Przegrywać jak Barcelona!

Fot. Trafnie.eu

Podczas minionego weekendu najwięcej uwagi skupiła na sobie drużyna, uważana jeszcze niedawno za niepokonaną. Jednak w piłce takich nie ma.

Czasami trzeba się przyznać do porażki. Lepsze to, niż udawanie na siłę mądrzejszego, niż się jest. Dlatego przyznaję, że nie przywiązywałem żadnej wagi do niedawnej porażki Barcelony w lidze hiszpańskiej z Realem Madryt. Wydawała mi się niezbyt istotna, skoro mimo tego drużyna zachowała ogromną przewagę w tabeli. Błąd!

Okazało się, że był to element większej całości – patrz tytuł. Statystycznie Barcelona jest jedną z... najgorszych drużyn w Europie w ostatnich tygodniach. Przegrała trzy kolejne mecze w lidze. Do tego trzeba dodać bolesną porażkę w Lidze Mistrzów z Atletico, która wyeliminowała ją w ćwierćfinału tych rozgrywek.

Wiadomo, że Pucharu Mistrzów już nie obroni. Czy obroni mistrzostwo Hiszpanii? Najbardziej ekscytujące pytanie tygodnia! Na pięć kolejek przed końcem ma tyle samo punktów co Atletico i jeden więcej niż Real. Będzie się działo...

Zanim różne mądre głowy zaczną analizować co się stało z Barceloną, zanim udowadnią, że jej trener do niczego się już nie nadaje, a Messi bezpowrotnie się skończył – najpierw dobra rada. Przypomnijcie sobie co wcześniej mówiliście czy pisaliście na ten sam temat. Żeby się nie okazało, że byliście w licznym peletonie na wyścigi przygotowującym laurkę za laurką dla Messiego i spółki.

Radzę za szybko nie obwieszczać końca Barcelony. Nie takie cuda działy się już w piłce. Lepiej się emocjonować fascynująco zapowiadającą się końcówką La Liga. A przy okazji zobaczyć ile wart jest naprawdę trener Luis Enrique. To chyba najpoważniejsza próba w jego dotychczasowej, jeszcze nie za długiej, szkoleniowej karierze.

Dla mnie ważniejszy od porażki Barcelony z Valencią był inny weekendowy mecz, półfinał Pucharu Szkocji. Na Hampden Park znów odbyły się Old Firm Derby, czyli pojedynek Rangersów z Celtikiem. Pierwsza drużyna przez cztery lata tułała się po niższych ligach. To była kara za długi. Klub zbankrutował, został więc relegowany do czwartej ligi.

Kibice go nie opuścili, wiernie wspierając przez trudne lata w powrocie do szkockiej ekstraklasy. To są prawdziwi kibice! Okazało się, że Rangersi mają ich mnóstwo. Wywalczyli awans do ekstraklasy na początku kwietnia. A teraz pokonali jeszcze największych rywali w drodze po puchar w pasjonującym meczu – 2:2 po dogrywce, a zwycięzcę wyłoniła dopiero seria rzutów karnych. Po wyrzuceniu Rangersów z ekstraklasy walka o mistrzostwo Szkocji była wyjątkowo nudna. Celtic nie miał konkurenta. Wreszcie się to zmieni.

I jeszcze weekendowa ciekawostka. W meczu angielskiej drugiej ligi MK Dons z Preston North End sędzia wyrzucił z boiska bramkarza drużyny gospodarzy w momencie, gdy jej trener dokonał już trzech zmian. Ponieważ drużynie gości przyznano jeszcze rzut karny, w bramce z konieczności stanął napastnik Alex Revell. Zaliczył interwencję życia, broniąc karnego! Nazwisko niefortunnego strzelca z litości pominę.

Wspominam o tym nie przez przypadek. W czwartek awans do półfinału Ligi Europejskiej wywalczyła Sevilla dzięki serii rzutów karnych po meczu rewanżowym z Athletic Bilbao. Jedną z jedenastek skutecznie wykonał Grzegorz Krychowiak. W swoim komentarzu na Twetterze Zbigniew Boniek napisał:

„Brawo @GrzegKrychowiak, trochę strachu było, karne musimy potrenować bo miałem trzepaczke jak podchodzileś-gratuluje”.

Chyba było w tym więcej złośliwości niż dobrej rady. Jak widać na przykładzie zawodnika Preston karne najlepiej trenować w gabinecie psychologa. Najczęściej nie strzela się ich w głowie. Bo tego na treningu, bez kibiców na trybunach i meczowej presji, wyćwiczyć się nie da.

▬ ▬ ● ▬