Tak przyjemnie czasami się mylić

Już miałem przygotowany wstęp do tekstu. Mniej więcej taki – czasami trzeba umieć przyznać się do błędu. Niestety, na razie nie ma się do czego przyznawać.

Pod koniec lipca zrobiło się niezłe zamieszanie wokół Bartłomieja Pawłowskiego. Na rok postanowiła go wypożyczyć z Widzewa hiszpańska Malaga. Wtedy przypomniała sobie o nim Jagiellonia, która oddała go wcześniej Widzewowi bez żalu, też na wypożyczenie. W Białymstoku nie mogli zdzierżyć, że w Łodzi zarobią na chłopaku, na którego talencie oni się nie poznali. Dlatego przy okazji zauważyli, ze Widzew ma zakaz transferów. Czy może więc skorzystać z pierwokupu, by go potem sprzedać z zyskiem? To miał rozstrzygnąć PZPN. A ja zapytałem: „Czy Pawłowski zajmie miejsce Roberta Lewandowskiego w nowej transferowej sadze bez końca?”

Za to zdanie szybko chciałem się zacząć kajać. Bo sprawy potoczyły się błyskawicznie.

Pawłowski już na testach medycznych w Maladze…

Pawłowski oficjalnie piłkarzem szóstej drużyny Primera Division...

Pawłowski w podstawowym składzie na inaugurację ligi...

Pomyślałem sobie wtedy w duchu – no to koleżko trochę cię poniosło. Już, już chciałem przyznać się do porażki, zresztą z uśmiechem. Są takie sytuacje, że naprawdę lepiej się mylić. Jeśli młody chłopak, zamiast być bohaterem transferowego magla, miałby szansę grać w jednej z najlepszych lig na świecie, to tylko się cieszyć z pomyłki! Niestety, chyba na razie mam gorzką satysfakcję, że wychodzi na moje.

Przed trzema dniami przeczytałem oświadczenie PZPN po tym, jak Komisja Odwoławcza ds. Licencji Klubowych rozpatrzyła odwołanie Rzecznika Związkowego związane z transferem zawodnika.

„Intencją Komisji nałożony na RTS Widzew Łódź SA zakaz transferowy obejmuje najbliższe okno transferowe oraz następne do czasu oznaczonego w uchwale nakładającej sankcję. W związku z tym skutki umowy w postaci transferu definitywnego zawodnika, które zgodnie z właściwymi regulacjami PZPN winny być zarejestrowane w okienku transferowym rozpoczynającym się po decyzji nakładającej sankcję w postaci zakazu transferów, zdaniem Komisji, stoją w sprzeczności z nałożoną na klub sankcją” – to chyba najistotniejszy fragment, z którego nie za wiele zrozumiałem.  

Zrozumiałem tylko tyle, że sprawa za prosta nie jest, skoro ubrano ją w słowa trudne do pojęcia. Wczoraj w „Przeglądzie Sportowym” pojawił się tekst, z którego zrozumieniem nie miałem już problemu. Pawłowski jednak nie zagra z Valencią na inaugurację ligi. Nie tylko w podstawowym składzie. W OGÓLE NIE ZAGRA!

„Propozycja była taka, by Malaga złożyła pieniądze w PZPN (300 tys. euro-przyp. red.). Pieniądze te leżałyby w depozycie do momentu rozstrzygnięcia sprawy. Ale Jagiellonia nie wyraziła na to zgody” – gazeta cytuje prezesa Widzewa Pawła Młynarczyka.

Czyli chłopak, którego nie mogłem się nachwalić po wtorkowym meczu reprezentacji do lat 21 z Turcją, zamiast grać, usiądzie na trybunach? Dramat. Jak długo potrwa?  „Przegląd” informuje, że „w poniedziałek zbierze się Komisja Ligi Ekstraklasy, która zajmie się tą sprawą”. Podobno jest szansa, żeby kluby jednak się dogadały. Podobno nowy zawodnik Malagi może zagrać w jej barwach nawet w meczu z Valencią. Podobno…  

Na razie więc pytanie - „Czy Pawłowski zajmie miejsce Roberta Lewandowskiego w nowej transferowej sadze bez końca?” – niestety ciągle aktualne. A ja ciągle tak bardzo, bardzo chciałbym się mylić.

▬ ▬ ● ▬