Darmstadt 98 czy Hoffenheim). Wrócił do dawnego klubu w styczniu ubiegłego roku, gdy ten szukał zmiennika dla Lewandowskiego, by go trochę odciążyć.

Wagner miał tego świadomość, gdy podpisywał kontrakt z Bayernem mając już  skończonych trzydzieści lat. Wiedział więc dokładnie w jakim celu go do klubu ściągnięto, czego nikt przed nim nie ukrywał, a media szeroko nagłaśniały.

Gdy było już pewne, że za dwanaście milionów euro przeniesie się z Hoffenheim do Monachium, niektórzy zaczęli się zastanawiać, jak Lewandowski zniesie jego obecność w klubowej kadrze. Bo to człowiek z wyjątkowym ego. Bez przesadnej skromności stwierdził, że jest zdecydowanie najlepszym niemieckim napastnikiem!!!

Dość odważne stwierdzenie jak na zawodnika, który miał wtedy zaledwie siedem występów w reprezentacji Joachima Lowa. Trudno więc było uwierzyć, żeby spokojnie znosił rolę rezerwowego w Bayernie.  

Lewandowski powitał nowego kolegę z nadzieją na owocną współpracę (za: onet.pl):

„Myślę, że może nam pomóc. Potrafi utrzymać piłkę, więc kiedy jesteśmy razem na boisku, będzie mógł zrobić dla mnie miejsce. To z mojej perspektywy jest bardzo pozytywne, ponieważ większość drużyn Bundesligi gra bardzo defensywnie przeciwko nam”.

Wagner przed pierwszym meczem w styczniu ubiegłego roku wypowiadał się z nietypową dla siebie skromnością (przegladsportowy.pl):

„Jestem bardzo ciekawy, czy zagram w piątek. Jeśli zagram, będę bardzo szczęśliwy, ale przede wszystkim gotowy do tego występu. Cieszę się, że mogłem wrócić do domu. Postaram się dobrze zintegrować z grupą i wykorzystać każdą minutę, jaką dostanę od trenera”.

Na wiosnę trochę tych minut od Juppa Heynckesa dostawał. Na jesieni było już znacznie gorzej. W trwającym sezonie nowy trener Niko Kovač wpuszczał go na boisko głównie w samych końcówkach meczów (sześć razy), a w podstawowym składzie tylko raz. Na dwa styczniowe mecze w Bundeslidze Wagnera nie było nawet w osiemnastoosobowej kadrze Bayernu. Poprosił więc o rozwiązanie kontraktu i przeniósł się do chińskiego klubu Tianjin Teda.

Przez cały jego pobyt w Monachium zastanawiałem się, czy nie wywinie jakiegoś numeru? A przede wszystkim – jak obecność w kadrze i rywalizację z zawodnikiem o toksycznym charakterze zniesie Lewandowski? Biorąc pod uwagę liczbę zdobywanych bramek, zniósł znakomicie.

Wagnerowi na jesieni zaczęło się robić za ciasno. Dlatego po meczu Pucharu Niemiec z SV Roedinghausen powiedział co mu się nie podoba - dopiero drugi raz w sezonie wyszedł w podstawowym składzie. Jak wtedy stwierdził - nie taki był przecież jego cel.

Moim zdaniem i tak długo wytrzymał w Monachium w roli rezerwowego. Nie wierzę, by ktoś z równie rozbudowanym ego nagle spokorniał. Najważniejsze, że nie ucierpiał na tym Lewandowski.

▬ ▬ ● ▬