2019-09-17
Skończyło się „kopiuj – wklej”?
We wtorek rusza nowy sezon Ligi Mistrzów. Pierwszy po tym, który był wyjątkowy od wielu lat. Czy zostanie wyjątkowym na kolejne lata, czy może się powtórzy?
Liga Mistrzów to najważniejsze klubowe rozgrywki piłkarskie na świecie, które przecież nie są żadną ligą. Ale startujące w nich drużyny, a szczególnie ich właściciele, specjalnie się tym faktem nie przejmują. Nieważne, czy ma prawidłową nazwę. Ważne, że można w niej dobrze zarobić. Nawet wyśmienicie, więc dla coraz większej liczby klubów z czołowych lig udział w rozgrywkach staje się warunkiem koniecznym, by liczyć się nie tylko w Europie, ale także w swoim kraju.
Aż do ostatniego sezonu wszystko wydawało się proste i oczywiste, a przez to coraz bardziej nudne. Równie nudne stawało się pisanie tekstu przed startem kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Właściwie w połowie września można było na zasadzie „kopiuj – wklej” stworzyć kolejny, bazując na tym sprzed roku, dwóch, trzech, itd… Bo co można nowatorskiego napisać, co ciekawego wymyślić na temat rozgrywek stających się z każdym sezonem coraz bardziej przewidywalnymi?
Łatwo było wytypować wąskie grono potencjalnych kandydatów do zwycięstwa. W tle pojawiał się nieco szerszy zestaw drużyn potrafiących dojść do pewnego etapu rywalizacji, ale na pewno nie zagrozić tym najlepszym. A jeszcze na dalszym planie stawkę uzupełniały kluby szczęśliwe z samego awansu do fazy grupowej, zbyt słabe, by odegrać w niej jakąkolwiek znaczącą rolę. I tak się to kręciło z sezonu na sezon.
Aż w tym ostatnim ustalony porządek zburzył Ajax Amsterdam. Jeden z najsłynniejszych klubów piłkarskich na świecie, który największe międzynarodowe sukcesy odnosił jednak bardzo dawno temu. Potem wpasował się do roli, jaką mu przydzielono – trochę lepszy od słabeuszy w fazie grupowej, o ile udało mu się do niej awansować, ale nie na tyle, by zagrozić gigantom.
We wrześniu ubiegłego roku nawet mi do głowy nie przyszło, że może tak strasznie namieszać. Dotarł do półfinału, choć powinien do finału, co nie udało mu się na własną prośbę. Wcześniej odprawił faworyzowanych rywali, Juventus Turyn czy Real Madryt. Zapachniało trochę romantycznymi pucharami sprzed kilkudziesięciu lat...
Za oznakę tego trendu należałoby też uznać awans do finału Tottenhamu Hotspur, który wyeliminował Ajax. Czyli klubu, któremu udało się to pierwszy raz w historii startów w Lidze Mistrzów. Taki powiew świeżości zawsze stanowi pożądano przeciwwagę dla ich skostniałej struktury. Tym atrakcyjniejszą, że wspartą niepowtarzalnymi wrażeniami dwóch kosmicznych półfinałów.
Dlatego teraz nie odważę się już stwierdzić, że kandydatów do triumfu w obecnej edycji Ligi Mistrzów należy szukać w wąskim gronie faworytów. Choć nie mam pewności, czy rozpoczynający się sezon będzie dla tych rozgrywek równie ciekawy, jak poprzedni. Czy Ajax, a może jakiś inny „średniak”, znów postawi się gigantom? Oby to stało się normą równie oczywistą, jak zwiększające się z roku na rok premie za występy w fazie grupowej.
▬ ▬ ● ▬