Szansa jest zawsze, nawet gdy…

Fot. trafnie.eu

Jutro Polska gra w Charkowie z Ukrainą o podtrzymanie nadziei na awans do finałów mistrzostw świata. Warto uważnie posłuchać co mówił dziś trener rywali.

Mecz na stadionie Metalista obejrzy 51 kibiców z Polski. To najgorszy wynik od wielu lat, efekt tego „cyrku”, jak zamieszanie z ukaraniem Ukrainy określił Zbigniew Boniek. Spotkanie w Charkowie miało się odbyć bez udziału publiczności. Tak początkowo orzekła FIFA.

W ukraińskich mediach pojawiła się wypowiedź wszechmocnego  Hryhorija Mychajłowicza Surkisa, że nic o tym nie wie. A jak jeszcze się zdziwił, że nikt z federacji w tej sprawie się z nim nie kontaktował, zaczął się szum. W efekcie Surkis nie tylko pogadał na ten temat z prezesem federacji Anatolijem Końkowem, ale polecieli razem do Zurychu. Efekt? Ukraina zagra jutro przy pełnych trybunach. FIFA zmieniła decyzję, ale kary Ukraińcom nie darowała, tylko zawiesiła na jeden mecz. Akurat ten z Polską. Jeśli awansują do baraży, wtedy mogą wystąpić przy pustych trybunach.

Decyzja wkrótce, ale dla drużyny Fornalika nie będzie miała najmniejszego znaczenia. Było za mało czasu, by PZPN wznowił sprzedaż biletów dla polskich kibiców. Dlatego będzie raczej cienko z biało-czerwonymi barwami na charkowskim stadionie. Choć dla Ukraińców to też raczej nie jest idealne miejsce do rozgrywania meczów.  

„We Lwowie zawsze jest największy doping dla reprezentacji” – wyjaśnił mi Jurij Strigun z „Gazety”. „Na zachodzie Ukrainy daje się odczuć największy patriotyzm. Czym dalej na wschód, tym mniejszy. Jutro hymn będzie śpiewało może z tysiąc, może ze dwa tysiące kibiców. W Kijowie śpiewałoby trochę więcej. We Lwowie pewnie wszyscy”.

Waldemar Fornalik razem z Robertem Lewandowski przekonywali, że nie przejmują się zupełnym brakiem kibiców na stadionie czy brakiem wiary w narodzie w sukces ich reprezentacji. Lewandowski powiedział jeszcze, że gdyby ten mecz miał się rozegrać przede wszystkim w głowach piłkarz, to:

„Jeśli chodzi o ten aspekt meczu, mam nadzieję, że będziemy silniejsi od Ukraińców”.

Gdy na ostatnim treningu na płycie boiska pierwszy pojawił się prezes PZPN i zaczął kopać piłkę, wydawało się, że od czysto piłkarskiej strony drużyna też będzie silniejsza. Gdyby wierzyć Michaiłowi Fomienko Polska „jest nawet bardzo silnym rywalem”. Ale trener rywali, jak zwykle zresztą, nie powiedział właściwie nic istotnego. To mistrz takich słownych mijanek. O swojej drużynie wspomniał tylko tyle, że nie ma w niej kontuzjowanych piłkarzy. Ja dowiedziałem się za to jak Fomienko jest postrzegany na Ukrainie.    

„To naprawdę bardzo dobry trener” – przekonywał mnie Kostia Patkiewicz z portalu „Futbolnyj Kłub”. „Niesyty przez lata zupełnie niedoceniany. Miał pecha, bo pracował w biednych klubach. Gdy był na przykład w Tawriji Symferopol czy Metaliście Charków, nie miał wtedy szans, by coś z nimi osiągnąć”.

Odkąd został selekcjonerem nie przegrał jeszcze meczu. Każda seria się kiedyś kończy, ale… Trzeba mieć świadomość, że wygranie na koniec eliminacji obu wyjazdowych meczy z najgroźniejszymi rywalami w grupie to nawet nie jest szalenie trudne zadanie. To wręcz misja niewykonalna. Przy okazji chłodne pozdrowienia dla byłego prezesa Grzegorza Laty, który zafundował piłkarzom taki rozkład gier!

Żeby w teoretycznie beznadziejnej sytuacji nie było tak beznadziejnie, warto zacytować na koniec trenera Michaiła Fomienkę z dzisiejszej konferencji prasowej. Znów nie powiedział nic konkretnego, choć tym razem jednak nadspodziewanie dużo:

„Szansa jest zawsze, nawet gdy jej nie ma”.

▬ ▬ ● ▬