Przyda się więcej pokory!

Fot. Trafnie.eu

Sheriff Tyraspol po raz pierwszy awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Od razu przypomniał mi się mecz, nawet dwa, tej drużyny sprzed czterech lat.

Wystąpiła w nich Legia Warszawa. Rywalizowała wtedy w ostatniej rundzie kwalifikacji do Ligi Europejskiej właśnie z Sheriffem. Oba zakończyły się remisami. Ten pierwszy w Warszawie wynikiem 1:1. A ponieważ obowiązywał wtedy jeszcze przepis o bramkach strzelonych na wyjeździe, bezbramkowy remis w rewanżu w Tyraspolu oznaczał awans drużyny z Mołdawii.

Pamiętam jakie towarzyszyły temu komentarze ze słowem „kompromitacja” w tytułach tekstów poświęconych drugiemu meczowi i odpadnięciu Legii. Czyli typowe dla piłkarskiego mocarstwa za jakie wtedy uznawali swoją ojczyznę moi rodacy. Po kilku kolejnych latach i kolejnych porażkach polskich drużyn naród chyba trochę spokorniał. Chyba? A może mi się tylko wydaje…

Przykład Sheriffa był szalenie interesujący wtedy, a jeszcze bardziej dziś. To klub mołdawski, choć użyte określenie wymaga koniecznego doprecyzowania. Sheriff występuje w lidze mołdawskiej, ale ma stadion w Tyraspolu, czyli stolicy separatystycznej Republiki Naddniestrzańskiej, zamieszkałej głównie przez ludność rosyjskojęzyczną i popieranej przez Moskwę. Jednak nowe państwo oficjalnie nie istnieje, skoro oficjalnie nikt go nie uznał. Ale żeby się do niego dostać z Mołdawii, trzeba przekroczyć normalną granicę. Te polityczne problemy nie przeszkadzają Sheriffowi w zdobywaniu mistrzostwa podzielonego kraju.

Za wszystkim stoi Viktor Guşan, niekoronowany król Naddniestrza, który dorobił się fortuny prowadząc różne interesy, między innymi jako właściciel sieci supermarketów, stacji benzynowych, wytwórni win i koniaków „Kvint”. Ten były milicjant, pracujący kiedyś w służbach specjalnych, wykazał się swoistym poczuciem humoru skoro miejscowemu klubowi przejętemu w 1997 roku nadał nazwę Sheriff (także nazwa jego firmy), a symbolem uczynił gwiazdę szeryfa!

Wyjątkowo przekorny symbol, ponieważ Naddniestrze niewiele ma wspólnego z prawdziwym szeryfem pilnującym prawa. To jedna wielka szara strefa, w której można robić najróżniejsze interesy, o szczegóły których lepiej nie pytać. Piłkarze klubu Guşana chyba nie pytają, byle wypłaty dostawali na czas. A grało w nim już kilku Polaków – Krzysztof Król, Ariel Borysiuk czy Jarosław Jach.

Gdy Sheriff eliminował Legię przed czterema laty, zabawny był sposób postrzegania go w rodzimych mediach. Bo miał już wtedy ładny stadion, wspaniały ośrodek treningowy, o którym Legia mogła tylko pomarzyć, po raz czwarty awansował do fazy grupowej Ligi Europejskiej, a traktowano go jak piłkarskiego przybłędę z końca świata.

Chyba teraz z większą pokorą relacjonowane są jego wyniki. Bo pierwszy w historii klubu awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów wywalczył w środę po bezbramkowym remisie z Dinamem w Zagrzebiu, awansując dzięki pewnemu zwycięstwu 3:0 w pierwszym meczu w Tyraspolu tydzień wcześniej. Czyli bez najmniejszych problemów rozprawił się z drużyną, która okazała się jeszcze dwa tygodnie wcześniej zdecydowanie za silna dla mistrzów Polski.

To jest bolesna lekcja pokory nie tylko dla Legii, ale całej polskiej piłki. Drużyna, z którą remis przed czterema laty miał być kompromitacją, radzi sobie bowiem świetnie i wystąpi w fazie grupowej prestiżowych rozgrywek, o których przedstawiciel polskiej ligi znów kolejny sezon może tylko pomarzyć. Wychodzi więc na to, że kompromitacją okazało się nazywanie wtedy kompromitacją wyników Legii, bo autorom wyraźnie zabrakło pokory, wyczucia piłkarskich realiów i docenienia faktycznej klasy rywali.

▬ ▬ ● ▬