2018-04-22
Nienormalna normalność
Ekstraklasa to liga paradoksów. Może dlatego, gdy ktoś nagle podejmie zupełnie logiczną decyzję, zaraz wydaje się jakaś dziwna.
Jeszcze przed tygodniem trzy zespoły walczące o tytuł solidarnie przegrały. Trener Lecha Nenad Bjelica mówił po porażce u siebie z Koroną o „popełnionym harakiri”. W Białymstoku wszyscy mówili o drużynie w „wielkim kryzysie”, gdy Jagiellonia uległa Górnikowi Zabrze. A w Warszawie, po przegranej z Zagłębiem Lubin, zamiast słów od razu były czyny, czyli zwolnienie trenera Romeo Jozaka.
Swoistym paradoksem był też fakt, że pierwsza trójka w tabeli, poległa na własnych stadionach. A przecież wszyscy podkreślali, jak ważne jest zajęcie przed drugą fazą rozgrywek miejsca w górnej połówce tabeli gwarantującej w systemie ESA 37 rozegranie czterech z siedmiu ostatnich meczów u siebie. A tu własne boisko okazało się przekleństwem.
Minął tydzień i cała trójka znów solidarnie, ale tym razem wygrała. I wszyscy na wyjeździe – Lech w Lubinie, Jagiellonia w Kielcach, a Legia w Krakowie z Wisłą. Czyli znów się nic nie zmieniło, może poza tym, że do rozegrania pozostała jedna kolejka mniej.
Prowadzi Lech mający punkt przewagi nad Jagiellonią i Legią. Z obydwoma rywalami do tytułu będzie grał jeszcze u siebie. Po sezonie zasadniczym z pewnością atut. Ale po ostatnich wynikach zupełnie zgłupiałem i teraz to już nie wiem, czy to nie jakaś kara?
Na pięć kolejek przed końcem boję się wskazać głównego kandydata do tytułu. Nie boję się za to po raz kolejny napisać, że jeśli tego tytułu nie zdobędzie Legia, mająca zdecydowanie największy potencjał, powinna mieć pretensje wyłącznie do siebie, bo przez cały sezon robiła dużo, by pomóc rywalom. I kilka razy się udało.
Jej aktualny trener Dean Klafurić wie na jakim gorącym stołku siedzi i czujnie zabezpiecza sobie tyły. Drugą konferencję prasową w nowej roli zaczyna od tych samych słów:
„Gratuluję moim zawodnikom...”
Po środowym meczu pucharowym z Górnikiem Zabrze gratulował charakteru. Po niedzielnym ligowym z Wisłą – inteligencji. Chyba dobrze kombinuje, bo bez wsparcia piłkarzy daleko nie zajedzie. Jego poprzednik szybko skończył podróż, bo szatnia nie miała z nim po drodze…
Gdy w tym dziwnym ligowym świecie ktoś podejmuje logiczną decyzję, może na zasadzie kontrastu, wydaje się jakaś dziwna. A taka została właśnie podjęta w Kielcach. Po środowym meczu półfinałowym w Pucharze Polski Korona przedłużyła kontrakt z trenerem Gino Lettierim.
Pierwsza myśl automatycznie przychodząca do głowy – chyba pomyłka? Raczej go zwolnili, a nie przedłużyli kontrakt! Przecież Korona przegrała z Arką i nie zagra w finale na Narodowym.
W Kielcach jednak myślą racjonalnie, co jest rzadkością w polskiej piłce. Niemieccy właściciele klubu potrafili docenić czego trener dokonał w całym sezonie i doszli do wniosku, że powinien pracować dalej, czyli „ustabilizować i rozwijać drużynę”. Ostatni mecz nie mógł zmienić ich oceny o sto osiemdziesiąt stopni.
Biorąc pod uwagę co dzieje się w polskiej piłce, decyzję podjętą w Kielcach można określić krótko – nienormalna normalność.
▬ ▬ ● ▬