2015-02-14
Piękna panna i dziewięciu baronów
Polska piłka da się lubić. Jeszcze na dobrze nie zaczęła się runda wiosenna, a już trudno się z nią nudzić. Strach pomyśleć co będzie, jak się sezon rozkręci...
Postarał się o to trener Wisły Kraków Franciszek Smuda, nie pierwszy raz zresztą. Pan Franciszek to wybitny specjalista w formułowaniu złotych myśli. Mam nadzieję, że kiedyś zostaną zebrane w jakiś tomik, bo warto. Tak scharakteryzował polską Ekstraklasę tuż przed jej startem (za przegladsportowy.pl):
„Może to nie jest najbardziej urodziwa panna, ale lepszej nie mamy. Kochajmy więc ją i nie wzdychajmy, że na Zachodzie panna jest piękniejsza. Tam również zdarza się, że grają pasztetową, a że u nas troszkę częściej. Trudno”.
Na konferencji prasowej przed pierwszym wiosennym meczem udzielił jeszcze redaktorom lekcji, jak należy odczytywać jego wypowiedzi. Tak przy okazji Michała Buchalika, już gotowego do gry, choć miał pauzować kilka tygodni:
„Wstępnie zawsze się mówi trzy tygodnie, sześć tygodni, a później się okazuje, że trzy dni. Te kity, teksty to już chyba znacie, przez tyle lat pracując w piłce".
Jak tu nie lubić trenera Smudy? Mam nadzieję, że sympatia właściciela Wisły do wyżej wymienionego nie zmaleje po pierwszej kolejce, bo drużyna z Krakowa zaliczyła porażkę w Gdańsku z Lechią 0:1.
Krótkie show dał na ostatniej konferencji także trener Śląska Tadeusz Pawłowski. Nawiązał do transferu Sebastiana Mili do Lechii:
„Jak Sebek odchodził, to w sali konferencyjnej było tyle płaczu, że do dzisiaj podłoga jest mokra”.
Tu wymownie zajrzał pod stół, przy którym siedział, by przekonać niedowiarków, że mówi prawdę.
Trudno się też nudzić w Białymstoku. Gdy tam w sen zimowy zapadał Mateusz Piątkowski, był liderem klasyfikacji strzelców Ekstraklasy z dwunastoma bramkami. Dalej nim jest, ale chyba długo na samym szczycie nie pociągnie. Zabrakło go nawet w kadrze na pierwszy mecz Jagiellonii z Legią. Trochę to dziwne, dopóki nie pozna się szczegółów sytuacji. Piłkarz obraził się na klub, bo ten nie chciał się zgodzić na jego transfer do Niemiec. A jak zaczął olewać treningi, trener olał też jego.
Oczywiście wszystko w dużym skrócie, i oczywiście wszystko „nieoficjalnie” i tylko „mówi się”, więc wiadomo, że na pewno coś jest na rzeczy.
Nudno nie jest też na trybunach, szczególnie w sektorach dla VIP-ów. W czwartek na pucharowym meczu Śląska z Legią pojawił się Zbigniew Boniek. Oglądał zmagania zawodników w towarzystwie szefa dolnośląskiego związku Andrzeja Padewskiego. Nie sądzę jednak, by na wiosnę pan prezes był gościem na wszystkich pozostałych ligowych stadionach. Nie wszędzie jego wizyta byłaby mile widziana.
Przed tygodniem, z okazji gali „Piłki Nożnej”, spotkało się w Warszawie dziewięciu „baronów”, jak nazywani są szefowie okręgowych związków. Padewskiego z nimi nie było, bo to zaufany prezesa. A ta dziewiątka coraz intensywniej główkuje jak się prezesa pozbyć z PZPN przy najbliższej okazji.
Robi się ciekawie, coraz ciekawiej. A jak jeszcze liga na dobre się rozkręci, to już nikt nie będzie się nudził na pewno.
▬ ▬ ● ▬