2022-10-13
Polskie wątki i skojarzenia
Zakończyła się czwarta seria fazy grupowej Ligi Mistrzów. Pierwsze drużyny już uzyskały awans do fazy pucharowej rozgrywek. Mnie interesowało jednak...
Muszę zacząć od Roberta Lewandowskiego, który błyskawicznie dopisał puentę do mojego poprzedniego tekstu. Choć jego Barcelona tylko, biorąc pod uwagę jej aspiracje i pozycję w tabeli, zremisowała na Camp Nou z Interem Mediolan 3:3, polski napastnik po raz kolejny potwierdził klasę zdobywając dwie bramki. Dedykuję je tym, którzy wypisywali i wygadywali głupoty na jego temat jeszcze chwilę wcześniej, bo po niedzielnym meczu w La Liga z Celtą Vigo. Szczególnie drugą bramkę, bo nagranie strzału głową Lewandowskiego, a szczególnie sposobu w jaki złożył się do uderzania i wykonał w powietrzu pracę całym ciałem, warto pokazywać młodym zawodnikom ucząc ich techniki.
Czy znów jest nazywany „najlepszym piłkarzem świata”? Czy rodzime media znów rozpływają się w zachwytach na jego temat? Nie wiem, bo nie sprawdzałem i na razie mi się za bardzo nie chce. Mam za to jeszcze pewne polskie skojarzenia z innymi wtorkowymi i środowymi meczami czwartej serii fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Najpierw Kamil Grabara, za którym nie przepadam. Nie ze względu jednak na jego umiejętności, ale charakter. Potrafi toksycznymi fluidami skutecznie popsuć atmosferę. W dwóch ostatnich meczach Ligi Mistrzów w bramce drużyny FC København spisywał się jednak znakomicie. A ta w obu mierzyła się z Manchesterem City. W pierwszym na wyjeździe została zmiażdżona 0:5, ale gdyby nie polski bramkarz mogła być nawet dwucyfrówka.
W Kopenhadze był bezbramkowy remis w czym znów główna zasługa Grabary, nie tylko ze względu na obronionego karnego, ale i kilka świetnych interwencji. Czy taką grą pracuje na powołanie do kadry na mistrzostwa świata jako trzeci bramkarz po Wojciechu Szczęsnym i Łukaszu Skorupskim? Jeden ze znajomych dziennikarzy powiedział mi niedawno, że „Michniewicz weźmie Grabarę, bo do [Bartłomieja] Drągowskiego nigdy nie był do końca przekonany”. Trzeba poczekać miesiąc i przekonamy się, czy teoria się sprawdzi.
Wspomniany już Szczęsny tak udanego występu jak Grabara w ostatnim meczu Ligi Mistrzów nie zanotował. Jego Juventus Turyn przegrał w Izraelu z Maccabi Hajfa 0:2. W ocenie występu Polaka pojawiły się komentarze, że „przy straconych bramkach mógł zachować się lepiej”. Być może, ale będą go bronił przynajmniej przy tej drugiej. Piłka posłana z ogromną siłą w górny róg bramki - czy rzeczywiście mógł zachować się lepiej i ją obronić? A może rację ma Jerzy Dudek, który twierdzi, że pięknych strzałów się nie broni?
Mecz w Hajfie zainteresował mnie jednak z zupełnie innego powodu. Jak to możliwe, że maleńki kraj, jakim pod względem powierzchni i liczby ludności jest Izrael, ma znów przedstawiciela w fazie grupowej Ligi Mistrzów? Warto sobie uświadomić, że… (za: sport.tvp.pl):
„Przedstawiciele tego państwa w XXI wieku zameldowali się w fazie grupowej Champions League już sześciokrotnie. Trzy razy dokonało tego Maccabi Hajfa, dwukrotnie Maccabi Tel Awiw, raz zaś Hapoel Tel Awiw. Za każdym razem mając większość rodzimych piłkarzy i w pięciu na sześć przypadków lokalnego trenera. Czterech z nich w klubie było co najmniej trzeci sezon. Za każdym razem do awansu potrzebne było zwycięstwo z wyżej notowanym od siebie zespołem. Dla przypomnienia: w sezonie 2016/17 Legia ograła irlandzkie Dundalk”.
Ale nie ma się czym przejmować, bo pewnie niedługo Ekstraklasa S.A., ustami swego prezesa Marcina Animuckiego znów ogłosi kolejny wielki sukces, gdy jakiś kolejny kraj będzie chciał transmitować mecze zarządzanych przez nią rozgrywek. Szkoda, że Ligę Mistrzów od lat znamy też tylko z telewizji.
▬ ▬ ● ▬