Prawdziwy król Paryża

Fot. Trafnie.eu

Przed ostatnim meczem EURO wolontariusze ustawili się na murawie tak, by stworzyć słowo „MERCI”. Komu słowo „dziękuję” najbardziej się należy?

Impreza szczęśliwie dobiegła końca, pora więc na krótkie podsumowanie. Mistrzem została Portugalia, ale niech nikomu się nie zdaje, że to jedyny triumfator imprezy. Doliczyłem się aż siedmiu... mistrzów. Warto przeanalizować jak drużyny były witane po powrocie z Francji do domu. Wystarczyło, że Węgrzy wygrali pierwszy mecz z Austrią, a w centrum Budapesztu kibice zablokowali główną ulicę w szaleńczej radości. Po powrocie z EURO, zakończonym awansem do fazy pucharowej, piłkarzy powitano po królewsku, jakby naprawdę zostali mistrzami Europy.

Podobne powitanie zafundowali swoim orłom kibice w Warszawie. Odpadnięcie w ćwierćfinale dopiero po rzutach karnych z późniejszym triumfatorem, odebrano jako wielki sukces. Awans do fazy pucharowej piłkarzy z obu Irlandii również świętowano niczym zdobycie tytułu.

Dla Islandii wyjście z grupy i walka w ćwierćfinale z Francją była jednym z najważniejszych wydarzeń w całej historii niewielkiego kraju liczącego nieco ponad trzysta tysięcy mieszkańców!

A to, co zrobili Walijczycy, nie jest już nawet mistrzostwem Europy, ale mistrzostwem świata, biorąc pod uwagę potencjał krajowego futbolu z czysto amatorską liga. Jeśli dodać prawdziwego mistrza, okaże się, że aż dla siedmiu drużyn występ we Francji był powodem do dumy. Sporo, jak na dwudziestu czterech uczestników.

Skoro było tak dobrze, dlaczego było tak źle? Ciągłe narzekania na poziom imprezy, „zamurowane mistrzostwa”, bo pada tak mało bramek; ciekawych meczów jak na lekarstwo... Gdy oglądałem ten Belgii z Walią, wręcz się nim zachwyciłem, stanowił bowiem przyjemną odmianę od nudnej rzeczywistości. Patrząc na popisy zawodników w kolejnym spotkaniu fazy pucharowej zaczynałem przede wszystkim się zastanawiać – będzie dogrywka, czy nie będzie? Wcisną w końcu jakąś bramkę, czy nie?

Niestety jest to cena jaką wszyscy oglądający imprezę musieli zapłacić za liczne w niej niespodzianki. Teoretycznie słabsi zauważyli, że w pojedynku z tymi teoretycznie mocniejszymi można sporo ugrać mądrze się broniąc. A jak się uda, nawet jeszcze coś strzelić.

Niestety za motto turnieju należy uznać wypowiedź trenera reprezentacji Szwecji Erik Hamrén:

„Pada coraz mniej bramek, bo drużyny są coraz lepiej zorganizowane, szczególnie w obronie. Dlatego coraz trudniej je zdobywać”.

Żeby nie było tak dołująco, napiszę na końcu o kimś, kto zrobił na mnie najlepsze wrażenie w turnieju. Nazywa się Gareth Bale i pokazał, że jest grajkiem z najwyższej półki. Gdybym wybierał piłkarza EIRO 2016, Walijczyk nie miałby w moich oczach konkurencji.

Technika, szybkość, zwrotność, strzał z dystansu, przegląd pola, praca dla drużyny w grze obronnej – patrzyłem na niego z prawdziwą przyjemnością. No i nie stroi na boisku fochów, jak pewien gwiazdor z numerem siedem.

Ale ani jeden, ani drugi w Paryżu nie mogą się na razie równać z innym zawodnikiem. Dzień po finale na Stade de France wybrałem się do Musée Grévin eksponującym figury woskowe najbardziej znanych postaci historycznych i współczesnych gwiazd z wszystkich dziedzin.

Na końcu ekspozycji jest kącik piłkarski, a jego ozdobą trzech muszkieterów. Obecność Cristiano Ronaldo i Leo Messiego nie powinna dziwić. Jednak w ekspozycji stanowią tylko dodatek do Zlatana Ibrahimovicia zajmującego, nie tylko z racji wzrostu, czołowe miejsce (patrz zdjęcie). Oto prawdziwy król Paryża! Spieszcie się, bo pewnie już długo w koszulce Paris Saint-Germain nie postoi. Muzeum na bieżąco aktualizuje swoją kolekcję, żeby być jak najbardziej atrakcyjne dla zwiedzających, a nie wiem czy Ibrahimovic w stroju Manchesteru United byłby tak wyeksponowany.

A że potrafi naprawdę szybko działać uświadomiłem sobie wpatrując się uważnie we wspomnianą trójkę. Ibrahimovic i Messi w koszulkach klubowych, Ronaldo w reprezentacyjnej. Na czasie, bo przecież właśnie w Paryżu, gdzie stoi jego figura, został mistrzem Europy. Daję głowę, że jeszcze niedawno był w klubowym trykocie Realu.

Z francuską stolicą pożegnał się za to Szwed. Czyli w ten naturalny sposób podsumowując EURO 2016 i jego finał w Paryżu przeszliśmy do piłki ligowej i transferów, o których w najbliższych kilku tygodniach będzie się mówiło, mówiło, mówiło...

▬ ▬ ● ▬