2015-05-19
Pociągnąć z wątroby brakujące pięć metrów
Kolejny fragment biografii Jerzego Dudka „nieREALna kariera”. Ostatnio było o tym, jak balują zawodnicy w Anglii. Tym razem o ich polskich kolegach.
Na tym najwyższym poziomie piłkarze muszą jakoś odreagować stresy. Dlatego trener powinien czasami przymknąć oko dla dobra drużyny. Mówimy mu wprost, że chcielibyśmy po meczu ruszyć na miasto. Jednocześnie staramy się kontrolować sytuację, żeby nie przegiąć, pamiętając o najbliższym meczu.
Idziemy do restauracji, potem kończymy w dyskotece, wracamy nad ranem, trzy godziny snu, meldujemy się na śniadanie, trener dziwnie na nas patrzy, każdy stara się przed nim schować w jakimś kącie… Może oddechy mamy jeszcze nieświeże, ale to później zaprocentuje w inny sposób. Po treningu jest kupa śmiechu, gdy wspominamy nocny wypad i jak on się zakończył – szczęśliwie dla jednych, a trochę mniej dla innych. I powstaje w zespole tak niezwykle dla niego ważna energia. Ona go integruje. Dzięki temu, jak to powiedział kiedyś Zbyszek Boniek, w krytycznych momentach człowiek może pociągnąć z wątroby brakujące pięć metrów, a do głowy nawet mu nie przyjdzie myśl, że jest zmęczony. Każdy wtedy wie, że musi nie tylko dać sto procent, ale jeszcze coś dodatkowo za kolegę. Nie zastanawia się, czy da radę, bo przecież wie, że da na pewno.
Po meczu eliminacyjnym w Austrii grupa starszych zawodników poprosiła trenera, by pozwolił skoczyć na miasto na piwko, trochę odreagować. Janas zapytał, czy zdajemy sobie sprawę, że za cztery dni gramy kolejny mecz eliminacyjny. Mogliśmy wyjść, ale mieliśmy wrócić o pierwszej. Czasu zostało niewiele, więc niektórzy woleli zostać w hotelu, a inni jednak pojechać chociaż na chwilę na Stephansplatz zobaczyć katedrę, bo nigdy nie byli w Wiedniu.
Każdy rozumiał wagę następnego spotkania z Walią za cztery dni, kolejnego kroku pozwalającego wywalczyć awans. Czuliśmy odpowiedzialność za drużynę, dlatego wiedzieliśmy, że nie wolno pójść w miasto, choć dwóch chłopaków przyszło wtedy później. Siedziałem z trenerem prawie do rana i rozmawialiśmy nie tylko o piłce. Opowiadał mi o sprawach rodzinnych, przykrych przeżyciach związanych ze zdrowiem. Miałem nawet poczucie, że nasze kontakty przypominają trochę relacje ojca z synem. I, co bardzo ważne czy wręcz fundamentalne, że w kadrze jest grupa ludzi mających do siebie niesamowite zaufanie. Czyli chemia pomiędzy trenerem i piłkarzami. Ona była u Engela, była i u Janasa. A potem gdzieś znikła.
▬ ▬ ● ▬