2016-03-27
Optymistycznie, ale bez euforii
Reprezentacja Polski zdobyła na EURO 2016 kolejne trzy punkty. Ma ich już sześć i pewny awans do następnej rundy. Szkoda, że na razie tylko w teorii.
Od razu wyjaśnię skąd te wyliczenia, bo przecież nie wszyscy musieli czytać tekst sprzed kilku dni. Kadra Nawałki wygrała w sobotę drugi marcowy mecz towarzyski, tym razem z Finlandią we Wrocławiu aż 5:0. Rywal miał przypominać stylem gry i klasą grupowych przeciwników Polaków we Francji – Irlandię Północną. Trzy dni wcześniej w podobnej roli wystąpiła ograna w Poznaniu 1:0 Serbia jako substytut Ukrainy i zdecydowanie bardziej przypominała oryginał.
Jeśli Finowie wyglądali na Irlandczyków z północy wyspy, to może trochę pod względem stylu, na pewno nie klasy. Raczej perfekcyjnie wcielili się w rolę… Litwy, która w ostatnim sparingu przed odlotem do Francji ma sobie dać nastrzelać jak najwięcej bramek, by podbudować morale zawodników z sąsiedniego kraju. Nie sądzę jednak, by potrafiła się wywiązać z tego zadania tak perfekcyjnie, jak reprezentacja Finlandii.
Gdy powiem, że ta mnie rozczarowała, to jakbym nic nie powiedział. Stanowiła szaro-bure tło dla gospodarzy. Jedynie raz zagroziła bramce, w której stał Artur Boruc, a to tylko dlatego, że jego imiennik Jędrzejczyk tak ryzykownie podawał mu piłkę, że prawie zaliczył asystę przy golu rywali. Finowie nie potrafili nawet tego wykorzystać, dając możliwość błyśnięcia Michałowi Pazdanowi przytomnie interweniującemu na linii bramkowej.
Zacząłem od Finów specjalnie, by nie popaść w samozachwyt, słuchając instrukcji Adama Nawałki z konferencji prasowej po meczu. Selekcjoner zdecydowanie tonował nastroje, mówiąc:
„Optymistycznie, ale bez euforii”.
I obsztorcował jednego delikwenta, który stwierdził, że to był łatwy mecz. Zdaniem Nawałki na pewno nie był. Zawsze można zaklinać rzeczywistość na różne sposoby. Kto bogatemu (w bramki) zabroni?
Mnie też nikt nie mógł zabronić, bym patrzył na boiskowe wydarzenia we Wrocławiu głównie pod kątem wpływu przebiegu gry na powołania 23-osobowej kadry na EURO. Jędrzejczyk źle podał do Boruca, a ja zamiast przeanalizować jaką miał alternatywę, od razu się zastanawiałem – akcja przekreślająca wyjazd do Francji? I próbowałem zrównoważyć tego klopsa dobrymi zagraniami, by szybko skalkulować szanse obrońcy Legii w ostatecznym rozrachunku.
Tak samo było z innymi zawodnikami. Patrzyłem na Pawła Wszołka nie tylko kursującego po skrzydłach, ale także walczącego o odbiór piłki. Bo wiem, że o to Nawałka ma często do piłkarzy pretensje. Na pewno nie można Wszołkowi odmówić pełnego zaangażowania, a trzeba jeszcze pochwalić za dwie zdobyte bramki. Zasłużył na miejsce w 23-osobowej kadrze?
Pochwały dostał też drugi zawodnik powołany do reprezentacji po długiej przerwie – Filip Starzyński. W odróżnieniu od Wszołka (wychodził już w meczach eliminacyjnych w podstawowym składzie), to prawie debiutant mający dotąd symboliczny występ na koncie. Ale debiutanckiej tremy nie miał. Przytomnie zachował się w jednej z akcji zdobywając bramkę precyzyjnym uderzeniem z linii pola karnego. Zasłużył na miejsce w 23-osobowej kadrze?
O to nie warto nawet pytać Nawałki. On z reguły mówi, co chce powiedzieć, a nie to, co inni chcą usłyszeć. No to na koniec napiszę, co ja usłyszałem we Wrocławiu. Plotka, choć ciekawa, wydaje się wręcz niewiarygodna – trener zastanawia się, czy nie zabrać do Francji czterech bramkarzy! Po co mu czterech, skoro nawet ten trzeci zawsze jedzie najwyżej jako turysta na wielkie turnieje? Po to, że cała czwórka robi w kadrze dobrą atmosferę, więc lepiej jej nie psuć odstrzelając w ostatniej chwili jednego. Ciekawe czy teoria się sprawdzi...
PS: I na koniec jeszcze jeden cytat z konferencji selekcjonera:
„Myślę, że to miły świąteczny prezent dla kibiców”.
Jak najbardziej!
▬ ▬ ● ▬