Rubryka wiecznie żywa

Fot. Trafnie.eu

Mam taką wredną cechę, niczym… śledczy, że jak ktoś coś powie, lubię sprawdzić, co powiedział wcześniej. Dzięki temu dowiedziałem się ciekawych rzeczy.

Miałem nawet kiedyś pomysł, żeby stworzyć rubrykę „krótka pamięć”. Miałaby jeszcze ekskluzywną sekcję „bardzo krótka pamięć”. Pomysł polegał na tym, by zestawiać ze sobą wypowiedzi jakiegoś delikwenta, który najpierw gadał coś, a potem, jakby stracił pamięć, zupełnie co innego. W ekskluzywnej sekcji byłyby zestawione co najmniej trzy wypowiedzi, czyli z podwójnym zaprzeczeniem – ktoś coś powiedział, potem coś zupełnie przeciwnego, by następnie zaprzeczyć wcześniejszemu zaprzeczeniu. Tylko samopoczucie, zawsze świetne, pozostało bez zmian.

Choć rubryka nie powstała, pomysł jest właściwie realizowany z podziwu godną regularnością, bowiem wielokrotnie cytowałem różnych osobników z rozkoszą tracących pamięć, by w ten sposób zawsze mieć rację. Moim niedoścignionym wzorem w tym względzie pozostaje ulubiony ulubieniec, czyli Jan Tomaszewski. Ten to potrafi płodzić prawdziwe złote myśli, że można się już pogubić w jego dywagacjach.

Właśnie znalazłem nowego kandydata, a raczej jego wypowiedź, wobec której nie mogłem pozostać obojętny. Paweł Wszołek udzielił dużego wywiadu po powrocie do Legii Warszawa. Zdążył już nawet zdobyć bramkę dla swojego nowego – starego klubu, w inauguracyjnej kolejce wiosennej części ligowych rozgrywek, grając w Lubinie Zagłębie. Dokonał tego niemal w pierwszym kontakcie z piłką po wejściu na boisko pod koniec meczu.

Powrót wręcz wymarzony, choć teoretycznie tylko na chwilę, bo przecież jest jedynie wypożyczony z 1.FC Union Berlin do końca sezonu. Wesoło tam nie było, bo od lata, gdy trafił do Niemiec, nie zdołał niestety przez całą rundę zadebiutować w Bundeslidze! I teraz podzielił się taką refleksją (za: „Przegląd Sportowy”):

„Wiem, że na niektóre rzeczy nie mamy wpływu. Ja robiłem wszystko, co mogłem. Frustracja w niczym by mi nie pomogła. Na pewno był to dla mnie test odporności psychicznej. Ten czas nauczył mnie, jak funkcjonować w trudnej rzeczywistości”.

Wypowiedź logiczna, trudno się czegokolwiek czepiać. Wnioski też sensowne, ale... W lipcu, zaraz po wyjeździe do Berlina, Wszołek udzielił wywiadu, w którym znalazł się taki fragment (za: sport.tvp.pl):

„Granie w silniejszych ligach zawsze było moim celem. Wyjechałem za granicę w 2013 roku, kiedy miałem niewiele ponad 20 lat. Gdy wróciłem do Polski w 2019 roku, był to poniekąd krok wstecz, bo chciałem zostać mistrzem w ojczyźnie, a Legia zbudowała dobrą drużynę. Dwukrotnie zdobyliśmy tytuł, w zeszłym roku mogliśmy awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale zostaliśmy wyeliminowani przez Omonię Nikozja w drugiej rundzie kwalifikacyjnej. Od początku było jasne, że prędzej czy później chcę ponownie przejść do mocniejszej ligi. Po kilku pierwszych tygodniach pobytu tutaj czuję, że moje oczekiwania się potwierdziły. A nawet zostały przekroczone – wyznał Wszołek w wywiadzie z magazynem »Kicker«”.

Chyba każdy przyzna, że stwierdzenie o oczekiwaniach, które po przejściu do Unionu „nawet zostały przekroczone”, brzmi nieco żałośnie, jeśli pamięta się świeżą wypowiedź zawodnika o „teście odporności psychicznej”. No i ten „krok wstecz”, zrobiony niestety teraz po raz drugi.

Dobra więc rada dla wszystkich z ochotą ruszających z ojczyzny w wielki piłkarski świat. Jeśli koniecznie chcecie się nim zachwycać, poczekajcie chociaż do debiutu w mocniejszej lidze, żeby wychwalać go pod niebiosa w wywiadach. A najlepiej do końca rundy czy sezonu, jeśli zdołacie do tego końca wytrwać w nowych barwach.

▬ ▬ ● ▬