Niemożliwe (nie)istnieje

Fot. Trafnie.eu

Czy można przegrać mecz ponosząc jednocześnie dwie porażki? Okazuje się, że można, co sugeruje tytuł, a co wymaga pewnego wyjaśnienia.

Rzadkiej sztuki dokonał Piast Gliwice. W środę mierzył się w pierwszej rundzie eliminacyjnej do Ligi Mistrzów z BATE Borysów. Na Białorusi zremisował 1:1. W rewanżu prowadził 1:0 jeszcze na kilka minut przed końcem. Prowadził zasłużenie, choć grał z drużyną o teoretycznie dużo większym potencjale, mającą w dorobku więcej sezonów w fazie grupowej prestiżowych rozgrywek, niż Piast rozegrał meczów w europejskich pucharach, gdy przystępował do rywalizacji.

Mistrz Polski miał mecz pod kontrolą. Choć nie był to mecz specjalnie emocjonujący, jednak wydawało się pewne, że wynik dowiezie do końca, bo rywal za wiele nie pokazywał na boisku. Albo inaczej Piast mu nie pozwalał na zbyt wiele, skoro nie oddał ani jednego celnego strzału. Naprawdę trudno było znaleźć nawet pół argumentu przemawiającego za tym, że BATE może odrobić stratę i wywalczyć awans.

I nagle dzieje się coś wręcz niemożliwego, coś niewytłumaczalnego. Bramkarz Piasta František Plach niepotrzebnie biegnie do bocznej strefy pola karnego i w zupełnie niegroźnej sytuacji fauluje rywala. Czyli rzut karny, wykorzystany przez gości. Czyli remis, a więc jeszcze nie koniec świat, bo zamiast zwycięstwa, szykuje się dogrywka. Ale jednak nie, bo BATE po kilku minutach zdobywa drugą bramkę i wygrywa 2:1, co oznacza, że Piast już w połowie lipca (najszybciej w historii polskiej piłki), żegna się z Ligą Mistrzów.

Jak wytłumaczyć coś z pozoru niewytłumaczalnego? Czy większym doświadczeniem gości w europejskich pucharach? Nie, bo wynik nie stanowił ich zasługą, tylko Piasta, który postanowił przegrać, co mu się niestety udało.

Decydującym momentem był oczywiście sprokurowany rzut karny przez człowieka, którego wybrano najlepszym bramkarzem Ekstraklasy w poprzednim sezonie. Dlaczego więc już na początku obecnego przytrafił mu się taki „klops”? Może zabrakło w nim ogrania? Tylko trzy sparingi przed sezonem plus pierwszy mecz z BATE. W kolejnym o Superpuchar Polski już nie wystąpił. Trener Waldemar Fornalik postanowił dać odpocząć połowie podstawowego składu, w tym także Plachowi.

Po co? Fornalik tłumaczył, że grając z Lechią „musieli myśleć też o rewanżu z BATE”. Myśleli na pewno, ale jak to się skończyło? Przegrywając w Lidze Mistrzów Piast i jego trener poniósł jednocześnie dwie porażki, bo taką okazała się też koncepcja odpuszczenia meczu o Superpuchar. Poświęcił go dla rewanżu z drużyną z Białorusi i przegrał dwa razy.

A może drużyna grająca o Superpuchar w pełnym składzie wygrałaby kilka dni później także z BATE? Bo niby po czym należało oszczędzać piłkarzy? Po jednym oficjalnym meczu w sezonie? Nie tylko ja mam co do tego wątpliwości. Jerzy Dudek przed dwoma dniami też miał (za: przegladsportowy.pl):

„Piast, ekipa – co by nie mówić – skromna, miał niepowtarzalną okazję, by sięgnąć po Superpuchar. Ten przez wielu jest uważany za najmniej istotne trofeum, ale w sytuacji, gdy w gablocie masz tylko (a właściwie aż) mistrzostwo Polski, kolejny puchar powinien mieć spore znaczenie. Zawodnicy stanęli przed następną szansą na zapisanie pięknego rozdziału w historii klubu, ale Fornalik wolał, by utrzymali świeżość na BATE. Ale czy rzeczywiście było się czym martwić? Piłkarze dostali kilka dni odpoczynku więcej, tyle że dopiero co zakończyli wakacje i okres przygotowawczy. Czy naprawdę muszą odpoczywać? Na starcie sezonu zawodnikom zwykle brakuje rytmu meczowego i każde kolejne spotkanie jest na wagę złota. No i sam występ w Superpucharze. Lechia była znacznie lepsza i zasłużenie wygrała. Każda wpadka wpływa na atmosferę w drużynie, pogarsza ją”.

No to teraz Piast musi się szybko podnieść już po dwóch wpadkach. Szczególnie po tej drugiej, właściwie na własne życzenie. Z Ligą Mistrzów już się pożegnał. Za tydzień zagra w drugiej rundzie eliminacji do Ligi Europejskiej, do której został z urzędu wytransferowany, z łotewskim zespołem Riga FC.  

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że stracił potencjalne trzy punkty za zwycięstwo z BATE, które mogą okazać się wręcz bezcenne. Bo polskie drużyny potrzebują ich jak powietrza, spadając coraz niżej w rankingu UEFA. Jak tak dalej pójdzie, za chwilę będą musiały zaczynać sezon w europejskich pucharach od rundy przedwstępnej razem z amatorami z San Marino.

▬ ▬ ● ▬