Niezrozumiała moda

Fot. Trafnie.eu

Jeden z menedżerów w Premier League został niemiłosiernie sponiewierany przez media. Rzeczywiście jego drużyna osiąga wręcz tragiczne wyniki, ale…

Tym menedżerem jest Ruud van Nistelrooy pracujący z Leicester City. Niestety jego zespół znajduje się w strefie spadkowej i wiele wskazuje, że w tym sezonie spadku nie uniknie. Za kadencji Holendra przegrał dziewięć meczów z rzędu i od stycznia nie zdobył w lidze bramki (za: przegladsportowy.onet.pl):

„W poniedziałek Leicester przegrało z Newcastle 0:3 i po trzecim golu dla rywali załamani kibice Lisów zaczęli opuszczać stadion. A była dopiero 34. min. meczu... 

"Zmienił drużynę słabą w fatalną" – napisał po tym meczu dziennik "Daily Mail" i nie jest to tylko złośliwość. Takie są bowiem fakty. Kiedy trenerem był Steve Cooper, Leicester – owszem – grało słabo, ale przynajmniej zajmowało 16. miejsce w tabeli, a więc znajdowało się ponad strefą spadkową. Z pracy Coopera w klubie nie byli zadowoleni, więc pod koniec listopada go zwolniono i zatrudniono legendarnego napastnika m.in. Manchesteru United – Ruuda van Nistelrooya”.

Warto zadać pytanie – czym kierowano się zatrudniając Holendra? Czy tylko jego sławą z czasów piłkarskiej kariery? A jeśli tak, czy miał (ma) prawo sprostać wyzwaniu? Przypadek Van Nistelrooya stanowi dla mnie kolejny dowód, że w Anglii wręcz bezkrytycznie ufają dawnym gwiazdom bez niezbędnego szkoleniowego doświadczenia, obsadzając je na menedżerskich stołkach.

Holender wcześniej był co prawda asystentem trenera reprezentacji Guusa Hiddinka, ale samodzielnie pracował tylko w PSV Eindhoven i pod sam koniec sezonu 202/23 sam zrezygnował uważając, że nie ma potrzebnego wsparcia dyrektora technicznego Earnesta Stewarta. Przed podjęciem pracy w Leicester prowadził jako tymczasowy menedżer Manchester United i choć zanotował świetny bilans (trzy zwycięstwa i remis), był to tylko epizod. Czy sensowne więc było powierzanie prowadzenia klubu w jednej z najlepszych lig na świecie człowiekowi z minimalnym doświadczeniem szkoleniowym na poziomie seniorskiej piłki?

Ale pod tym względem Van Nistelrooya nie jest bynajmniej w Anglii wyjątkiem, co daje dużo do myślenia. Także inne dawne gwiazdy mogą liczyć na wielkie względy wchodząc do wielkiego futbolu bez niezbędnego trenerskiego przygotowania. Gdy przeczytałem opinie o Holendrze od razu przypomniał mi się Wayne Rooney. Zdziwiłem się bardzo gdy przed kilkoma laty powierzono mu funkcję grającego menedżera Derby County, bo uważałem (dalej uważam), że charakterologicznie się do prowadzenia drużyny nie nadaje. Potem dostał posadę w Stanach Zjednoczonych, też w klubie, w którym wcześniej występował - D.C. United. Po powrocie do Anglii pracował w Birmingham City i Plymouth Argile, ale bez najmniejszych sukcesów. Ostatni zespół zostawił w trwającym sezonie na dnie tabeli drugiej ligi, rozwiązując kontrakt za porozumieniem stron.

Na potwierdzenie mojej tezy mogę przytoczyć jeszcze dwa przykłady, choć oba początkowo wydawały się jej przeczyć. Frank Lampart zaledwie po jednym sezonie w roli szkoleniowca w drugoligowym Derby County został zatrudniony w Premier League przez swój dawny klub, którego stał się legendą – londyńską Chelsea. W pierwszym sezonie doprowadził ją do czwartego miejsca w tabeli gwarantującego występy w Lidze Mistrzów i finału Pucharu Anglii. Ale potem było już gorzej. Także w Evertonie, czy po powrocie na tymczasową posadę do Chelsea.

Ta sama uwaga dotyczy Stevena Gerrarda. Gdy jako szkoleniowy nowicjusz obejmował szkocki Rangers FC, najwięksi entuzjaści jego piłkarskich umiejętności dowodzili, że to idealny kandydat na objęcie w przyszłości Liverpoolu, którego jest legendą. Początkowo wydawało się, że na menedżerskim stołku odniesie takie same sukcesy jak na piłkarskim boisku, poprowadził bowiem Rangersów do tytułu mistrzowskiego. W jego trenerski talent tak mocno uwierzyli szefowie Aston Villi, że wykupili go (według medialnych spekulacji za 4 miliony funtów!) z klubu z Glasgow, by poprowadził ich drużynę w Premier League. Niestety angielska ekstraklasa brutalnie zweryfikowała te nadzieje. W Birmingham nie przepracował nawet roku, gdy został zwolniony.

Nie wierzę w sensowność zatrudniania dawnych piłkarskich gwiazd bez żadnego szkoleniowego doświadczenia na trenerskich posadach w poważnych klubach. Nie wierzę dlatego, bo nie wierzę w cuda. Dawnymi sukcesami z piłkarskiego boiska meczów się nie wygra. Do tego potrzebne jest odpowiednie doświadczenia. Dlatego zamiast pytać Van Nistelrooya dlaczego Leicester City pod jego wodzą spisuje się tak słabo, wolę zapytać szefów tego klubu – dlaczego zatrudniliście akurat jego?

▬ ▬ ● ▬