Szklanka do połowy...

Fot. Trafnie.eu

Legia bezbramkowo zremisowała z Rangersami z Glasgow w pierwszym meczu ostatniej rundy eliminacyjnej do fazy grupowej Ligi Europejskiej.

Nie był to mecz, który pozostanie w pamięci latami. Tak to często ze szlagierami bywa, bo odniosłem wrażenie, że czym bliżej było jego rozpoczęcia, tym bardziej tak go zapowiadano, przynajmniej w Polsce. Komplet widzów na trybunach stadionu przy ulicy Łazienkowskiej o tym świadczy.

Obie drużyny stworzyły po kilka okazji do strzelenia bramki. Legia z pewnością trochę więcej, choć trzeba uczciwie przyznać, że nie były one z gatunku tych rzucających na kolana. Trudno się więc dziwić, że żadne gole w Warszawie w czwartkowy wieczór nie padły.

Opowiadanie o występie Legii w tym sezonie w europejskich pucharach, jest jak zastanawianie się, czy mówić, że szklanka jest do połowy pełna, czy do połowy pusta. Nie straciła jeszcze bramki, czyli, jak lubią mówić piłkarze, zagrała „na zero z tyłu” już w siódmym kolejnym meczu, śrubując rekord polskich klubów w tym względzie. Wniosek – defensywa szczelna, jak nigdy.

Z drugiej strony Legia zaliczyła czwarty bezbramkowy remis w czwartej kolejnej rundzie europejskich pucharów! Nie sprawdzałem, czy kiedyś polska drużyna zanotowała taką serię, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne. Wniosek - strzelanie bramek stało się dla zuchów Aleksandara Vukovicia sporym problemem. A pan trener w alergiczny sposób reaguje na każde pytanie dotyczące i Sandro Kulenovicia (z reguły – dlaczego ciągle gra?), i Carlitosa (z reguły – dlaczego ciągle nie gra?).

Bez względu na przyjętą opcję oceny warszawskiej drużyny, po pierwszym meczu ostatniej rundy eliminacyjnej wydaje się, że wymaganie od niej odprawienia z rozgrywek Rangersów z całą pewnością nie jest misją niewykonalną.

Rywale mają oczywiście znacznie większy potencjał, nieporównywalny choćby z poprzednim rywalem Legii – Atromitosem Ateny. Nie są jednak drużyną, która podbije europejską piłkę w tym, czy następnym sezonie. Robienie na siłę z jej menedżera Stevena Gerrarda wschodzącej gwiazdy myśli trenerskiej jest może i ciekawym chwytem medialnym, ale nie mającym z rzeczywistością za wiele wspólnego.

Rangersi po kilku chudych latach znów stali się jednym z najważniejszych graczy w szkockim futbolu. Nie można jednak zapominać, że występują w słabej lidze, której próba porównania choćby z sąsiednią Premier League mogłaby uchodzić za szczyt roztargnienia. I słynny menedżer, choć na razie tylko z osiągnięć w karierze zawodniczej, nie uczyni ze swoich grajków piłkarskich artystów.

Dlatego Legia w rewanżu za tydzień w Glasgow nie jest bez szans. Wręcz przeciwnie, jej piłkarze chyba uwierzyli po czwartkowym meczu w swoją szansę. Przynajmniej mam taką nadzieję. Choć mam też świadomość, że Rangersi to ciągle drużyna o nieporównywalnie większym potencjale, więc cudów nie oczekuję. Ale mam prawo przynajmniej oczekiwać walki o awans.

▬ ▬ ● ▬