Telenowela, część druga

Fot. Trafnie.eu

Prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski ma problem. Zastanawiam się tylko, czy w ogóle zdaje sobie z tego sprawę. Coś mi ta sytuacja przypomina.

Problem dotyczy trenera Gonçalo Feio. Gdy przed kilkoma dniami pisałem co tym razem nawywijał po meczu z Brøndby IF Kopenhaga, spuentowałem tekst tak:

„Biorąc pod uwagę całokształt jego dokonań nie należy się zastanawiać, czy znowu coś wywinie, tylko kiedy to nastąpi”.

Po wspomnianym meczu zaczęły się pojawiać nowe informacje na jego temat. Przekazał je między innymi były piłkarz Legii, Wojciech Kowalczyk (za: wp.pl):

„Wykonałem już 2-3 telefony i wiem, że w szatni są wkurzeni, bo on wyzywa piłkarzy. Było gorąco. Jest źle. Jest kilku zawodników, którzy po prostu są wyzywani. Jest zadyma”.

Na te zarzuty odpowiedziała Legia w oficjalnym oświadczeniu (za: sport.pl):

„Trener Feio jest bardzo zaangażowany w codzienne życie zespołu, a relacje z zawodnikami są dla niego kluczowe. Często podkreśla, że stanowią one wręcz najważniejszą część pracy trenera i najpierw patrzy na zawodników jak na ludzi, z ich emocjami, odczuciami, sprawami rodzinnymi, a potem jak na zawodowych piłkarzy. Chce ich lepiej zrozumieć i poznać. Wtedy dotrze do nich na boisku.

Trener nie hierarchizuje piłkarzy - poświęca bardzo dużo czasu zawodnikom rezerwowym i kontuzjowanym, każdego z nich traktuje osobiście, jest dla nich dostępny o każdej porze dnia i nocy. (...)

Co więcej, trener nigdy publicznie nie skrytykował zawodnika. Po niezadowalających wynikach brał całą winę na siebie. Również w jego poprzednich klubach znany był z tego, że wstawia się za drużyną i dźwigał cały ciężar medialny i społeczny".

W podobnym tonie wypowiadał się niedawno o Feio Maciej Rosołek już po odejściu do Piasta Gliwice (za: sport.tvp.pl):

„Rozmawiałem z trenerem przed okresem przygotowawczym i powiedziałem, że chciałbym grać regularnie. Wspomniałem, że jestem w stanie podjąć rywalizację, bez względu na to, kto by w Legii nie grał. Umówiliśmy się z trenerem po dżentelmeńsku, że przepracuję z drużyną cały okres przygotowawczy. Dałem z siebie dwieście procent. Po zakończeniu tego czasu spotkałem się z trenerem i usiedliśmy do rozmowy. Powiedział, że nigdzie mnie stąd nie wygania i nie jest tak, że on mnie tu nie chce. Wspomniał, że w Legii będę miał problem z regularną grą i lepsza będzie dla mnie zmiana otoczenia. Uważam, że było to super zachowanie. Podszedł do tematu szczerze i uczciwie. Nie jest to takie oczywiste wśród trenerów. Mimo tego, że mnie chciał, to był w stanie przyznać, że mam małe szanse na grę. Równie dobrze mógł przyblokować transfer i powiedzieć: "Rosi, zostań, jakieś tam minuty dostaniesz", a potem znowu siedziałbym na ławce. Jestem wdzięczny trenerowi Goncalo, że podszedł do tematu szczerze”.

Czyżby więc Feio został potraktowany niesprawiedliwie i wcale nie jest taki zły, jakby wskazywały dotychczasowe informacje na jego temat? Tak sodko to nie jest (za: meczyki.pl):

„W środowisku kibiców Legii to nie jest żadna tajemnica, że już miesiąc temu pojawiły się pierwsze symptomy o tym, że w szatni nie dzieje się najlepiej. Pierwsze starcie Goncalo Feio miało miejsce z Bartoszem Kotem, szefem fizjoterapeutów, gdzie w sposób obraźliwy zwracał się do niego. Fizjoterapeuta jest na wypowiedzeniu albo już odszedł z Legii. Drugą, w cudzysłowie, "ofiarą" relacji z Goncalo Feio jest Filip Latawiec, główny lekarz Legii, który też został potraktowany przez Feio w sposób bardzo nieprzyjemny. Żeby była jasność, to nie są ludzie, którzy pracują w klubie od wczoraj, oni są tam od kilku lat, to są ludzie wykształceni z bogatym dorobkiem zawodowym - przekazał Jakub Majewski w podcaście Warszawski Sport”.

Sprawę z fizjoterapeutą „ostatecznie udało się jednak złagodzić, a następnie wyjaśnić. Na ten moment Kot zostaje na Łazienkowskiej, gdzie odpowiada między innymi za rehabilitację Juergena Elitima”.

Telenowela z Feio kojarzy mi się z podobną, dotyczącą innego portugalskiego trenera Legii, Ricardo Sá Pinto. Gdy w 2018 roku prezes Mioduski miał go zatrudnić, a dosłownie wszyscy próbowali go od tego odwieść, stwierdził, że to (cytat z pamięci) „kwestia skalkulowania ryzyka”. Tak odpowiedział, „gdy podczas oficjalnej prezentacji na Łazienkowskiej Portugalczyka, zapytano go dlaczego zatrudnia kogoś, kto nie jest w stanie przepracować w jednym klubie nawet roku? Ryzyko okazało się spore, skoro w Legii też nie udało mu się przepracować roku”.

Jak długo na Łazienkowskiej wytrzyma Feio i iloma odcinkami telenoweli z nim w roli głównej będziemy mogli jeszcze się nasycić?

▬ ▬ ● ▬