Pytanie z gotową odpowiedzią

Fot. Trafnie.eu

FIFA wykluczyła na siedem lat swojego byłego pracownika z wszelkiej działalności związanej z futbolem. Decyzja od razu skojarzyło mi się z PZPN.

Harold Mayne-Nicholls, bo o niego chodzi, w najbliższych siedmiu latach może być najwyżej kibicem piłkarskim. Tak zadecydowała Komisja Etyki FIFA. Mayne-Nicholls jest Chilijczykiem, byłym dziennikarzem i prezesem chilijskiej federacji futbolu profesjonalnego (ANFP) oraz byłym szefem komisji technicznej FIFA, dla której pracował w latach 1993-2012.

To właśnie z pełnieniem tej ostatniej funkcji związana jest dyskwalifikacja. Mayne-Nicholls kierował zespołem oceniającym kandydatury na gospodarzy mistrzostw świata w 2018 i 2022 roku. Od momentu gdy przyznano je Rosji i Katarowi ciągle pojawiają się wątpliwości w jakich odbyło się to okolicznościach. Skojarzenia korupcyjne z Chilijczykiem wydają się oczywiste – skoro miał z tym bezpośredni kontakt, musiał coś przyjąć przy okazji pod stołem.

Od wielu miesięcy FIFA prowadziła przeciwko Chilijczykowi dochodzenie. Zarzucała mu, że podczas wizyty w Katarze nie skupił się wyłącznie na swoich zawodowych obowiązkach, ale próbował załatwiać także prywatne interesy. Mayne-Nicholls rozmawiał z przedstawicielami miejscowej Aspire Academy, która ma bardzo dobrą opinię. Chciał do Kataru wysłać na turniej chilijskich piłkarzy. Pojechało tam jedno z jego dzieci i siostrzeniec, ale sam za ich pobyt zapłacił.

Domniemane zarzuty korupcyjne są o tyle dziwne, że Mayne-Nicholls jako jeden z nielicznych otwarcie stwierdził w raporcie przygotowanym przed wyborem gospodarzy mistrzostw, że rozgrywanie ich w czerwcu w Katarze jest nonsensem ze względu na panujący klimat! Gdyby więc przyjął łapówkę, raczej kiepsko się za nią odpłacał. Wygląda na to, że nie ma żadnych mocnych dowodów jego winy, albo ja przynajmniej nic o tym nie wiem.

Mówiąc krótko – to wszystko nie trzyma się kupy. A może wręcz przeciwnie? Trzyma się idealnie jako typowe działanie na pokaz. Wypalanie rozgrzanym żelazem korupcji w łonie organizacji, która postanowiła pokazać jaka jest transparentna. A przy okazji pozbycie się człowieka, który ostatnio otwarcie krytykował FIFA i chciał nawet startować w wyborach prezydenckich międzynarodowej federacji.

Przypadek Mayne-Nichollsa skojarzył mi się od razu z Kazimierzem Greniem, też wykluczonym z działalności piłkarskiej, tyle że na dziesięć lat przez PZPN. Na czerwcowym zjeździe związku wysłuchałem jego długiej mowy, w której starał się przekonać cały świat, że nie handlował biletami przed meczem z Irlandią w Dublinie, za co właśnie dostał wilczy bilet.

O Greniu mam opinię wyrobioną, jak o każdym kto zmienia opinie i kumpli w zależności od potrzeb. Ale nawet słuchając jego chaotycznych wywodów trudno było oprzeć się wrażeniu, że PZPN NIC NA NIEGO NIE MA! Jakim więc cudem Komisja Dyscyplinarna związku zdyskwalifikowała go na dziesięć lat??? Na podstawie kilku opublikowanych w mediach tekstów, za którymi nie stoją żadne mocne dowody?

Jak podkreślił z dumą Zbigniew Boniek, komisja jest niezależna. Z pewnością. Niezależna tak bardzo, że nie przejmuje się żadnymi głosami na temat prezesa związku i jego bukmacherskiej działalności. Przed kilkoma dniami portal futbolplus.pl zagrzmiał po raz kolejny:

„Boniek reklamuje bezkarnie w programach telewizyjnych (Eurosport i Eurosport 2) oraz na portalach polskojęzycznych nielegalne w Polsce zagraniczne zakłady bukmacherskie.

222 zł „cashback” (zwrot pieniędzy) - kusi bonusem prezes PZPN, jako twarz nielegalnej w Polsce bukmacherki”.

Czy Komisja Dyscyplinarna związku to zauważy? Nie należy zadawać pytań, na które zna się odpowiedzi...

▬ ▬ ● ▬