Skacowany mit

Fot. Trafnie.eu

Mija dziesięć lat od zwycięstwa reprezentacji Polski nad Niemcami. Nie muszę nawet doprecyzowywać, bo zwycięstwo było jak dotąd tylko jedno.

Dlatego każdy powinien wiedzieć o jaki dokładnie mecz chodzi. W październiku 2014 roku Polska pokonała w Warszawie reprezentację Niemiec 2:0 w eliminacjach do mistrzostw Europy. Euforia w narodzie zapanowała po nim wręcz niewiarygodna. Dlatego doszedłem do wniosku, że wspomniane zwycięstwo, biorąc pod uwagę jak było przedstawiane w mediach, stało się wydarzeniem ważniejszym od innego, w… bitwie pod Grunwaldem.

Ówczesny trener reprezentacji Polski Adam Nawałka zdążył już na rocznicową okoliczność udzielić wywiadu. Stwierdził w nim, że wygrana była (za: sport.tvp.pl) „spotkaniem przełomowym i założycielskim”, a następnego dnia „obudziliśmy się w innej, lepszej i piękniejszej rzeczywistości”.

Skoro tak twierdzi po dziesięciu latach, to najlepszy dowód jak wspomniana ocena utrwaliła się nie tylko w jego pamięci. Raczej nie w mojej, bowiem od początku starałem się podobne spojrzenia odmitologizowywać. Najlepszy dowód stanowi zamieszczona wtedy relacja z meczu:

„Już po pierwszych kilku kopnięciach piłki widziałem, że nie jest dobrze. Na Narodowym grali tylko Niemcy, Polacy starali się im przeszkadzać. Pomyślałem wtedy, że jeśli orły Nawałki dowiozą do końca remis, będzie prawie cud.

I chyba rzeczywiście zdarzył się cud. Bramka zdobyta na początku drugiej połowy sprawiła, że gospodarze dostali nieprawdopodobnego kopa. (...)

W tym momencie Polacy wygrali ten mecz w głowach. W nich się zawsze wszystko zaczyna. Widać to było w każdym ruchu. Jeszcze więcej biegali, jeszcze więcej walczyli. I wywalczyli w końcówce drugą bramkę. Dowód, że piłka potrafi być okrutna. Oddać trzy celne strzały i zdobyć dwa gole? I to w pojedynku z aktualnymi mistrzami świata? W tej dyscyplinie nagradzani są wyłącznie skuteczni!”

„Dziś niebiosa były z nami” - zauważył wtedy ówczesny prezes PZPN Zbigniew Boniek. Bez wątpienia, bowiem bez udziału niebios raczej byłoby trudno o takie zwycięstwo. Cały czas twierdzę, że Polacy zdołali po raz pierwszy (i niestety jak dotąd ostatni) pokonać Niemców dlatego, że w reprezentacji rywali połowa zawodników zakończyła kariery, zaraz po zdobyciu trzy miesiące wcześniej mistrzostwa świata, druga była kontuzjowana, a ci co grali niekoniecznie znajdowali się w optymalnej formie. Choć jednocześnie muszę się zgodzić, że to zwycięstwo z mnóstwem podtekstów (uwarunkowania historyczne, pierwsza wygrana w rywalizacji z potężniejszym sąsiadem i związane z tym kompleksy kumulujące się przez lata) miało potężne znaczenie mentalne.

Natomiast stanowiło prawdziwe nieszczęście w postrzeganiu sportowych możliwości drużyny. Naród uwierzył, że te są znacznie większe od rzeczywistych, do czego przyczynił się także awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy dwa lata później. Na tych dwóch podstawach zbudowano mit o wielkości polskiej piłki, który runął podczas mistrzostw świata w 2018 roku, pozostawiając straszliwego kaca odczuwalnego do dziś.

Jaki jest prawdziwy potencjał obu reprezentacji pokazał ich rewanżowy mecz w tych samych eliminacjach do mistrzostw Europy we wrześniu 2015 roku we Frankfurcie nad Menem. Niemcy wygrali 3:1, choć Polacy zagrali lepiej niż rok wcześniej w Warszawie. To był dla mnie rzeczywisty wyznacznik możliwości drużyny Nawałki. Niestety wielu rodaków do dziś woli wierzyć w mit o fenomenalnej drużynie i jej genialnym trenerze.

▬ ▬ ● ▬