To nie takie proste

Po ligowym meczu Wisły Kraków z Wisłą Płock w internecie pojawił się filmik z Jakubem Błaszczykowskim w roli głównej. Nie jest powodem do dumy.

To tak najdelikatniej rzecz ujmując. Błaszczykowski, nękany ciągle przez kontuzje, wystąpił w nim nie jako zawodnik, ale współwłaściciel krakowskiego klubu. I po przegranym meczu w dramatycznych okolicznościach 3:4 (wykorzystany rzut karny dla gości w 11. minucie doliczonego czasu gry!), w hallu pod główną trybuną krakowskiego stadionu wdał się w dyskusję z sędzią Damianem Sylwestrzakiem.

Wielokrotnie był stawiany jak wzór ze względu na swoje zachowanie i postawę poza boiskiem, gdy bez rozgłosu pomagał innym. Na upublicznionym nagraniu z pewnością nie jest postacią do naśladowania. Poddany zbyt dużemu ciśnieniu, gdy drużyna jego klubu broni się przed spadkiem, dał upust swojej frustracji mówiąc do sędziego:

„Panie sędzio… To nie jest pierwszy raz… Przy pierwszej bramce jest ewidentny faul”.

Wywiązuje się dyskusja, w której Sylwestrzak próbuje opisywać wspomnianą sytuację:

„Ja panu mówię jak ja to widziałem na boisku”.

Wtedy Błaszczykowski wybucha (za: wp.pl):

„Oby Pan później nie dzwonił, jak, kur*, reszta. Bo zawsze później robicie to samo. Z Lechem też nie było, a później mi tłumaczycie 50 na 50. Już się na was zaczyna nagonka, za to co robicie kur... z VARem”.

Krakowska Wisła po raz kolejny straciła bramkę w doliczonym czasie gry, jak wcześniej z Lechem Poznań czy Legią Warszawa, tracąc też bezcenne punkty. Trochę za dużo emocji dla człowieka kolejny raz ratującego klub, z którego ruszył przed laty w wielki piłkarski świat. Dlatego niestety eksplodował wyładowując się na Sylwestrzaku.

Były prezes krakowskiego klubu Piotr Obidziński tak skomentował zachowanie Błaszczykowskiego na Twitterze (pisownia oryginalna):

„Wściekły, sfrustrowany, rzucający groźbami Właściciel (w syt gdy nie może nic zrobić albo nie ma racji albo nie rozumie czegos) to jest jedno z tych krakowskich wspomnień, za którymi nie tęsknie…”

Chciałem podsumować ten wpis – ładnie napisane, ale chyba lepiej będzie, że zwięźle i treściwie. Piękna lepiej się nie doszukiwać, bo trudno je znaleźć.

Błaszczykowski kiedyś już ratował Wisłę, gdy była w sytuacji wręcz beznadziejnej, pożyczając klubowi pieniądze. Wydawało się, że odbiła się od dna i może być tylko lepiej. Paradoksalnie, gdy został jej współwłaścicielem, a jego brat prezesem, prawdziwe schody dopiero się zaczęły, czyli zaczęły się piętrzyć problemy bardziej na boisku niż poza nim.

Na cztery kolejki przed końcem sezonu Wisła jest w strefie spadkowej. Choć niektóre decyzje sędziowskie w jej meczach można uznać za kontrowersyjne, trudno uwierzyć, że pozycja w tabeli jest wyłącznie tego efektem. Na pewno zatrudnienie słowackiego trenera Adriana Guli nie było najlepszą decyzją, biorąc pod uwagę wyniki jakie uzyskiwał. Na pewno pozyskani zawodnicy w dwóch ostatnich oknach transferowych też nie do końca spełnili pokładane w nich nadzieje.

Okazało się, że problemy organizacyjno-finansowe, odziedziczone po poprzedniej ekipie rządzącej klubem, przytłaczające go w ostatnich trzech latach, nie są jeszcze najgorszymi elementami czarnego scenariusza, który może zostać zrealizowany.

Gdy bracia Błaszczykowscy zastosowali plan ratunkowy angażując na trenera swojego wujka Jerzego Brzęczka, drużyna zaczęła być chwalona za styl gry, ale punktów jej nie przybywało na tyle, by piąć się w tabeli. Przeciwnie, znalazła się w strefie spadkowej. Okazało się, że klub piłkarski to dość skomplikowana instytucja, na której funkcjonowanie ma wpływ mnóstwo czynników i nie tak łatwo nim zarządzać.

Gdy Błaszczykowski w styczniu udzielał wywiadu, stwierdził (za: interia.pl):

„Nie wiem, co mnie jeszcze w życiu czeka. Znając moje zamiłowanie do zadań, które wydają się być ciężkie do zrealizowania, pewnie jeszcze niejedno. I to mnie dość mocno motywuje. Może się jeszcze wydarzyć parę niespodzianek w moim życiu”.

Na pewno się nie pomylił. I dodał jeszcze:

„Gdy przeanalizuję całe moje życie, to dochodzę do jednego wniosku: w ani jednym z tych ciężkich momentów się nie poddałem. I to było kluczem, że za każdym razem walczyłem do samego końca. I to jest ważne. Gdy człowiek odpuści sobie choć na chwilę, właśnie wtedy zaczynają się problemy. Odbierasz sobie szansę, aby coś osiągnąć. Walka do końca jest istotnym czynnikiem w moim życiorysie”.

Cenna refleksja, bo jego Wisła będzie do ostatniej kolejki walczyła o utrzymanie.

▬ ▬ ● ▬