2025-04-18
Niespodzianka na koniec
W czwartek dwie ostatnie polskie drużyny odpadły z europejskich pucharów. To było raczej do przewidzenia. Niespodziankę stanowiło co innego.
Przed rewanżowymi meczami ćwierćfinałowymi Ligi Konferencji UEFA tylko niereformowalni optymiści mogli wierzyć w spełnienie się innego scenariusza. I chyba nawet takich było trochę w Białymstoku. Jagiellonia podejmowała tam hiszpański Real Betis po porażce w pierwszym meczu w Sewilli tydzień wcześniej 0:2. Rywal naprawdę z wysokiej półki, najwyższej z możliwych w tej fazie rozgrywek, w których uczestniczyła. A na boisku nie było tego absolutnie widać.
Mecz zakończył się remisem 1:1. I nawet gdy goście objęli w drugiej połowie prowadzenie, co praktycznie przesądzało sprawę awansu, gospodarze nie spasowali i dalej dążyli do zdobycia bramki, co im się udało po zaledwie kilku minutach. Grali bez żadnej paniki, szczególnie przy wyprowadzaniu piłki od tyłu, więc na ich występ patrzyło się z przyjemnością.
A trzeba jeszcze wspomnieć, nawet od tego powinienem zacząć, o imponującej oprawie przed rozpoczęciem meczu. Trybuny białostockiego stadionu były pełne, więc i kartoniada w klubowych barwach wypadła okazale. Na trzech z czterech z nich ułożono hasło po angielsku „Never Give Up!!!” (nigdy się nie poddawaj). W czwartek piłkarze Jagiellonii na pewno się nie poddawali do samego końca.
Informacje o drugim meczu ćwierćfinałowymi Ligi Konferencji UEFA z udziałem polskiej drużyny zacznę również od kibiców. Odbył się w Londynie, a po zwycięstwie przed tygodniem w Warszawie Chelsea 3:0, raczej nikt nie dawał Legii szansy na jakiś przyzwoity rezultat, o awansie nie wspominając. Nie skłaniała do tego nawet wysoka porażka doznana na własnym stadionie, ale bardziej sposób gry. Ten w wykonaniu Legii był w Warszawie przed tygodniem wręcz tragiczny, skoro prawie cały mecz się wyłącznie broniła, a pierwszy strzał na bramkę godny odnotowania oddała w jego ostatniej minucie.
Trudno się więc dziwić, że przed rewanżem więcej uwagi, takie odniosłem wrażenie, poświęcano w mediach jej kibicom niż piłkarzom. Nie powinno to stanowić specjalnej niespodzianki, bo wszędzie gdzie ci się pojawią przyciągają uwagę i często kłopoty. W Londynie bano się ich tak bardzo, że pulę biletów od razu okrojono o połowę, do około tysiąca, a wejście na stadion, nie tylko sektor kibiców gości, na czwartkowy mecz odbywało się według zaostrzonych zasad bezpieczeństwa.
Przyjezdni z Warszawy, mimo zmniejszenia ich liczebności, wiedli prym na trybunach. Dopingowali drużynę przez cały mecz, co żadnym zaskoczeniem nie jest, przynajmniej w Polsce, ale pewnie jest w Anglii, gdzie tak intensywny doping już normy nie stanowi. Poza tym kibice Legii zaprezentowali totalny topless, zdejmując koszulki (temperatura 13° Celsjusza!), a zdjęcia gołego sektora szybko rozniosły się po internecie.
Piłkarze z Warszawy dostroili się poziomem do prezentowanego dopingu przez ich kibiców. Wygrali 2:1, co jest czymś więcej niż niespodzianką. Tym większą, że wystąpili bez kilku podstawowych zawodników (Bartosz Kapustka, Paweł Wszołek, Marc Gual).
Tak zakończył się udział polskich drużyn w europejskich pucharach w tym sezonie. Aż dwie grały jednocześnie w ćwierćfinale jednych rozgrywek, co zdarzyło się to po raz pierwszy i zaowocowało awansem na piętnaste miejsce w rankingu UEFA, gwarantującym udział pięciu zespołów w europejskich pucharach w sezonie 2026/27.
▬ ▬ ● ▬