Rekord i szansa

Fot. Krystyna Pączkowska/slaskwroclaw.pl

Trzy polskie drużyny wystąpiły w drugiej rundzie Ligi Konferencji Europy, nowych rozgrywkach wymyślonych przez UEFA. Na razie jeszcze bez porażki.

Przyjęcie jednego dnia dawki trzech obejrzanych meczów jest sporym wyzwaniem, przynajmniej dla mnie. Na szczęście ten ostatni był chyba najmniej męczący do oglądania, więc nie mam prawa narzekać. Może poza mizerią strzelecką.

Ale zaczęło się pod tym względem więcej niż obiecująco, bo w pierwszym meczu Śląska zdobyto aż sześć bramek. Wrocławianie wygrali w Armenii z Araratem Erywań 4:2. Wynik cenny, bo mocno obawiałem się tego meczu z powodu wysokich temperatur.

Byłem kiedyś w lecie w Armenii i zaliczyłem czterdziestostopniowe upały, które nie są w tym kraju niczym nadzwyczajnym. Dwa dni przed meczem zapytałem o przewidywaną pogodę Edgara Pertosjana, znajomego redaktora naczelnego serwisu internetowego Armenian Soccer. Pocieszył mnie:

„Temperatura powinna być trochę niższa niż dzisiaj”.

Zapytałem jaka jest? Odpowiedział:

„43 stopnie!”

Zapytałem więc, czy „trochę niższa”, to będzie 40? Usłyszałem, że 38…

Na szczęście moje obawy okazały się na wyrost. Mecz był rozgrywany nie w Erywaniu, ale w Giumri, mieście oddalonym o ponad sto kilometrów. W górzystej Armenii lokalizacja może mieć ogromny wpływ na różnicę temperatury. A ta w momencie rozpoczęcia meczu wynosiła 25 stopni Celsjusza, nie mogła mieć więc większego wpływu na przebieg gry. Edgar wyjaśnił:

„W Giumri temperatura jest z reguły niższa niż w Erywaniu”.

Śląsk wygrał 4:2. Może równie ważny jak wynik jest fakt, że gdy rywale dwa razy zdobywali bramki, dwa razy dość szybko na nie odpowiadał kolejnymi trafieniami. Optymistyczna refleksja dotycząca zdolności reagowania zespołu na niekorzystny przebieg boiskowych wydarzeń. Szczególnie, że dotyczy meczu wyjazdowego.

Okazało się, że był to rezultat wyjątkowy. Ceniony piłkarski statystyk Wojtek Frączek napisał na Twitterze:

„Śląsk ustanowił nowy rekord polskich klubów liczby kolejnych zwycięstw (6) w europejskich pucharach, licząc od początku sezonu. Ogólny rekord liczby kolejnych wygranych został zarazem wyrównany”.

Te sześć kolejnych zwycięstw to dorobek Śląska i Legii Warszawa w pierwszej i połowie drugiej rundy europejskich rozgrywek tego sezonu. Niestety nie został wyśrubowany w kolejnych czwartkowych meczach. Oba zakończyły się bezbramkowymi remisami.

Najpierw Raków Częstochowa mierzył się w litewskim Mariampolu z miejscową drużyną FK Sūduva. Mecz do porywających nie należał. Sūduva litewska okazała się tylko z nazwy. Przeciwko Rakowowi w podstawowym składzie wyszli: Grek. Liwin, Bośniak, Serb, Litwin, Belg, Włoch, Hiszpan, Togijczyk, Francuz i Francuz, a na zmiany weszli: Grek, Hiszpan, Litwin i Ukrainiec. Do tego hiszpański trener.

To pozwala wyciągnąć szersze wnioski. Coraz więcej czołowych klubów, w peryferyjnych piłkarsko krajach jak Litwa, staje się reprezentacjami świata. Często służą do promocji zbieraniny zawodników, by sprzedać ich do silniejszych lig, a przy okazji zdobyć jakiś tytuł we własnej. To już nie są tylko „kelnerzy”, mecze z którymi trzeba zaliczyć. I z każdym kolejnym sezonem rywalizacji z takimi drużynami może być coraz trudniejsza.

Na pewno nie była łatwa z chorwackim Osijekiem, z którym zmierzyła się ostatnia z polskich drużyn, Pogoń Szczecin. Miał być najgroźniejszym z trójki rywali, choć nie aż tak, jak można się było obawiać. Sam mecz na pewno wyróżniał się korzystnie na tle dwóch wcześniejszych.

Pogoń zagrała ponownie w europejskich pucharach po dwudziestoletniej przerwie! Choć jej stadion jest ciągle w budowie, na już gotowych trybunach zapełnionych dziewięcioma tysiącami nieustannie dopingujących piłkarzy kibiców czuło się atmosferę prawdziwego meczu.

Szkoda, że bez bramek. Choć optymistyczny wniosek jest taki, że drużyna ze Szczecina na pewno nie jest bez szans w rewanżu na awans. W trzeciej rundzie Ligi Konferencji Europy ma szanse zameldować się cała polska trójka. Czy szanse wykorzysta? Przekonamy się za kilka dni...

▬ ▬ ● ▬