Strajk? Czyli co?

Fot. Federico Guerra Moran/Shutterstock.com

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia o informacji, która wydała mi się tak intrygująca, że aż trudna do wyobrażenia. I kilku innych na ten sam temat.

Ta informacja związana jest z Robertem Lewandowskim. Teksty na jego temat zamieszczane w ostatnich dniach w mediach można podzielić na trzy części. Pierwsza – jak imprezuje z żoną na Ibizie. Druga – jak przechodzi do Barcelony. Trzecia – jak nie przechodzi do Barcelony i dlaczego.

Do trzeciej części należy zaliczyć tekst o ewentualnym… strajku polskiego napastnika. Oczywiście wtedy, gdy Bayern go nie puści i będzie musiał pozostać na kolejny sezon w Monachium. A ten i kolejne teksty są jak sinusoida. Raz, że odchodzi, raz, że musi zostać. Już się w tym gubię.

Najnowsza informacja, pochodząca z „Bilda” - Lewandowski jest nawet gotowy do… strajku. Na zasadzie „kopiuj – wklej” została rozkolportowana w internecie potwierdzając coraz częstsze zjawisko we współczesnych mediach, które pozwoliłem sobie już wcześniej nazwać „hasłowością”. Polega na tym, że ktoś rzuci chwytliwe hasło, inni je kopiują i zaczyna żyć własnym życie, a nikt nie zada sobie trudu, by je nawet pobieżnie przeanalizować. A taka analiza mogłaby okazać się zabójcza.

Bo co naprawdę znaczyłby w przypadku Lewandowskiego strajk? Chyba głównie odmowa treningów w Bayernie. Ma się stawić w klubie po wakacyjnej przerwie 12 lipca. Niczego nie wykluczam, więc biorę pod uwagę także możliwość, że jednak się nie stawi. Ale czy na jego pracodawcach zrobi to wrażenie, skoro pogardzili, jak twierdzą media, 40 milionami (plus 5 milionów bonusów) euro oferowanymi przez Barcelonę? To już podobno trzecia i ostatnia oferta.

Jeśli Lewandowski miałby odmówić treningów, nie będzie w stanie odpowiednio przygotować się do sezonu. A sezon to wyjątkowy, bo w jego trakcie odbędą się finały mistrzostw świata. Czyli co z reprezentacją Polski? Czy podawany jako wzór profesjonalizmu zawodnik, jej niekwestionowana gwiazda, mógłby podjąć taki krok zdając sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji? I jak długo ewentualny strajk miałby trwać, gdyby Bayern się nie ugiął i konsekwentnie nadal nie pozwalał Polakowi na zmianę klubu?

To tylko kilka pytań, które warto zadać, kryjących się za hasłem „strajk”. O prawnych konsekwencjach nawet nie wspominam, bo to oddzielny i chyba znacznie obszerniejszy temat do analizy. 

Czy prawdą jest, że największy wpływ na decyzje Lewandowskiego o próbie odejścia do Barcelony miał fakt negocjacji Bayernu z Erlingiem Hålandem, który podobno stanowił jego transferowym priorytet, o czym niedoszły klubowy kolega Norwega miał się nieoficjalnie dowiedzieć? To jedna z kolejnych informacji, które pojawiły się w ostatnim tygodniu. Czyżby, poza spełnieniem marzeń o grze w lidze hiszpańskiej, głównym motorem pchającym Polaka do zmiany barw była podrażniona duma? Kiedyś się o tym na pewno przekonamy, gdy Lewandowski, wcześniej czy później, odejdzie z Bayernu.

▬ ▬ ● ▬