2014-09-30
Przypadek Roberta L.
Najlepszy polski piłkarz nie ma ostatnio dobrej prasy. Strzela za mało bramek dla swojego nowego klubu. Ale czy naprawdę od razu powinien strzelać więcej?
Znajduję wiele pytań dotyczących Roberta Lewandowskiego. Niemal wszystkie bez odpowiedzi. Kiedyś zadawano je głównie w kontekście reprezentacji. Teraz, choć do jej najtrudniejszego meczu w tym roku coraz bliżej, pytania dotyczą jego gry w klubie.
Okres miodowy po przenosinach do Monachium skończył się bardzo szybko. Po ostatnim meczu ligowym z 1.FC Köln magazyn „Kicker” ocenił Polaka na 4,5 w sześciostopniowej skali. Tylko, że czym mniej punktów, tym lepsza ocena. Czyli Robert L., według wspomnianego „Kickera”, zanotował najgorszy występ z drużyny Bayernu.
Chyba wszyscy pamiętają niekończący się serial z jego transferem z Borussii. Przyznaję, pomyliłem się wtedy, bo myślałem, że końcówkę w Dortmundzie zaliczy przeciętną, że będzie raczej statystą w drużynie, z którą się żegnał. A grał w niej do końca jak profesor.
Wydawało mi się, że także w barwach Bayernu wychwalano go już pod niebiosa. Długo nie musiałem sprawdzać. Koniec lipca, półfinał turnieju Telekom Cup w Hamburgu z Borussią Mönchengladbach, i "fenomenalny gol” Polaka. Na początku sierpnia kolejne "fenomenalne" trafienie w Portland w pojedynku z gwiazdami MLS. Wtedy jeszcze strzelanie bramek przychodziło mu „z dziecinną łatwością” i szybko „aklimatyzował się w Bayernie”. Minął miesiąc i...
Dowiedziałem się, że to nie ten sam Lewandowski. Pragnę poinformować, że ponad wszelką wątpliwość ten sam. Na pytanie co się z nim dzieje, należy odpowiedzieć krótko – nic szczególnego. Raczej należałoby zapytać – co się dzieje z pytającymi? Nie potrafią kojarzyć faktów?
Płyną z tego dwa banalne wnioski. Pierwszy - każdy transfer to ryzyko. Przede wszystkim dla kupującego, ale i zawodnika, który zmienia klub, bez względu na jego klasę. Podobno Chelsea przygotowała ofertę nie do odrzucenia za Messiego. Czy jeśli Argentyńczyk rzeczywiście trafiłby do Londynu, grałby tak samo jak w Barcelonie? Wątpię. Przynajmniej na początku mógłby mieć problemy.
Piłka nożna to gra drużynowa, a nie ma dwóch identycznych drużyn. Każdy piłkarz decydując się na zmianę klubu powinien ZAWSZE zdawać sobie sprawę, że BĘDZIE MUSIAŁ SIĘ WPASOWAĆ W NOWY UKŁAD. Potrzeba na to czasu. W zależności od problemów z dopasowaniem, albo się dotrze (pytanie – kiedy?), albo wyląduje na ławie, czy nawet w innym klubie.
I wniosek drugi – nie należy za łatwo kreować opinii po kilku kopnięciach piłki. Wiem, że to wręcz niemożliwe w dobie internetu, gdy nawet nie codziennie, ale kilka razy dziennie, potrzebne są tytuły przyciągające czytelników. Ale niech ich autorzy jak już coś spłodzą, nie zmieniają zdania ledwie po następnym meczu. Kto w lipcu-sierpniu zrobił z Lewandowskiego geniusza, niech da mu chociaż chwilę, by mógł to potwierdzić.
▬ ▬ ● ▬