2013-08-14
Różowo, a nawet czerwono
Reprezentacja Polski do lat 21 pokonała w Warszawie rówieśników z Turcji 3:1. Mecz był ciekawy, chwilami wręcz porywający. A oglądała go niestety garstka widzów.
Spotkanie eliminacyjne do mistrzostw Europy stanowiło wspaniałą okazję, by przekonać się, jak radzą sobie młode polskie orły. Kilku już w Ekstraklasie zobaczyć się nie da, bo zamienili ją na którąś z lepszych lig. Do tego wymagający rywal, pogoda idealna. A na stadionie pustki, trochę ponad trzy tysiące widzów. Niech żałują ci, co nie byli, bo mecz naprawdę ciekawy, a emocje momentami wręcz niekontrolowane.
Skończyło się dobrze, choć zaczęło kiepsko, bo już w trzeciej minucie Turcy mogli prowadzić. Ale później orzełki zaczęły fruwać nadspodziewanie szybko i wysoko. Po pierwszej połowie prowadziły z Turkami aż 3:0. Szczególnie trzecia bramka zasługuje na uwagę.
W 31 minucie bramkarz Jakub Szumski wyrzucił piłkę ręką na pół boiska do Bartłomieja Pawłowskiego. Ten znakomicie ją przyjął, podciągnął parę metrów i podał na prawe skrzydło do Pawła Wszołka, który idealnie dośrodkował, więc Arkadiusz Milik nie mógł nie trafić do siatki. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Akcja mogłaby służyć jako szkoleniowa przy nauce przeprowadzania wzorcowego kontrataku.
Stanowiła także wizytówkę eksportowego tercetu. Nie tylko ta zresztą, bo dwie bramki zdobył Milik, jedną Pawłowski. Ten drugi pokazał, że przez ostatni rok zrobił ekspresowe postępy. Potrafi zagrać odpowiednio piłkę, ale też o nią walczyć. Jeśli trzeba, jeździ na tyłku po murawie jak obrońca. Walczy o górne piłki, choć wielkoludem nie jest. Zaczynam wierzyć w informacje, że na inaugurację sezonu w La Liga zagra w podstawowym składzie Malagi, tak jak niedawno przeczytałem. Życzę mu, żeby w ostatnich meczach sezonu też się w nim pojawiał. To będzie najlepszy dowód, że jest już piłkarzem na miarę reprezentacji, ale tej seniorów.
Wróćmy jednak do spotkania drużyny do lat 21. W drugiej połowie nie było już tak różowo. Było raczej… czerwono. Pod sam koniec chłopakom puściły nerwy, zaczęła się bijatyka. Sędzia wyrzucił po jednym zawodniku z każdej drużyny. Ten z zespołu gości, Engin Begdemir, wsławił się rzadkim wyczynem, bo dostał czerwoną kartkę siedząc na ławce rezerwowych! Oczywiście poza kilkunastoma sekundami, podczas których wbiegł na boisko i zdążył zadać cios.
Na szczęście wymiana czysto piłkarskich ciosów była znacznie korzystniejsza dla Polaków. Turcy strzelili tylko jedną bramkę, choć zaczęli dominować na boisku. Nie wykorzystali kilku dogodnych okazji, a mieli takie już przed przerwą. Piłkarze Marcina Dorny popełnili w obronie kilka dramatycznych błędów. Trener po meczu nie obwiniał za nie wyłącznie obrońców, tylko całą drużynę za grę w defensywie. I słusznie.
Na pewno jego piłkarze mieli wczoraj sporo szczęścia, ale na to też trzeba zapracować. Czy mieli go akurat tyle, ile często brakuje reprezentacji seniorów?
▬ ▬ ● ▬