2015-03-02
Tematy - widma
Okazuje się, że w piłce wszystko jest możliwe. Najbardziej absurdalne pomysły zaczynają żyć własnym życiem. A najbardziej oczywiste tematy stają się zakazane.
Kilka lat temu oglądałem emocjonujący mecz. To było w drugiej lidze, która chyba jeszcze nie nazywała się pierwszą, jak teraz. Na pewno grał w tym meczu ŁKS Łódź. Ale z kim? Już nie pamiętam? Na pewno było 3:3, to akurat pamiętam. Dlaczego właśnie ten mecz? Tego nie potrafię wyjaśnić...
Wszystko mi się bowiem śniło, nic nie ściemniam. Mam na to świadka, bo ledwo otworzyłem oczy, zadzwonił wtedy koleżka pracujący w jednym z dzienników. Zapytałem od razu:
„Chcesz fajnego niusa”?
Oczywiście przytaknął. Opowiedziałem mu całą historię ze szczegółami, których już nie pamiętam. I dodałem na koniec:
„Jak chcesz, masz to na wyłączność”!
Niestety nie wziął. Byłem jednak z siebie dumny, że udał mi się świetny żart. Jemu chyba mniej się podobał, może nawet uznał, że warto by sprawdzić, czy mam aktualne wszystkie badania. Na pewno obaj nie przypuszczaliśmy wtedy, że za kilka lat życie przerośnie kabaret.
Gdybym ten sen miał teraz, a mieszkałbym na Białorusi, mógłbym sprawozdanie z mojego meczu śmiało opublikować. Mniej więcej taki był scenariusz wydarzeń, o których poinformował mnie właśnie inny znajomy podsyłając ciekawego linka. W towarzyskim meczu Szachcior Soligorsk przegrał 1:2 z FK Słuck. Można go było obstawiać w zakładach bukmacherskich. Problem polega na tym, że nigdy się nie odbył! Choć teoretycznie „odbył się” w lutym. UEFA wszczęła w tej sprawie śledztwo. Może dzięki temu się dowiem kto i ile zarobił na zwycięstwie (porażce), którego nie było.
Historia meczu-widma skojarzyła mi się w poniedziałek z... Jakubem Błaszczykowskim. Bardziej precyzyjnie - z jego odpowiedzią na jedno pytanie. A już do bólu precyzyjnie – z brakiem odpowiedzi na takowe. Błaszczykowski zapytany przez „Super Express” o reprezentację Polski zakończył wywiad:
„Dziękuję bardzo”.
Niestety w ostatnich miesiącach temat „reprezentacja” stał się tematem widmo dla byłego jej kapitana. To ten sam Błaszczykowski, który przez lata wychodził i próbował tłumaczyć dlaczego znowu przegrała. Teraz to już chyba nie za bardzo jego reprezentacja. Może doprecyzuję – jeśli znów zostanie powołany po przerwie spowodowanej kontuzją, nie mam wątpliwości, że zagra z maksymalnym zaangażowaniem, jak zawsze. Ale nie mam też wątpliwości, że boli go zamieszanie wokół przydzielania opaski kapitana Lewandowskiemu. Może głównie sposób, nie zawsze elegancki, w jaki tego dokonano i, przede wszystkim, jak o tym dyskutowano.
Błaszczykowski to jeden z dwóch najważniejszych polskich piłkarzy w ostatnich kilku latach. Jeśli ktoś taki nie chce mówić o reprezentacji na miesiąc przed jej najważniejszym meczem na wiosnę, musi to dawać do myślenia. I daje.
Zaczęło się śmiesznie, kończy smutno. Samo życie...
▬ ▬ ● ▬