Roller coaster nabrał rozpędu

Fot. trafnie.eu

W czwartek minęła czterdziesta rocznica najważniejszego meczu w historii polskiej piłki nożnej. Eksploatowana była mocno już dwa dni wcześniej.

17 października 1973 roku Polska zremisowała 1:1 z Anglią na Wembley zapewniając sobie awans do finałów mistrzostw świata. To był przełom, początek największych sukcesów. Co się zmieniło przez kolejnych czterdzieści lat? W angielskim futbolu niewiele, w polskim sporo, ale głównie na niekorzyść.

W londyńskich mediach dalej króluje zasada sinusoidy (definicja własna). W 1973 roku remis z Polską stanowił „koniec świata”. Ale gdy Anglicy wygrywają z jakimś znaczącym rywalem, media od razu sprawdzają datę finału najbliższych mistrzostw świata czy Europy.

Prawdziwa huśtawka nastrojów, czyli na złamanie karku, na przemian w górę i w dół. Anglicy mówią o czymś takim „roller coaster” (kolejka górska). Jak Roy Hogston zremisował przed miesiącem z Ukrainą w Kijowie kopano go bez opamiętania, choć drużyna prowadziła w grupie bez porażki. Teraz wygrał z Polską i jest super kolesiem, chwalą go wszyscy na wyścigi.

Roller coaster ruszył ostro w górę, zaczęło się pompowanie balonika. Czwartkowe dzienniki kupiły już bilety dla piłkarzy do Rio. „The Independent” podał 23-osobową kadrę. Do tego osiemnastu „oczekujących w lotniskowym autobusie”. I jeszcze pięciu zdolnych młodziaków. Hodgson właściwie do czerwca może mieć już wolne.

„Prawie został agentem turystycznym, a teraz leci do Brazylii” – napisał dziennik. Angielski trener zdradził, że w wieku czterdziestu lat chciał odpocząć od piłki i planował otworzenie agencji turystycznej. Wychwalając go „The Independent” nazwał „skromnym i uprzejmym menedżerem”.

Po zwycięstwie nad Polską karnawał więc trwa. Ale tak jest przed każdymi mistrzostwami, na które jadą Anglicy. Gorzej z zaspakajaniem oczekiwań. Odkąd zremisowali z Polską na Wembley tylko raz byli w pierwszej czwórce najlepszych drużyn świata, za kadencji Bobby’ego Robsona w 1990 roku.

Jednak oczekiwania zawsze mają ogromne. W moim odczuciu zdecydowanie na wyrost. Na razie roller coaster mknie w górę. Może zacząć spadać dopiero w czerwcu w Brazylii.  

Tak jak angielskie gazety chwalą piłkarzy, tak jednocześnie dołują kibiców. Nie pozostawiają im złudzeń – wyprawa na mistrzostwa będzie kosztowała majątek. „The Evening Standard” straszy nie tylko wysoką przestępczością, drogimi hotelami i wielkimi odległościami (2918 mil z Manaus do Porto Alegre!), ale nawet cenami za połączenia komórkowe należące do najwyższych w świecie.

Anglicy dziennikarze wybierają 23-osobowy skład na mistrzostwa, polscy wybierają nowego selekcjonera. Przez ostatnie czterdzieści lat to była funkcja, z którą każdy trener żegnał się z kwaśną miną. Nawet Kazimierz Górski i Antoni Piechniczek, odnoszący niewyobrażalne dziś sukcesy. O takim pokoleniu piłkarzy jak w latach siedemdziesiątych możemy tylko pomarzyć, co nie przeszkadza marzyć o sukcesach.

Kolejnym, który spróbuje je spełnić ma być Adam Nawałka. Trener Górnika to zdecydowany faworyt mediów, ale sam na razie komentować tego nie chce.

Robert Lewandowski powiedział TVN, że nie chciałby, aby wszystko wywracać do góry nogami. Spokojnie, nic takiego się nie stanie! Zwyczajnie brakuje solidnych piłkarskich nóg, więc na razie nie ma czego wywracać. Ale to już zmartwienie Nawałki lub innego odważnego, który z własnej nieprzymuszonej woli da się namaścić na następcę Fornalika.     

▬ ▬ ● ▬