Pożeracz trenerów w globalnej wiosce

W Anglii poruszenie. Leeds United zwolnił menedżera Darko Milanicia po trzydziestu dwóch dniach i sześciu rozegranych meczach pod jego kierunkiem.

To była w sobotę niemal wiadomość dnia podawana na równi z informacją o zwycięstwie West Hamu nad Manchesterem City. Zdziwienie łatwiej zrozumieć, gdy weźmie się pod uwagę, że na przykład we wspomnianym West Hamie przez sto dwanaście lat pracowało (uwaga!) czternastu menedżerów.

Ale świat stał się globalną wioską z wszelkimi tego konsekwencjami. Niech Anglicy zobaczą kto u nich gra i kto zasiada na trenerskich ławkach. Bez cudzoziemskich gwiazd ich liga byłaby pewnie na poziomie szkockiej, czyli sąsiadów z północy.

Ale globalna wioska ma też mankamenty. Lokalna gazeta "South Yorkshire Times" napisała, że cyrk w Leeds United trwa. Właścicielem kontrolnego pakietu akcji klubu został na początku roku Włoch Massimo Cellino. Zaczął szybko rządzić w swoim stylu, nie mającym wiele wspólnego z angielskim. W ciągu niecałych dziesięciu miesięcy zwolnił już trzech menedżerów (Briana McDermotta nawet dwa razy!), przy okazji ustanawiając niechlubny rekord klubu. Milanič był bowiem najkrócej pracującym menedżerem w jego historii.

Ten rekord pewnie długo nie przetrwa. Włoch w swojej ojczyźnie, jako właściciel klubu Cagliari, zapracował na przydomek „Il mangiatore di direttore" – pożeracz trenerów. W ciągu dwudziestu dwóch lat rządów zwolnił trzydziestu sześciu! Ostatniego, Diego Lopeza, na początku kwietnia, gdy oficjalnie został już właścicielem Leeds United.

Anglicy i tak powinni się cieszyć, że nie mieli okazji bliżej poznać Józefa Wojciechowskiego. A była taka szansa, bo swego czasu interesował się przejęciem Leicester City. Szybko by zrozumieli, że trzydzieści dwa dni to bardzo przyzwoity okres zatrudnienia w klubach kierowanych przez biznesmena z branży budowlanej.

Henning Berg podzielił się ostatnio z mediami refleksją, że trenerom w Polsce nie zapewnia się stabilizacji:

„Odkąd w grudniu trafiłem do Legii, każda drużyna, chyba tylko oprócz Wisły, zmieniła trenera”.

Cóż można mu odpowiedzieć? Niech się cieszy, że trafił w Warszawie na Łazienkowską, a nie na Konwiktorską za kadencji pana Józka. On już by go ze dwa razy zwolnił. Zakładam, że po meczu o Superpuchar Berg nie zdążyłby nawet dojść na konferencję prasową, wcześniej zostałby pogoniony z klubu.

Norweg wygrał los na loterii. Dostał drużynę, z którą nie mógł nie zdobyć mistrzostwa. Powinien za to podziękować swojemu rodakowi. Ole Gunnar Solskjær nie przyjął przed nim propozycji z Legii. Wolał lepszą ligę, ale i większe wyzwania. Próbował ratować Cardiff City przed spadkiem z Premier League. Efekt jest taki, że Cardiff nie ma dziś w angielskiej ekstraklasie, a Solskjæra już dawno w tym klubie. Trafił w nim na właściciela podobnego charakterologicznie do Cellino czy Wojciechowskiego.

Ole Gunnar na razie jest bezrobotny. Może niedługo trafi do Leeds United? W globalnej wiosce, szczególnie tej piłkarskiej, niczego nie da się wykluczyć.

PS: Mike Ashley, właściciel Newcastle United, nie posłuchał kibiców swojego klubu i nie zwolnił znienawidzonego przez nich menedżera Alana Pardew. Efekt? Drużyna w niedzielę wygrała z Tottenhamem Hotspur na wyjeździe, a w trzech październikowych meczach zdobyła w Premier League siedem punktów, opuszczając strefę spadkową...

▬ ▬ ● ▬