2016-03-04
Od laurki po null
Zgodnie z oczekiwaniami Zbigniew Boniek był w czwartek niekwestionowanym królem polskich mediów. I zgodnie z oczekiwaniami budził skrajne emocje.
Już dawno zdążyłem się zorientować kto za nim przepada, a kto go nienawidzi. Dlatego bez wielkiego trudu najpierw trafiłem na laurkę z okazji przypadających w tym dniu sześćdziesiątych urodzin prezesa PZPN. Interia.pl nie ma wątpliwości:
„To obecny prezes PZPN jest najlepszym polskim piłkarzem w historii. I choć kończy 60 lat, wciąż cieszy się życiem”.
Portal z niepokojem wybiega w niedaleką przyszłość:
„W październiku odbędą się wybory na szefa PZPN. W tej chwili nie wiadomo, czy Boniek będzie się ubiegał o drugą kadencję. Jeśli nie, dla polskiej piłki może to być duża strata. Porównywalna z tą, gdy zabrakło go na boisku w meczu z Włochami w półfinale mistrzostw świata w 1982 roku. Wówczas Polacy przegrali z Włochami i zagrali w "finale pocieszenia" i ostatecznie wywalczyli trzecie miejsce”.
„Super Express” pyta pana prezesa:
„Rozmawiamy ze szczęśliwym człowiekiem?”
Ten odpowiada:
„Tak. Jestem szczęśliwy. Mam wspaniałą żonę, trójkę dzieci, troje wnucząt, a wokół siebie przyjaciół. Oczywiście, w życiu są okresy lepsze i gorsze, ale nie mam czego żałować. Najlepsza urodzinowa impreza? „Czterdziestka”. Zrobiłem wtedy fajne przyjęcie z tańcami dla rodziny i przyjaciół w Rzymie. Kurczę, pamiętam jakby to wczoraj było… A dziś stuknie mi sześćdziesiąt. No a „szóstka” z przodu to już dość poważna sprawa (śmiech).”
W „Rzeczpospolitej” wywiad z Bońkiem, ale nie urodzinowy. Tematem przewodnim niedawny wybór nowego prezydenta FIFA. Stąd jedno z pytań:
„Pan jest z obozu Infantino, więc może być panu niezręcznie odpowiedzieć, ale czy nie obawia się pan, że pomysł Szwajcara na rozwój futbolu to wyłącznie dalsza komercjalizacja?
Odpowiedź strofująca:
„Panie redaktorze, raz na zawsze umówmy się co do jednego: nie jestem z niczyjego obozu, dlatego dobrze sypiam”.
I na koniec zostawiłem sobie jazdę bez trzymanki. Z góry wiedziałem, że na stronie futbolplus.pl będzie ostro. Już sam tytuł wymowny:
„Jedno życzenie na 60-lecie Bońka: Odejdź!”
A dalej w tym samym tonie i przy okazji lekki sprawdzian ze znajomości języków obcych:
„Autokrata sądził, że pod szumnym banałem będzie budował domki na piasku, a cała reszta temu ochoczo przyklaśnie. Niente!
Przez trzy długie lata w PZPN Boniek zbudował NIC, zero, null. Poza znakomitym PR-em, który przykrywał cały bałagan, wszystkie słabości i niedostatki obecnego związku”.
Oto uzasadnienie tej tezy:
„Dzisiejszy PZPN nie różni się niczym od tego Laty, Listkiewicza czy nawet Dziurowicza. Prezes, który obiecywał odnowę, odświeżenie czy wręcz stworzenie od podstaw nowego związku, widząc, że traci poklask (ach, to ciągłe nasłuchiwanie: „Bravissimo!”), poukładał się z betonem, krytykowanymi od momentu swojego wejścia do PZPN „leśnymi dziadkami”, z którymi obiecał jeszcze przed wyborami w 2012 roku definitywnie się rozprawić. A jak się rozprawił? Pokazał to niezbicie ostatni zjazd statutowy PZPN, na którym dzięki „leśnym dziadkom”, do których Boniek już sam się niechybnie zalicza (60 lat na karku robi swoje!), próbował zapewnić sobie dozgonną prezesurę”.
Ja wolałbym takich życzeń raczej nie dostawać. Nie wiem jednak, czy na panu prezesie zrobią jakiekolwiek wrażenie.
▬ ▬ ● ▬