Schalke (do przerwy) 04

Czy można przegrać mecz, który zakończył się remisem? Pytanie z pozoru kompletnie nielogiczne. Ale wydaje się, że tylko z pozoru.

Dotyczy oczywiście derbów Zagłębia Ruhry, czyli starcia Borussii Dortmund z Schalke 04 Gelsenkirchen, najciekawszego moim zdaniem wydarzenia kończącego się tygodnia. Zwracam uwagę na środkową cześć nazwy drugiego klubu. Takie niby dwie cyferki, a okazały się prorocze. Sobotni mecz zakończył się wynikiem 4:4, co w futbolu się zdarza, choć nie za często. Wrażenie potęguje się wtedy, gdy pozna się wynik do przerwy - 0:4. A 0:4 było już nawet w 25 minucie…

Jak to więc możliwe, że mecz zakończył się remisem? Nie tylko możliwe, ale zdarza się od czasu do czasu. Bayern dokonał takiej sztuki w Bundeslidze ponad czterdzieści lat temu. Szczegółów nie sprawdzałem, ale wierzę na słowo jednemu z redaktorów z telewizji, od którego się o tym dowiedziałem.

Sprawdziłem za to równie niezwykły wyczyn w historii Ajaksu Amsterdam, o którym kiedyś czytałem w jednym z wydawnictw tego klubu. Otóż w 1941 roku przegrywał do przerwy z drużyna VUC Haga 0:6, by w drugiej połowie doprowadzić do wyrównania!

Doskonale pamiętam, już bez żadnego sprawdzania, słynny finał Ligi Mistrzów z 2005 roku, gdy do przerwy było 0:3. Niby „tylko” trzy bramki, choć pogoń Liverpoolu po przerwie, który nie tylko dogonił AC Milan, ale jeszcze ograł go w karnych, obrosła już legendą. I słusznie, bo dla takich meczów warto się piłką interesować. Ten sobotni w Dortmundzie też będzie zapamiętany jako wyjątkowy.

Opisane wyniki dowodzą, że w piłce wszystko dzieje się w głowach. Czy można zupełnie nie potrafić grać przez czterdzieści pięć minut, a nauczyć się tego w przerwie, albo na odwrót? No oczywiście, że nie można. To sprawa psychiki, motywacji, nastawienia do gry, wiary w sukces, itp., itd. Albo, czasami też, zbytniego nagromadzenia owych czynników, co zwykło się nazywać przemotywowaniem.

Najsprawniejsze nawet nogi nie zrobią nic, gdy wyłączy się kierująca nimi głowa. W pewnych przypadkach można dokonać korekty w przerwie, gdy trener zna swój fach. Dlatego w każdym meczu bardzo uważnie przyglądam się zawsze kilku pierwszym minutom drugiej połowy. Wcale nie muszą od razu padać bramki, ale łatwo można zauważyć, czy zmienił się styl gry drużyn, czy stwierdzenie „w przerwie w szatni było gorąco” znalazło przełożenie na boiskowe wydarzenia.

W sobotę w Dortmundzie najwyraźniej jedna drużyna nie dojechała na mecz na czas, druga wyjechała ze stadionu za wcześnie. W efekcie mogliśmy obejrzeć przedstawienie z niecodziennym scenariuszem i rzadkim wynikiem.

Pora jeszcze odpowiedzieć na postawione na wstępie pytanie. Czy ten remis nie jest porażką Borussii? Sądząc po minie jej trenera Petera Bosza zaraz po końcowym gwizdku, gdy oglądałem i słuchałem jego komentarza, nawet czymś więcej niż porażką...

▬ ▬ ● ▬