2021-06-10
Raczej szkoła przetrwania
W piątek rozpoczynają się piłkarskie mistrzostwa Europy. Kto może je wygrać? Mam nadzieję, że nie wygra ten, kogo akcje ostatnio niestety wzrosły.
Nie wiem, czy to tylko moje odczucie, ale odnoszę wrażenie, że imprezie nie towarzyszy aż takie zainteresowanie, jak wcześniejszym mistrzostwom świata czy Europy. Gdy się zbliżały, zaczynało się istne wariactwo. Na dzień przed Euro 2020 takich odczuć nie miałem. Bo to mistrzostwa zupełnie nie przystające do wszystkich poprzednich.
W mediach bywało znacznie większe napięcie i podniecenie przed meczami eliminacyjnymi niż teraz przed całą wielką imprezą. Bo ta impreza już nazwę ma dziwną. Została odroczona o rok, ale starą zachowała. Może zbyt długo na nią czekaliśmy, by się jeszcze teraz spóźnionym startem ekscytować?
Format pozostał niestety najgorszy z możliwych. Życie brutalnie zakpiło z dawnego prezydenta UEFA Michela Platiniego, który przeforsował ideę rozrzucenia imprezy po kilkunastu krajach. Nie wierzyłem, że w takiej formie ostatecznie się odbędzie, ale jednak się odbędzie. Ganianie ludzi po całej Europie, a nawet Azji, w epoce szalejącej ciągle pandemii koronawirusa, uważam za czyste szaleństwo. Organizatorzy jednak zupełnie się tym nie przejęli i postanowili sprawdzić ile tego szaleństwa jest w kibicach, którzy mimo przeciwieństw losu i różnych obostrzeń, ponosząc dużo wyższe koszty niż wcześniej, jednak z udziału w imprezie nie zrezygnowali. Czyli nie zniechęcają ich do tego ceny, maseczki, testy, kontrole i Bóg wie co jeszcze może znaleźć się na ich drodze, czyli swoistej szkole przetrwania.
Gdy ktoś mnie prosi o wytypowanie faworyta spośród dwudziestu czterech uczestników, coraz bardziej skłaniam się na wskazanie tego… dwudziestego piątego. To wciąż nieobliczalny koronawirus. Wyznacza niezapowiedziane sparingi różnych drużynom czy ich poszczególnym graczom. Ostatnio wybrał Hiszpanów i Szwedów, czyli naszych grupowych rywali.
Jak tu mówić o faworytach imprezy, gdy nikt nie zna dnia ani godziny, by usłyszeć – panu już dziękujemy. Ale dziękujemy za udział w turnieju, czy żegnamy się tylko na kilka dni na okres kwarantanny? Takie zamieszanie powstało właśnie z Sergio Busquetsem. Zakładając, że zakażeni zawodnicy wrócą do składu po tym okresie, w jakiej będą formie, gdy przez kilka dni nie mogli normalnie trenować?
To właściwie loteria. Warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym, jest wyjście z niej jak najmniej okaleczonym. Do tego trzeba dopiero dodać warunek konieczny – posiadanie odpowiedniego potencjału, by móc odegrać w mistrzostwach wiodącą rolę.
Nie mogę pojąć dlaczego UEFA, która narzuca ekipom drakońskie środki reżimu sanitarnego (przebywanie w „bańce”, itp., itd.), jednocześnie pozostawiła im dowolność w szczepieniu zawodników. Nie ma się co oszukiwać, że zastosowanie się do tego z pewnością pomogłoby uniknąć potencjalnych problemów z zarażeniem się koronawirusem. Jeśli ktoś uważa, że zmuszanie do czegoś, byłoby naruszeniem prawa, to czy zmuszanie do przebywania w „bańce”, nie jest takim samym łamaniem tego prawa?
Czekam więc na dziwne mistrzostwa, mając nadzieję, że sytuacja w Wielkiej Brytanii raptownie się nie pogorszy, bo dochodzą stamtąd niepokojące informacje o mocnym nawrocie pandemii. A przecież w Londynie mają być rozegrane półfinały i finał imprezy. Jeśli odbędą się zgodnie z planem, można już mówić o sukcesie. Reszta stanowić będzie wartość dodaną do chorych, dosłownie i w przenośni, mistrzostw.
▬ ▬ ● ▬