Tam po prostu grają w piłkę

Fot. Trafnie.eu

Firma EY pochwaliła się dziennikarzom raportem „Ekstraklasa Piłkarskiego Biznesu”. Czy najlepsze ligi powinny zacząć się bać o swoją pozycję?

To już ósma edycja raportu. Jest więc o czym mówić i co porównywać. „W 2015 roku, pierwszy raz w historii łączne przychody klubów Ekstraklasy przekroczyły 0,5 mld PLN i wyniosły 511,2 mln PLN” - oto chyba najważniejsza informacja z ostatniego raportu. Wniosek nasuwa się prosty – z każdym rokiem polska liga staje się coraz mocniejsza. Jak tak dalej pójdzie, za kilka lat podbije piłkarską Europę.

Najwyższe przychody zanotowała Legia Warszawa – 130 mln 297 tysięcy zł. Dostała też od spółki Ekstraklasa S.A. najwięcej z podziału praw mediowych i marketingowych - 14,6 mln. Za to Jagiellonia Białystok wypracowała najwyższy zysk netto - 5,9 mln.

Koszty działalności wszystkich klubów były w 2015 roku (którego dotyczą wszelkie dane finansowe w raporcie) o 11 procent wyższe od przychodów. Ale nawet to może być powodem do dumy, bo jeszcze w roku 2013 roku niekorzystna różnica wynosiła 31 procent. Tak samo jak łączna strata piętnastu klubów (ten z Niecieczy nie przekazał autorom raportu danych finansowych) wynosząca 26,7 mln, bo to najmniej w historii.

Sezon 2015/2016 był rekordowy jeśli chodzi o frekwencję na stadionach. Jeden mecz oglądało średnio 9,1 tys. widzów, co przełożyło się to na przychody z dni meczowych. W 2015 roku wzrosły aż o 32,5 procent w porównaniu z rokiem poprzednim i wyniosły dla całej ligi 73,1 mln.

W rankingu biznesowym klubów Ekstraklasy, stanowiącym integralną częścią raportu, pierwsze miejsce zajęła Legia, co nie powinno dziwić. Kluby oceniano w nim w trzech kategoriach: finanse, media i marketing oraz efektywność sportowa. Legia wygrała w dwóch pierwszych kategoriach, w trzeciej triumfowała Lechia Gdańsk.

Prezes warszawskiego klubu Bogusław Leśnodorski trochę się z tego powodu zagotował. Nie mógł pojąc dlaczego Legia, która w cuglach zdobyła w ostatnim sezonie dublet, była dopiero trzecia jeśli chodzi o sportową efektywność. Zaczął pouczać autorów raportu, by zastosowali odmienną metodologię.

Trzeba wyjaśnić co brano pod uwagę oceniajac „efektywność sportową”. Otóż złożyły się na nią trzy elementy: miejsce w tabeli, liczba reprezentantów kraju w klubowej kadrze oraz zawodników, którzy nie mieli ukończonych dwudziestu jeden lat. W tej ostatniej kategorii Legia zajęła dopiero czwarte miejsce od końca (tylko trzech młodzieżowców).
Prezes Leśnodorski próbował się odciąć odpowiadając na pytanie dotyczące wydatków na szkolenie młodzieży. Zauważył, że wielu młodych zawodników Legii jest wypożyczonych do innych klubów. Jeśli więc zliczyć te wszystkie wydatki, to wyjdzie więcej niż budżet niektórych klubów Ekstraklasy.

W sumie raport wygląda budująco. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Jedno mnie tylko zastanawia. Tego samego dnia, którego firma EY pochwaliła się nim dziennikarzom, rozgrywano mecze kwalifikacyjne do Ligi Mistrzów. Wystąpiły w nich dwa kluby z Czech. Zastanawiam się, jak to możliwe, że reprezentanci kraju, w którym mieszka trochę więcej niż jedna czwarta ludności Polski, wielokrotnie występowały w ostatnich latach w prestiżowych rozgrywkach i mają prawo wystawiania w kwalifikacjach aż dwóch drużyn?

Tam pewnie nikt nie musi się chwalić podobnymi raportami. Tam po prostu grają w piłkę...

▬ ▬ ● ▬